Rozdział 18

209 15 0
                                    

- Była taka szczęśliwa - opowiadałam półszeptem. Siedziałam na balkonie, który miał może trzy metry kwadratowe i był zawalony miotłami mamy. - Musiałbyś to zobaczyć.

- Chciałbym zobaczyć to, jak ty się cieszyłaś - stwierdził Harry.

- Skąd wiedziałeś? - zapytałam, opierając się o ścianę i spoglądając w dół. Ulice były dosyć spokojne jak na szóstą rano.

- Co wiedziałem?

- No to, że mnie tak bardzo ucieszy szczęście Lily - odparłam. - Nie myślałam, że tak będzie a ty to przewidziałeś.

- Po prostu widziałem, że cię to martwi - powiedział. - Zazwyczaj kiedy coś nas gnębi, czujemy wielką ulgę, gdy potrafimy się od tego uwolnić.

- Chyba... tak - mruknęłam, przytakując. - Dzięki Harry.

- Nie masz za co dziękować - uznał. Z rana miał lekką chrypkę w głosie. - A teraz idź się jeszcze połóż. W końcu nie masz dzisiaj zajęć. Wykorzystaj to.

Harry zapamiętał sobie, że nie musiałam tego dnia na uniwersytet, jednak nie wiedział, że czeka mnie praca w sklepiku rodziców oraz zmiana w teatrze. Nie wiedział też, że wstałam już przed piątą, żeby zmieścić w swój dzień jeszcze naukę. Stwierdziłam, że zrobię przerwę, kiedy zauważyłam wiadomość od niego. Zamiast odpisywać, zaparzyłam herbatę i od razu do niego zadzwoniłam.

- Tak zrobię - skłamałam i czułam się źle z tym, że nie potrafię mu powiedzieć prawdy. - A ty? Dlaczego tak wcześnie wstałeś?

- Nie chciało mi się już spać - odpowiedział. - Poza tym mam dzisiaj jeszcze kilka spraw do załatwienia. Między innymi czeka mnie spotkanie z Thaną.

Usłyszałam jak Harry wzdycha i nie musiałam go widzieć, żeby wiedzieć, że zmarszczył brwi i zmrużył oczy. Robił tak, kiedy się denerwował, a na jego czole tworzyły się zmarszczki.

- Jak bardzo publiczne? - zapytałam, przygryzając wargę. Wiedziałam, że te spotkania to nie dokońca jego wybór, ale wolałabym oczywiście, żeby ich nie było.

- Idziemy na spacer. Nic wielkiego - powiedział. - Jednak muszę z nią wymienić parę słów i obgadać pewną sprawę. Trochę się stresuję, bo myślę, że może ją to zaboleć.

- Wszystko będzie dobrze - zapewniłam szatyna i nie dopytywałam, co dokładnie miał zamiar z nią omówić. Gdybym wiedziała, moje słowa niekoniecznie zabrzmiałyby tak pewnie, bo uświadomiłabym sobie, że niekoniecznie wszystko będzie w porządku.

Zaczęłam się też zastanawiać, czy ją znowu pocałuje. Jeżeli ona nie wie, że ich związek jest ustawką, to raczej nie będzie się nawet dłużej nad tym zastanawiał i po prostu dla zasady złączy ich usta. Poza tym szatyn przecież był aktorem. Udawane pocałunki to dla niego pewnie nic wielkiego.

Nie powinno mnie to też w sumie obchodzić. Nie byliśmy razem i nie czułam też koniecznie potrzeby zbudowania z Harrym związku. Chłopak był dla mnie przyjacielem, który może i starał się mnie momentami onieśmielić, ale to jeszcze nic nie znaczyło.

- Mam nadzieję - burknął po chwili Harry.

- Jestem tego pewna - dodałam, odpychając się od ściany. Zajrzałam przez szklane drzwi do salonu, upewniając się, że nikt tam nie siedzi. - Powiedz mi później jak poszło.

- W porządku - odparł. - Zadzwonię wieczorem.

- Okay. To do wieczora - powiedziałam, łapiąc za klamkę drzwi i powoli otwierając balkon.

- Cześć Dea. - Usłyszałam w słuchawce, zanim się rozłączył. Odniosłam wrażenie, że posmutniał, ale nie wiedziałam, jakiej formy pocieszenia potrzebował. Poza tym byłam beznadziejna w pocieszaniu i pewnie poczułby się przeze mnie jeszcze gorzej.

Wstąpiłam do salonu, zamykając za sobą ostrożnie drzwi. Nie chciałam budzić Lily i mamy, które obie jeszcze były w domu. Ojciec tym razem zajął się sklepem z rana, chcąc, żeby mama odpoczęła.

Skierowałam się do kuchni, w której przedtem przygotowałam sobie w dzbanku herbatę. Nalałam jej do błękitnego kubka z kotkami. Był to najbrzydszy kubek, jaki posiadaliśmy, ale była to też przeze mnie kupiona pamiątka z nad morza. Czekałam tylko, aż przypadkiem go rozbije i będę mogła wyrzucić.

Usiadłam przy stoliku, kładąc obok siebie telefon i zamknęłam oczy, przykładając kubek do ust. Ciepła para ogrzewała w przyjemny sposób moją twarz.

Odstawiłam nagle kubek, chowając twarz w dłoniach. Zmarszczyłam czoło, przerywając chwilę spokoju, którego zaznałam.

Byłam niesamowicie zestresowana. Z jednej strony było to spowodowane uniwersytetem i pracą, z drugiej strony denerwowałam się z powodu Harry'ego. Spotykałam się z nim, wiedząc, że oficjalnie jest w związku z inną dziewczyną. Dla mnie i dla niego oczywiste jest to, że wszystko jest udawane, jednak dla reszty świata już nie. Po co ja się w to wszystko pcham?

Martwiło mnie też to, jak poczuje się Thana. To miła dziewczyna i ma uczucia do szatyna, które on ewidentnie odrzuca. Czułam się źle, robiąc jeszcze większe zamieszanie. Jeżeli on jej złamie serce, to będzie to także moja wina.

To wszystko nie dawało mi spokoju, kiedy nie byłam zajęta czymś innym. Dlatego wstałam ze swojego miejsca, zostawiając w kuchni herbatę i wróciłam do nauki, chcąc chociaż przez chwilę nie musieć o tym myślić.

liczba słów: 755

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz