❣ 34 ❣

859 107 58
                                    

- Ile może trwać operacja? - spytał już po raz dwudziesty Mark, drepcząc po korytarzu.

- Długo - odparł Jeno. - I przestań tak łazić. Wiesz jak to irytuje?

Blondyn chciał jeszcze coś dodać, ale uznał, że nie to nie jest odpowiednia pora na kłótnie i usiadł na krzesełku obok Jaemina. Trójka chłopaków została sama, ponieważ jak się okazało - Jisung ze złamaną ręką nie może sobie swobodnie chadzać po szpitalu, więc wylądował z powrotem na sali, a Chenle, który też był pod obserwacją, dotrzymywał mu towarzystwa, tak samo jak Minhyuk. Donghyuck zaś poszedł po kawę dla siebie i Marka.

- Jak myślicie? Wszystko idzie dobrze? - odezwał się słabym głosem Jaemin.

- Na pewno, skarbie. Nie martw się na zapas - próbował go pocieszyć jego chłopak.

Różowowłosy jednak jedynie głęboko westchnął i oparł głowę o ścianę. Jak mógł się nie martwić? Wciąż miał przed oczami widok prostej linii na ekranie. Nie chciał tego zobaczyć ponownie. Dodatkowo na ustach czuł pocałunek z Renjunem. Wiedział, że będzie musiał o tym powiedzieć Jeno jak najszybciej, ale chyba korytarz przed salą operacyjną to nie za dobre miejsce.

- O mój Boże... o ich wypadku są już artykuły - Mark zasłonił usta dłonią z szoku. - Przeczytać wam?

- Raczej nie piszą nic czego nie wiemy, ale dawaj - zgodził się Jeno, ponieważ miał powoli dość ciszy między nimi, głaskając udo swojego chłopaka.

- Masz rację, nic nowego. "Trójka uczniów Szkoły dla Idoli uczestniczyła w wypadku samochodowym, który okazał się śmiertelny dla kierowcy. Dwójce z nich nie stało się nic poważnego, poza złamaną ręką i kilkoma ranami na twarzy, zaś ostatni w tym momencie walczy o życie na sali operacyjnej" - czytał blondyn. - Dalej jest tylko analiza przebiegu zdarzeń.

- A tam coś ciekawego jest? - spytał Donghyuck, który właśnie wrócił z dwoma kubkami w rękach. - Proszę, kochanie.

- Dzięki - przyjął kawę Mark i dał buziaka w policzek chłopakowi. - Ogółem rozchodzi się o to, że Chenle miał szczęście gdyż siedział po lewej, kiedy auto ich uderzyło od prawej strony. Ręka Jisunga zaklimowała się między fotelami... fajne fotele. Kierowca zginął od uderzenia o kierownicę głową.

- A o Renjunie nic nie piszą? Ani o drugim aucie? - dopytywał Jeno.

- W drugim aucie nikt nie ucierpiał. Szczęściarze - telefon blondynowi zabrał jego chłopak i teraz to on wertował artykuł. - A Renjun cudem przeżył, ponieważ tak naprawdę został przegnieciony drzwiami.

- Bardzo ekscytujące jest czytanie o naszym wypadku? - zapytał Chenle, który nagle się pojawił, siadając naprzeciwko Marka.

- Znów zwiałeś pielęgniarkom? - spytał ze śmiechem Jeno, czochrając mu włosy.

- One po prostu nie potrafią upilnować takiej wolnej duszy jaką jestem ja - zachichotał fioletowowłosy.

Po krótkiej chwili reszta chłopaków też zaczęła się śmiać, a wkrótce dostali napadu śmiechu. Chenle był słoneczkiem ich paczki i zawsze potrafił ich rozbawić. A chyba potrzebowali tej dawki radości, po tylu godzinach zamartwiania się o stan przyjaciela. Jaeminowi aż zaczęły płynąć z oczy łzy, które jednak zmieniły się potem w jednostajny płacz.

- Oj Nana! Ty to masz huśtawki nastrojów - skomentował Chenle, na co przyjaciele się znów zaśmiali.

Chłopak podszedł do przyjaciela i mocno go przytulił. Różowowłosy czuł na sobie współczujące spojrzenia chłopaków. Niestety coraz trudniej było mu nad sobą panować i miał potrzebę porozmawiania ze swoim chłopakiem o tym co się wydarzyło.

school of idols & love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz