- Osaka... w końcu w domu... - powiedział z uśmiechem Yuta do Jaemina.
Po kilku godzinach lotu, uczniowie dolecieli do Osaki. Razem z nimi pojechał Minhyuk, gdyż najwięcej podopiecznych z pierwszej klasy pojechało do Japonii od niego, paru nauczycieli oraz właśnie Japończyk, formalnie jako "opiekun językowy". Tak naprawdę ubłagał dyrektora by mógł pominąć zaliczenia swojej klasy, a zamiast tego pomagał pierwszoklasistom w jego rodzinnym mieście z komunikacją. Taki sam układ miał również Sicheng, który właśnie teraz leci do Chin.
- Jak długo tu nie byłeś? - zapytał Jaemin.
- Ponad dwa lata - Yuta zobaczył zdziwione spojrzenie przyjaciela. - Wakacje spędziłem na treningach, a na ostatnie święta nie mogłem wrócić. Rodzice wtedy musieli gdzieś wyjechać.
- Nie wyobrażam sobie mieszkać tak daleko od domu - Jeno w końcu odebrał swoją walizkę i objął ramieniem swojego chłopaka.
- Ja na początku też nie. Przyjechałem tylko na wakacje, jednak zakochałem się w Korei. Gdyby nie to, uczęszczałbym do zwyczajnej szkoły, od czasu do czasu śpiewając piosenki Red Velvet po prysznicem. Nie żebym teraz tego nie robił.
Chłopcy zaśmiali się i dołączyli do pozostałych, którzy zgromadzili się niedaleko przystanku autobusowego. Minhyuk zaczął liczyć wszystkich i zobaczył, że kogoś brakuje.
- Chwila, chwila... gdzie Chenle i Jisung? - zapytał wystraszony opiekun Jaemina i Jeno.
Dwójka chłopców spojrzała na siebie i również zdała sobie sprawę z braku przyjaciół. Po chwili jednak usłyszeli delfini pisk, więc przynajmniej wiedzieli, że Chenle żyje. Obejrzeli się, a kiedy zobaczyli kolorowe czupryny przyjaciół przy sklepiku z pamiątkami, udali się w tamtą stronę.
- Boże! Jisung! Kup mi to! - krzyczał chłopak, zwracając na siebie uwagę wszystkich ludzi na lotnisku.
- Chenle, cicho bądź... - speszył się niebieskowłosy. - Zrobiłbym to, ale jeszcze nie dostaliśmy jenów...
- I nie dostaniecie, jeśli będziecie odchodzić bez poinformowania mnie o tym - powiedział bezdusznym głosem Minhyuk. - Tutaj nie ma żartów. Jesteśmy w innym państwie i musimy się zachowywać odpowiedzialnie, rozumiecie?
- Tak, przepraszamy - powiedzieli skruszeni chłopcy. - A możesz mi kupić tego kotka? Jest taki uroczy! - dopowiedział uśmiechnięty już Chenle.
Minhyuk pokręcił głową z niedowierzaniem. Na tym chłopaku serio nic nie robiło wrażenia. Opiekun po długich błaganiach jednak kupił mu pamiątkę.
- Jak minęła wam podróż? - zapytał wszystkich, gdy w końcu uporał się z chłopcami.
Większość odpowiedziała, że bardzo dobrze, jednak Jeno z Jaeminem jedynie smutno na siebie spojrzeli. Obok nich siedział okropny facet, który przez całą podróż spał i chrapał. Dodatkowo jeszcze zdjął buty, więc za ładnych zapachów tam nie mieli. Chłopcy zadrżeli na myśl o tym.
- Teraz rozdamy wam pieniądze. Nie martwcie się jak się skończą, ponieważ codziennie rano będziemy wam dawać nowe, jeśli będą wam potrzebne.
Mówiąc to nauczyciele razem z Yutą rozdawali koperty każdemu uczniowi, którzy po otworzeniu zrobili zdumione miny. Było to więcej niż się spodziewali.
- Wiedziałem, że nasza szkoła jest bogata, ale nie że aż tak - usłyszał Jaemin szept Jeno i zaśmiał się cicho.
- Za pięć minut przyjedzie nasz autokar, którym pojedziemy do naszego hotelu. Tylko błagam... nie wysiądźcie gdzieś przypadkiem po drodze, bo zobaczycie słodkiego kotka, dobrze? - powiedział pan Namjoon, spoglądając znacząco na Chenle, co wywołało śmiech u innych.
CZYTASZ
school of idols & love || nomin ||
FanfictionLiceum to czas ciężki dla każdego ucznia - nawet tego, który chodzi do Szkoły dla Idoli. Na Jaemin w tym roku rozpoczyna swoją naukę i postanawia zacząć nowe życie, spełniając swoje marzenia o zostaniu idolem. Po drodze spotyka jednak wielu ludzi n...