Rozdział 16

262 18 2
                                    

Propozycja Harry'ego jedynie zmotywowała mnie do działania. Naprawdę chciałam zapłacić za lekcje Lily sama i zdążyłam się także przyzwyczaić do myśli, że w pewien sposób mi na tym zależy. Moja siostra za bardzo przypominała mi mnie i nie mogłam patrzeć na to, jak młodsza wersja mnie marnuje życie z powodu rodziców.

Właśnie wychodziłam z teatru po swojej dodatkowej zmianie. Wypłatę za nadgodziny otrzymywaliśmy zawsze końcem tygodnia, dlatego byłam w stanie się wyrobić z zebraniem pieniędzy.

Zeskakując ze schodków, zauważyłam czekającego na mnie Harry'ego po drugiej stronie ulicy. Pomachałam mu, a on odmachał i poprawił okulary przeciwsłoneczne, które były częścią jego kamuflażu. Przez chwilę zastanawiałam się, czy te okulary to na pewno dobry pomysł. W końcu jest ciemno i kto normalny nosiłby o tej porze przyciemniane okulary? Jednak Harry zapewniał mnie, że wie, co robi.

Rzuciłam dwa krótkie spojrzenia w lewo i prawo, upewniając się, że nic nie jedzie i przebiegłam na drugą stronę, rzucając się chłopakowi w ramiona. Natychmiast przyciągnął mnie do siebie, przypominając mi o wczorajszym wieczorze.

- Te rzeczy, które o mnie mówiłaś - zaczął, drapiąc się po karku. Był wyraźnie zakłopotany. - To było miłe. Nikt jeszcze nie otworzył się przede mną w ten sposób.

Uśmiechnęłam się, nie będąc pewna, co powiedzieć i oparłam głowę na ramieniu szatyna. Szliśmy powoli w stronę mojego mieszkania, trzymając się za ręce.

- Mogę cię o coś zapytać? - zapytał chłopak.

- Jasne - odparłam, zatrzymując się wraz z Harrym ze względu na czerwone światło.

- Co to za przeszłe relacje? - Uniosłam głowę, spoglądając na niego. - Mówiłaś, że to one cię blokują.

- To wydarzyło się już jakiś czas temu. - Mówiąc to, w mojej głowie odegrały się pojedyncze wspomnienia. Minęła dosłownie chwila, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy i zauważyłam niekontrolowane drżeni mojej wargi.

- Jeżeli nie chcesz, nie musisz o tym mówić - przerwał mi szatyn, ściskając moją dłoń.

- Byłam po uszy zakochana w pewnym chłopaku, który kochał mnie tylko wtedy, kiedy mu to pasowało - powiedziałam z grymasem na twarzy. - Jednak spostrzegłam to dopiero długi czas po tym, jak zerwaliśmy kontakt. Wcześniej uznałam, że to wszystko chyba moja wina i właśnie to sprawiało mi największy ból.

- Byliście długo razem? - Przeszliśmy na czerwonym, ponieważ nic nie jechało.

- Nie byliśmy nigdy razem - odpowiedziałam, wzruszając ramionami.

- Przyjaciele z korzyściami? - Harry uniósł brwi.

- Nie - parsknęłam śmiechem, kręcąc głową. - Po prostu nie zapytał mnie nigdy o to, czy chcę być jego dziewczyną i nie przedstawiał mnie też jako swoją dziewczynę. Poza tym nie dochodziło między nami do niczego większego niż pocałunki.

Mark i ja byliśmy partnerami w kursie tańca, a poza kursem jedynie udawał, że się mną interesuje. Poza tym nasza dwójka cieszyła się większą popularnością, kiedy na zdjęciach wyglądaliśmy na prawdziwą parę. Byłam pewna, że on dobrze o tym wiedział, ale uświadomiłam to sobie zbyt późno.

- Wciąż za nim tęsknisz? - zapytał nieśmiale, na co natychmiast zaczęłam kręcić głową.

- Za żadne skarby - odparłam. - Jednak nie lubię o tym myśleć. Zmarnowałam tyle czasu i czuje się źle z tym, że mu zaufałam. I to dlatego właśnie...

- ...nie potrafisz się otworzyć - dokończył, wiedząc, co chcę powiedzieć.

Przytaknęłam, spuszczając wzrok. Czasami myśl ile czasu zmarnowałam na Marka, wzbudzała we mnie pewien rodzaj wstydu. Wstydziłam się głównie za swoją ślepotę i momentami trudno było mi uwierzyć w to, że nie zauważyłam, jak sprytnie owinął sobie mnie w okół paluszka.

Robiłam to, co ode mnie chciał. Jeżeli odbywał się w pobliżu jakiś bal, a on miał ochotę się tam wybrać, to nawet nie pytał mnie o to, czy mam czas. Po prostu nas zapisywał na listę gości bez mojej wiedzy, a ja nigdy nie odważyłam się na to zareagować w negatywny sposób.

Wieczorek taneczny w następny piątek? Jasne, że Dea będzie.

Dodatkowa lekcja? Dea chętnie przyjdzie.

Potrzebujemy kogoś do młodszych grup? Dea świetnie spisze się jako asystentka.

Właśnie w ten sposób zawsze pojawiałam się wszędzie o niemal każdej porze. Tak jak tego chciał Mark. I nikt nigdy mnie nie zapytał osobiście o to, co ja o tym wszystkim sądzę.

- Nie wiem, czy zauważyłaś. - Spoglądnęłam ponownie na Harry'ego. Podobało mi się to, jak światło lamp ulicznych oświetlało jego twarz. - Ale otworzyłaś się dzisiejszego wieczoru przede mną wiele razy. Nawet teraz.

- To prawda - stwierdziłam, unosząc kąciki ust.

- I czy jest to takie złe? - zapytał mnie, rzucając krótkie spojrzenie na nasze splecione dłonie.

- Chyba nie - odparłam, układając głowę ponownie na ramieniu zielonookiego. - Ale z tobą jest jakoś inaczej.

Odsunęłam się powoli od szatyna, unosząc wzrok. Na jego twarzy zagościł uśmiech i zaskoczenie. Raczej nie spodziewał się tego, że go w ten sposób przywitam, ale jakoś wydawało mi się to na miejscu. Po prostu czułam się z Harrym dobrze i chciałam mu to pokazać.

- Dzięki, że przyszedłeś - powiedziałam, poprawiając ramiączko swojego plecaka.

- Daj mi to - rzekł, wskazując na mój bagaż i ignorując moją wypowiedź. Wziął ode mnie plecak, zarzucając go sobie przez ramię. Później złapał za moją dłoń i zaczął prowadzić nas w stronę stacji tramwajowej. - Dzięki, że do mnie zadzwoniłaś.

- Chciałam z tobą pobyć - oznajmiłam, wzruszając ramionami i natychmiast tego pożałowałam. Dlaczego mu to powiedziałam? Poczułam jak moja twarz zaczyna się nagrzewać, więc schowałam ją za włosami.

- Ja tak samo - odparł szatyn, mile mnie zaskakując. - Dlatego dziękuję, że zadzwoniłaś. W domu niezmiernie bym się nudził.

Byłam ciekawa tego, jak i gdzie mieszkał Harry. W prawdzie wspominał ostatnio o apartamencie, ale byłam prawie pewna, że nie był to apartament w stylu tego, w którym od lat żyłam wraz z rodzicami i Lily. Nigdy nie wspominał o tym, żeby mieszkał z kimś, więc mogło to znaczyć, że nie tylko ma własny pokój, ale i całe dla siebie mieszkanie. Mógł bez obaw śpiewać pod prysznicem i chyba tego mu zazdrościłam w pierwszej chwili najbardziej.

Harry był pod tym względem wolny i mógł robić co chce. Czasami nie rozumiałam, dlaczego nie opuścił Londynu już dawno temu. Stwierdziłam, że może coś go tu trzymało, coś, o czym mi jeszcze nie powiedział. Zastanawiałam się, na ile on był ze mną otwarty. Zawsze odnosiłam wrażenie, że zawsze mówi mi to, co mu w danej chwili chodzi po głowie. Jednak tak wcale nie musiało być i zrozumiałam, że powinnam być ostrożniejsza z tym, co mu wyznaję.

liczba słów: 1006

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz