Rozdział 20

258 21 3
                                    

Skrzyżowałam ramiona, czując jak zimny wiatr muska moją skórę. Czarne dżinsy opinały moje nogi, a biała koszulka zwisała z ramion. Była trochę za duża i co chwila musiałam ją poprawiać. Dodatkowo nie chroniła mnie od chłodnego powietrza, a na nieszczęście zapomniałam swojej bluzy w domu.

Nagle zatrzymał się przede mną samochód i zauważyłam jak Harry spuszcza szybę, pochylając się nad siedzeniem.

- Wsiadaj zanim mi tu zamarzniesz - rzucił, otwierając drzwi samochodu.

Uśmiechnęłam się, wskakując do czarnego Mercedesa szatyna. Wrzucilam plecak na swoje kolana i zamknęłam za sobą drzwi. Kiedy zapinałam pasy, Harry wyjechał i wziął moją dłoń w swoją, muskając ją swoimi wargami.

- Jesteś zmęczona? - zapytał, skręcając w lewo i opuszczając powoli centrum miasta.

- Pilnowałam dzisiaj tylko na sali - odparłam. Chłopak puścił moją rękę, układając palce na kierownicy.

- Musisz wtedy cały czas stać?

- Prawie cały czas. - Przytaknęłam. - Polega to głównie na podpieraniu drzwi przez niemal trzy godziny.

- Brzmi niesamowice... - zaczął, marszcząc czoło. - ...nudno.

- Właśnie tak jest - oznajmiłam, wzruszając ramionami. - Jedyny plus to przedstawienie. Dzisiejszą sztukę widziałam już chyba ze sto razy niemal w całości.

Harry zagwizdał, podkreślając swoje zaskoczenie.

- Pewnie mogłabyś już sama w nim zagrać - stwierdził, unosząc kąciki ust. - Powinnaś znać wszystkie kwestie na pamięć.

- Myślę, że znam - uznałam, śmiejąc się. - Gdyby jeden z głównych aktorów nagle zasłabł, jestem w stanie wskoczyć na scenę i dokończyć jego solówkę.

- Chciałbym to zobaczyć - powiedział rozbawiony.

- Później by mnie pewnie zwolnili - prychnęłam, kręcąc głową.

- Za uratowanie przedstawienia? - Harry uniósł brwi. - Raczej powinnaś dostać premię.

- To chyba nie tak działa - odparłam, opierając głowę o siedzenie, przyciągając plecak na moich kolanach bliżej siebie i obejmując go.

Spoglądnęłam na szatyna, obserwując to, jak w skupieniu prowadzi samochód. Prawą ręką podkręcił temperaturę i wyłączył radio, które niepotrzebnie grało w tle, ponieważ i tak je zagłuszaliśmy rozmową.

- Przypomniało mi się ostatnio coś - oznajmił Harry, powstrzymując się od uśmiechu.

- Co takiego? - zapytałam niepewnie.

- Kiedy się spotkaliśmy w teatrze... - zaczął, parkując samochód przy wejściu do jakiegoś parku. Nigdy tu nie byłam. - ...zaczęłaś wtedy opowiadać mi o Mozarcie, a ja ci przerwałem.

- Ale to nic takiego - mruknęłam, odwracając wzrok i otworzyłam plecak, udając, że czegoś w nim szukam.

- Dokończ to, co wtedy chciałaś powiedzieć. - Harry wyłączył motor, wyjmując kluczyki. Następnie otworzył schowek przede mną, zabierając z niego komórkę.

- Nie wiem, na czym skończyłam - odparłam nieśmiale, zamykając swój plecak.

- Ja wiem - powiedział zielonooki, wysiadając. Przebiegł przed samochodem i otworzył drzwi po mojej stronie, podając mi swoją rękę.

Wyszłam z pomocą szatyna na zewnątrz i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Harry w tym czasie, zdążył już podejść do bagażnika i wyjął z niego dwa koce oraz torbę średniej wielkości. Zarzucił ją sobie przez ramię, zamykając samochód i podszedł do mnie.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz