Rozdział 45

170 13 6
                                    

Wlałam resztę wody z konewki do doniczki, odchylając lewą dłonią delikatnie liście zielonej rośliny. Usłyszałam jak drzwi za mną się otwierają i odwróciłam się w ich stronę, widząc Harry'ego z kubkiem z paluszkami w ręce i dwoma szklankami na picie.

- Jednak nie mogłaś im dać spokoju? - zapytał mnie, odnosząc się do roślin. Jego wzrok zatrzymał się na konewce.

- Krzyczały: Wody! Wody! Harry nie daje nam pić! - powiedziałam, piszcząc wysokim głosikiem. Szatyn parsknął śmiechem, kręcąc lekko głową w prawo i w lewo.

- I wtedy ty się nad nimi zlitowałaś, tak? - dopytał, siadając na drewnianej ławeczce. Kilka dni temu nie byłam nawet w stanie zauważyć, że w bałaganie Harry'ego stoi ławka. Doprowadził swój taras do cudownego stanu.

- Właśnie tak - odparłam, przytakując. Odłożyłam na bok pustą konewkę i zajęłam miejsce obok chłopaka. - Twój trawnik też domaga się mojej pomocy.

- Poczeka - stwierdził zielonooki, patrząc się na mnie. Wydawał się lekko zmartwiony. - Na razie to ja się domagam twojej uwagi.

- Zamieniam się w słuch - oznajmiłam, zabierając ze stolika notes szatyna.

- Hej, hej, to nie twoje. - Wyciągnął palce w moją stronę, ale wciąż nie był w stanie dosięgnąć swojego zeszytu. Wywrócił oczami, uśmiechając się. Uniosłam do góry brew, trzymając jego własność wysoko nad głową.- No czego chcesz?

- Chcę, żebyś mi coś z niego przeczytał - powiedziałam, wystawiając twarz do słońca, czując jak jego promienie łaskoczą moją skórę. - A później zajmiemy się twoją przemową.

- No, dobrze. - Wziął z mojej dłoni swoją własność, otwierając jakąś przypadkową stronę. Przybliżyłam się do szatyna, opierając głowę na jego ramieniu, podczas gdy on przewracał następne strony.

- Myślisz czasami o nas i przyszłości? - zapytałam, kładąc rękę na jego udzie i zaczęłam go delikatnie głaskać.

- Co masz na myśli? - Wygiął swój zeszyt, zatrzymując się na jednej ze stron, na której zauważyłam drobne rysunki i dłuższy tekst.

- Czy widzisz mnie w swojej przyszłości? - Sformułowałam pytanie w inny sposób, patrząc w dal. Właśnie tam ciągnął się mały ogródek szatyna.

- Widzę cię w niej - odpowiedział i zasłonił moją dłoń swoją. - Ale nie tutaj. Nie w Londynie.

- Gdzie? - Wiedziałam, że Harry nie chciał mieszkać przez resztę życia w Londynie, bo mówił mi o tym, podczas naszej pierwszej randki. Jednak wtedy jeszcze nawet nie wpadłam na pomysł, że mogłabym stać się częścią jego życia. Teraz coraz bardziej w to wierzyłam.

- Chyba chciałbym zostać w Anglii, ale znaleźć się w jakimś spokojniejszym miejscu - stwierdził po chwili zastanowienia się. - Zawsze marzyło mi się miejsce, z którego nie miałbym daleko nad morze. Mógłbym spędzać na plaży całe dnie.

- Nie znudziłoby ci się codzienne leżenie na plaży?

- Wątpię - odparł i ścisnął lekko moje palce.

- A aktorstwo? Wciąż nie zastanawiasz się nad powrotem? - Spojrzałam na chłopaka, który przygryzł wargę. Utkwił wzrok w swoim zeszycie.

- Właściwie to od jakiegoś czasu chodzi mi to po głowie - przyznał, wzruszając ramionami. - Nicholas mówił mi o tym castingu i stwierdził, że szukają kogoś jak mnie. Myślę o tym prawie cały czas.

- Byłbyś świetny. Zawsze ci to mówię - Objęłam szatyna wolną ręką, układając głowę na jego klatce piersiowej. - Potrzebujesz więcej wiary w siebie.

- Nie robiłem tego od kilku lat. Wiesz przecież, co o tym sądzę - burknął, wplatając palce w moje włosy i masując kciukiem mój kark.

- Chciałabym, żebyś spróbował - rzekłam. - Nie możesz przez resztę życia siedzieć na tyłku. Na razie stoisz w miejscu.

- Masz niestety rację - odparł, wzdychając. - Przemyślę to jeszcze.

Odkleiłam się od chłopaka, pozostawiając na jego ustach szybki pocałunek. Wskazałam na jego zeszyt, chcąc, aby zaczął mi czytać.

Harry przez chwilę był jeszcze w swoim świecie, zanim w końcu wziął notes między palce. Spoglądnął na mnie i przekręcił się w moją stronę. Oparł głowę o ścianę i zaczął czytać.

- W końcu ją pocałowałem. A raczej to ona mnie pocałowała, bo chociaż tego nie zauważa, jest w niej czasami więcej odwagi niż we mnie kiedykolwiek było. - Chłopak przerwał na chwilę, upewniając się, że słucham. Przytaknęłam, chcąc, żeby mówił dalej. - Jej usta smakowały jak truskawki i nie próbuję tym porównaniem w żadnym wypadku brzmieć poetycznie lub romantycznie. Po prostu od jakiegoś czasu używa tej delikatnej czerwonej pomadki, która pachnie truskawkami. Była to jedna z tych pomadek, które zazwyczaj widziałem w dłoniach małych dziewczynek. Przynajmniej wyglądała bardzo podobnie. Dzieci namawiały swoje mamy na różne szminki, ale one kupowały im te śmiesznie tanie, lepkie, różowo-czerwone pomadki o różnych smakach. I... właśnie tak smakowały jej usta, a gdybym wcześniej nie stchórzył, już dawno bym o tym wiedział.

Uniósł ponownie wzrok, wzruszając ramionami i zacisnął wargi. To, co napisał było słodkie. Sam fakt, że sobie to zapisał trochę mnie zadziwił. Ale w końcu mówił, że pisze w swoim pamiętniku też o mnie i nie wiem, czego się w sumie spodziewałam.

- To zwykły opis, ale... chciałem to zapamiętać - wykrztusił, drapiąc się po karku.

- Nie jesteś tchórzem - wtrąciłam, przyglądając się chłopakowi.

- Staram się nie dać tego po sobie poznać - odparł, chcąc odłożyć notes, ale wzięłam go w swoje ręce i złapałam za długopis, który leżał na stole. Harry nic nie powiedział, ale przyglądał mi się uważnie.

- Mogę coś w nim zanotować? - zapytałam, mając nadzieję, że się zgodzi. Szatyn przygryzł w zamyśleniu wargę, ale ostatecznie przytaknął.

Otworzyłam jego pamiętnik na tej samej stronie, co wcześniej. Pod ostatnim zdaniem, było dosyć miejsca na moją notatkę.

- Pocałunek wydarzył się... - mówiłam na głos, zapisując równocześnie słowa. - ...w odpowiednim czasie. Wszystko dzieje się w swoim czasie. Dea nie chciała pocałunku wcześniej... może zaczęłaby się wahać później.

Uniosłam wzrok z nad kartki, widząc, że Harry się uśmiecha, obserwując mnie.

- Wtedy był ten idealny moment - dokończyłam, rysując obok uśmiechniętą buźkę. Zamknęłam pamiętnik chłopaka i oddałam mu go.

Nim zdążyłam przyciągnąć do siebie rękę, on za nią złapał i przyłożył ją do swoich warg. Uniosłam do góry kąciki ust i spuściłam onieśmielona wzrok. To niesamowite, ale po tak długim czasie wciąż czułam przy nim te same motylki w brzuchu, które czułam za pierwszym razem.

- Kocham cię - powiedział, splatając nasze palce i za każdym razem, kiedy wypowiadał te słowa, wiedziałam, że są szczere. Po prostu byłam tego pewna. Tak samo Harry mógł mieć pewność, że kiedy mówiłam, że go kocham, też miałam właśnie to na myśli.

liczba słów: 991

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz