❣ 29 ❣

995 114 55
                                    

- Nana! Wstawaj! Dziś Wigilia! - Jaemin poczuł na ramionach ręce swojego przyjaciela, które zaczęły go szarpać na wszystkie strony.

- Renjun, przestań! - zaśmiał się chłopak i wyciągnął poduszkę spod głowy, a potem trzepnął nią lekko brązowowłosego.

- A więc tak to... - powiedział Renjun groźnym głosem i podszedł do swojego materaca.

Zanim Jaemin zdołał choćby ponownie podnieść rękę, jego przyjaciel już stał nad nim z poduszką, którą uderzał w brzuch chłopaka. Różowowłosy zasłonił się rękami i chichrając się, błagał Renjuna by ten go zostawił. Nana znalazł swój ratunek, kiedy brązowowłosy zmęczył się i jego ruchy stały się powolne. Wyciągnął szybko rękę w kierunku nogi przyjaciela, a gdy tylko ją złapał, pociągnął do siebie tak, że Renjun poleciał prosto na niego.

- Mam cię! - krzyknął uradowany Jaemin i przytulił przyjaciela.

- A mnie to nie zaprosicie do uścisku, co? - zaśmiał się Jeno, który akurat wszedł do pokoju, a potem położył się na swoich przyjaciołach.

Był wtorek i tak ja już wykrzyczał całemu światu Renjun, Wigilia. Wczorajszy dzień chłopcy spędzili na pomaganiu pani Lee w kuchni oraz panu Lee w ostatnich dekoracjach. Mimo iż święta będą spędzać tylko w piątkę, ponieważ rodzice Jeno uznali, że chcą poznać przyjaciół syna, a z rodziną spotkają się w przyszłym roku, wszystko musiało być perfekcyjne.

- Miłość wszędzie, radość wszędzie - w drzwiach stanął ojciec czarnowłosego i patrzył się na chłopców z uśmiechem. - Ale prezenty już nie... - powiedział tajemniczo.

- Prezenty?! - chłopcy zawołali chórem.

- Wiedziałem, że to was zainteresuje. Przebierzcie się szybko i podczas śniadania wyjaśnimy wam wszystko - pan Lee zaraz po tym ewakuował się, by chłopcy nie mogli zadać żadnych pytań.

Trójka spojrzała się na siebie, a następnie zerwała się z podłogi i podbiegli do swoich walizek. To był ich trzeci dzień tutaj, więc mało co jeszcze wypakowali. Jaemin wygrzebał z dna swojej torby czerwoną bluzę i założył do tego szare dresy, ponieważ na wigilijną kolację będą się przebierać już popołudniu. Gdy chłopcy się już ubrali, popędzili do kuchni ile sił w nogach.

- Wolniej! Nie zabijcie mi się na schodach! - upomniała chłopców mama czarnowłosego kiedy usłyszała ich szybkie kroki.

- Wybacz, mamo -odpowiedział tylko Jeno i usiadł przy stole razem z przyjaciółmi.

Pani Lee właśnie skończyła smażyć naleśniki i zaczęła je nadziewać bananami oraz słodkim twarożkiem. Chłopcy mimo iż umierali z głodu bardziej interesowali się tym co ma zamiar im powiedzieć tata Jeno.

- Najpierw zjedzcie, tylko wszystko, bo inaczej nie puszczę pary z ust - odpowiedział pan Lee kiedy go o to spytali, a jego mina sprawiała wrażenie, że męczenie chłopców sprawia mu przyjemność.

Trójka przyjaciół westchnęła, jednak zaczęła zajadać się naleśnikami, chwaląc mamę Jeno, za to jakie są pyszne. Renjun jednak nie mógł się powstrzymać od jednego komentarza.

- Niech pani mi wybaczy, ale Nana robi jednak lepsze - powiedział bez żadnych skrupułów brązowowłosy, a jego przyjaciel się aż zakrztusił.

- To prawda, mamo - zgodził się z chłopakiem Jeno i uśmiechnął się na widok wystraszonej miny swojego chłopaka.

- Robię ci te naleśniki od zawsze, więc naleśniki Jaemina rzeczywiście muszą być wyjątkowe, skoro wolisz jego - pani Lee podeszła do różowowłosego i położyła mu ręce na ramionach. - Może nam je jutro zrobisz?

school of idols & love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz