12.Hayley Ruston

150 31 4
                                    

Hayley od razu zauważyła, że coś jest nie tak z Lillianne. Nie trzeba było jej znać długo, żeby zauważyć. Spostrzegła to już w autobusie, gdy rano jechały do collegu. Miała podkrążone od niewyspania, a może i od płaczu, oczy. Nawet fluid, jedyny kosmetyk jakiego użyła, tego nie zakrywał. Nie starała się w żaden sposób ukryć swojego przygnębienia, ale nie dawała też żadnych werbalnych znaków, że chciałaby o tym porozmawiać. Hayley domyślała się, że chodzi o Jaspera. Zapewne, gdy zniknęła im na sobotniej imprezie, musiała się z nim spotkać i pokłócić. Hayley jej wierzyła, ale jeszcze w poniedziałkowy ranek wyglądała całkiem dobrze. Uśmiechała się i mówiła jak zwykle dużo.

Z jakichś powodów uważała jednak, że szkoła nie jest dobrym miejscem na pytanie o to co się stało. Nie chciała budzić tego, co Lillianne uśpiła na czas zajęć, ale nie zamierzała też udawać, że nie widzi jej przygnębienia. Naprawdę ją polubiła. Dzięki niej jej codzienność zaczynała nabierać barw. Nie wyobrażała sobie, że miałaby czerpać z tej znajomości korzyści, nie dając nic w zamian. Nie zawsze była do tego zdolna, ale w szczególnych przypadkach potrafiła być na dobre i złe.

Lekcje się skończyły, gdy razem z Amber wyruszyły w stronę redakcji. Lillianne już na nie czekała, oparta o ścianę z telefonem w dłoniach, w który wpatrywała się bezbarwnie. Miała na sobie szeroki sweter w kolorze nieba i czarne dżinsy. Włosy związała w niedbałego warkocza. Nawet będąc w złym nastroju wyglądała dobrze. Hayley pomyślała, że to głupie myśleć o tym, że chciałaby być taka jak ona. Mieć taką naturalną urodę, której nie traciła nawet w złe dni, nawet w za dużym swetrze. Sama musiała poprawiać wszystko w sobie, począwszy od makijażu do ubioru. Codziennie rano wydawało jej się, że jej rzęsy są niewystarcząjąco długie, albo za mocno wytuszowane. Bluzka za duża, albo spodnie skracające nogi. Uśmiech za lekki, odwagi brak. Zawsze coś.

– Okey, dziewczyny – zaczęła Amber, gdy zajęły miejsca. – Mam kilka nowin. Pierwsza to taka, że z siedmiu osób w EchoSchool zrobiły się trzy. Nasze trzecioklasistki zrezygnowały z gazetki ze względu na egzaminy. A pierwszoklasistki mogą do nas dołączyć dopiero w ostatnim miesiącu szkoły. Pani Wells stwierdziła, że muszą nabrać więcej doświadczenia, by się udzielać, a ten ostatni miesiąc będzie dla nim czymś w rodzaju praktyk. Co wy na to?

– To było do przewidzenia. Uważacie, że potrzebujemy kogoś jeszcze?

– Nie – Amber odpowiedziała zdecydowanie. – A ty, Lillianne, co myślisz?

– Nie wiem. W zasadzie jestem za krótko, ale wydaje mi się, że ostatnio poszło nam całkiem sprawnie.

Amber pokiwała głową z aprobatą. Hayley uwielbiała jej profesjonalność. Kolejna rzecz, której komuś zazdrościła, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę nie wiele się różniła.

– Okey. Kolejna. I w zasadzie ostatnia... Tadam... – ściszyła głos, uderzajac palcami wskazującymi w blat stołu. – Uzyskałam pozwolenie na serię wywiadów-nie-na-poważnie.

Lillianne się uśmiechnęła. Amber zdawała się nie posiadać ze szczęścia, a Hayley uniosła cynicznie brwi, wzdychając.

– Poważnie? – spytała zniechęcona.

– Taaak – Amber uśmiechnęła się szeroko. Nie rozumiała niechęci Hayley.

Bo Hayley miała przed oczami tylko jedno. Przerażała ją każda taka rozmowa. Z każdym, czy to z nauczycielem, czy z uczniem. A z tym jednym najbardziej. A najgorsze było to, że wszystkie dziewczyny stwierdziły, że to właśnie Hayley najbardziej nadaje się na dziennikarkę-nie-na-poważnie. Niby dlatego, że byla taka neutralna. Taka wszystkich lubiąca. Taka o. Cała Hayley. Taka zwyczajna.

Nie ma planety BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz