Rozdział 12

258 20 1
                                    

Od: Harry
Ten artykuł podoba mi się szczególnie.

Harry pisał ze mną już od rana, a zaczął mniej więcej wtedy, kiedy pierwsze zdjęcia z naszego wspólnego wypadu zaczęły pojawiać się w internecie. Okazało się, że jedyna fotografia, na której było widać moją twarz, była zamazana.

Chłopak podsyłał mi co chwila nowe linki do artykułów o nas. Ostatni, który mi przesłał, nosił tytuł Co on znowu wyprawia?

Parsknęłam śmiechem i otworzyłam na telefonie resztę artykułu. Te same zdjęcia, zabawne podpisy i brak mojej twarzy. A przynajmniej nie w dobrej jakości. Właśnie tego chciałam i byłam Harry'emu wdzięczna za to, że to zrozumiał.

Nagle zaczął dzwonić mój telefon, a byłam na zapleczu sklepu i w zasadzie udawałam, że pracuję. Spanikowana nie wiedziałam, co zrobić, bo nie chciałam odrzucać połączenia szatyna, ale równocześnie - kurcze no!

Odebrałam nim dźwięk telefonu mógłby zwrócić uwagę mojej mamy. Gdyby zobaczyła, że jeszcze nie kiwnęłam nawet palcem, wściekłaby się i strzeliłaby mi kolejny raz niepotrzebne kazanie.

- To który artykuł podoba ci się najbardziej? - Przyłożyłam telefon do ucha, słysząc głos Harry'ego i się uśmiechnęłam.

- Chyba ten ostatni - powiedziałam, starając się nie mówić zbyt głośno.

- Jak na razie to też mój faworyt - odparł. - Cieszę się, że tak dobrze to znosisz.

- Co masz na myśli? - zapytałam, marszcząc brwi.

- Myślałem, że zareagujesz na to wszystko inaczej. Wiesz o co mi chodzi? Nasze zdjęcia i te wszystkie plotki. Myślałem, że od razu się ode mnie odsuniesz.

- Ej, na razie nigdzie się nie wybieram. - Dlaczego to powiedziałam? - To znaczy... nie jestem typem osoby, która innych zostawia. Poza tym, postarałeś się. Prawdopodobieństwo, że ktoś mnie pozna po tych zdjęciach jest bardzo małe.

- Następnym razem musimy spotkać się w jakimś mniej publicznym miejscu - stwierdził. - To, że tym razem nam się udało, nie znaczy, że uda nam się kolejny raz.

- Niestety - mruknęłam, wzdychając.

- Chyba już wiem nawet gdzie - powiedział. - Ale jeszcze muszę się zastanowić.

- Może ja na coś wpadnę - uznałam, wzruszając ramionami.

- Jestem otwarty na twoje propozycje - oznajmił melodyjnym tonem.

- Tak właśnie powinno być - odparłam i przycisnęłam telefon bliżej ucha. - Słuchaj, muszę teraz kończyć. Ale możemy zdzwonić się później.

- Jasne. - Oparłam się o ścianę. - Lubię cię słuchać, Amadea.

- Dziękuję - powiedziałem cicho i nieśmiale.

- To do później - dodał i nim zdążyłam odpowiedzieć, rozłączył się. Też lubiłam go słuchać, ale z jakiegoś powodu tego nie powiedziałam. Zachowałam to na inną okazję.

Kiedy myślałam o tym, co się ostatnio wydarzyło, ciągle wracały do mnie męczące myśli. Zastanawiałam się, co będzie, jeżeli moja rodzina dowie się o spotkaniach z Harrym. Jak zareagują na to, że ktoś obcy mnie obserwuje, robi mi zdjęcia i sprzedaje je za niezłe pieniądze? Może byliby nawet zadowoleni z tego powodu. Może wcale nie martwiło by ich to, jak się czuję w tej całej sytuacji. Nie potrafiłam tego ocenić i spodziewałabym się po nich wszystkiego.

Rozerwałam pierwsze pudełko z brzegu, w którym znajdowały się cukierki. Obok siebie miałam pojedyncze koszyki, do których zaczęłam wsypywać różnorodne słodycze. Chciałam to zrobić jak najszybciej, ponieważ wybierałam się później na wykłady.

W sumie ciekawiło mnie to, jak Harry spędzał swój czas. Aktualnie nie grał w żadnych filmach, a kiedy chciał się ze mną umówić, był gotowy zgodzić się na każdą datę. Składając wszystkie te fakty w całość, odnosiłam wrażenie, że w zasadzie nic nie robił. Jednak co mu się dziwić, w zasadzie nie musiał.

Szatyn prowadził całkiem inne życie niż ja i nie chciałabym, żeby się dowiedział o tym, w jakiej sytuacji jest moja rodzina. Wiedział już o moich studiach i pracy w teatrze, ale wstydziłabym się mówić mu o pomaganiu rodzicom w sklepie, bo nie było nas stać na zatrudnienie kogoś, lub o tym, że większość moich zarobków oddaję mojej rodzinie. Nie potrafiłabym mu powiedzieć, ile razy ze łzami w oczach rwałam te cholerne pudełka, wiedząc, że mój dzień się dopiero zaczął. Nie lubiłam dzielić się swoimi zmartwieniami, bo nie chciałam innych obciążać. To był ciężar, który był do zniesienia, a przechodziłam już przez gorsze sytuacje. Dlatego wolałam w dalszym ciągu przynajmniej udawać silną, niż podzielić się z kimś moim bólem.

liczba słów: 659

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz