Rozdział 15

342 20 1
                                    

- Moja kuzynka wyjechała dwa tygodnie temu na miesiąc za granicę - tłumaczył Harry, prowadząc mnie po schodach na górę. - Zostawiła mi swoje klucze i prosiła mnie, żebym wpadł w tym czasie kilka razy i podlał kwiaty. Ma ich naprawdę dużo. A mówiąc dużo mam na myśli dużo.

Zatrzymaliśmy się przed wąskimi drewnianymi drzwiami, a Harry wyciągnął z kieszeni swoich spodni klucze.

- Na pewno nie będzie jej przeszkadzało, że tu jesteśmy? - zapytałam niepewnie, unosząc brew.

- Nie. Gdybym jej nie powiedział, nawet by nie wiedziała - odparł, otwierając drzwi. - Poza tym jestem tu z powodu jednej jedynej atrakcji, której ja w swoim apartamencie niestety nie mam.

- Co masz na myśli? - Szatyn przepuścił mnie przodem i pierwsze z czym się spotkałam, to doniczki wypełnione różnymi roślinami. Harry na pewno nie kłamał, mówiąc, że jest tego tutaj dużo.

- Zobaczysz - odparł, uśmiechając się. Zamknął drzwi i zdjął buty. - Najpierw muszę podlać kwiaty. Później o nich zapomnę.

- Pomogę ci - oznajmiłam, także pozbywając się szybko butów i idąc za chłopakiem, który ruszył w nieznanym mi kierunku.

Zatrzymał się w pomieszczeniu, które niewątpliwie było kuchnią i podszedł do zlewu, przy którym stały dwie konewki. Spojrzał przez swoje ramię, upewniając się, że jestem obok.

- Bardzo ładnie wyglądasz - powiedział, posyłając mi ciepły uśmiech. Miałam na sobie kremowy sweterek i dżinsy po mamie. Nic nadzwyczajnego.

Szatyn zaczął napełniać konewki wodą z kranu.

- Dziękuję. - Odwróciłam wzrok, nie będąc przyzwyczajona do miłych słów ze strony szatyna. Lubił je wtrącać wtedy, kiedy się tego najmniej spodziewałam.

- Masz - powiedział, na co uniosłam wzrok. Wręczył mi jedną z konewek. - Możesz zacząć w kuchni. Jeżeli skończy ci się woda, to zlew jest tutaj.

- Dobrze - odparłam, próbując zdmuchnąć z twarzy swoje włosy. Harry zauważając, że się męczę, pomógł mi i zaczesał pojedyncze blond kosmyki za moje ucho.

- Dzięki - wymamrotałam i prędko się od niego odsunęłam, podchodząc do pierwszej rośliny. Usłyszałam cichy śmiech szatyna, który musiał zauważyć, jak szybko od niego odskoczyłam i poczułam moje nagrzewające się policzka.

Woda starczyła mi na wszystkie kwiaty, które znajdowały się w kuchni. Stanęłam więc nad zlewem i zaczęłam napełniać konewkę na nowo. W między czasie zjawił się obok mnie Harry, który zajął się doniczkami w salonie. Oparł się o blat, patrząc się na mnie.

- Daj mi chwilę - powiedziałam, kiedy woda wypełniła połowę plastikowego naczynia.

- Nie spieszy nam się - rzekł, spokojnym tonem. - Mówiłaś, że mieszkasz z rodzicami, prawda?

- Tak - przyznałam niechętnie. Już dawno bym się wyprowadziła, gdyby nie nasza sytuacja finansowa.

- Mają jakieś wymagania, co do godziny twojego powrotu? - zapytał.

- Niby nie, ale wiem, że nie lubią pobudek w samym środku nocy - odpowiedziałam. - Nie martw się tym. Mogę zostać, ile chcesz. Po prostu będę musiała zachowywać się bardzo cicho, jak przyjdę do domu.

- Po pierwsze zostaniesz, ile ty chcesz, nie ile ja chcę - zaznaczył. - Po drugie, właśnie marnujesz wodę.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając do zlewu i prędko zrozumiałam, o czym mówił Harry. Szybko zatrzymałam wodę, która wciąż płynęła z kranu i wylałam małą jej ilość z pełnej konewki.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz