Rozdział 59

146 13 4
                                    

- Myślę, że im się spodobał - powiedział Nicholas, na co podekscytowana ścisnęłam jego ramię.

- Wiesz, ile to dla niego znaczy? - Szliśmy długim korytarzem do garderoby. - Strasznie się denerwował przed castingiem.

- Naprawdę niepotrzebnie. Wiem, że jest jednym z faworytów - dodał i uśmiechnął się. - Dobrze się spisał.

- Wiedziałam, że jest świetny! - Klasnęłam w ręce, na co Nicholas lekko podskoczył. Zaczął się śmiać.

- Jak już będzie pewna obsada, niech mi da znać, czy dał radę. - Mężczyzna usiadł na krześle w swojej garderobie. Wziął do ręki buteleczkę z płynem do zmywania makijażu. - Jestem dobrej myśli.

- Ja tak samo - odparłam z uśmiechem i klapnęłam na kanapie za nim. Nicholas zaczął pozbywać się pozostałości podkładu i pudrów.

Zdjęłam z włosów gumkę, rozpuszczając je. Rzuciłam krótkie spojrzenie na zegarek na moim nadgarstku, sprawdzając godzinę.

- Mam cię może dokądś odwieźć? - zapytał, odnajdując w lustrze mój wzrok.

- Dziękuję, ale akurat jestem dzisiaj samochodem - odpowiedziałam z lekkim kiwnięciem głowy. - Będę widziała się z Harrym i módl się, żebym niczego nie wypaplała.

- Nie wypaplasz - stwierdził i zmarszczył brwi. - Z resztą, nawet jak mu powiesz, nic się nie stanie. Ale nic jeszcze nie jest pewne. Nie chcę, żeby zrobił sobie niepotrzebnie nadzieję, gdyby jednak wybrali kogoś innego.

- Jasne. Masz rację - zgodziłam się, przytakując.

- Niestety bycie jednym z faworytów niezawsze starcza - powiedział, wyrzucając zużyte waciki do kosza na śmieci.

- Prawie nigdy, szczerze mówiąc. - Wstałam i wypuściłam ciężki wydech. Skrzyżowałam ramiona i przystąpiłam z nogi na nogę. - Dzięki Nicholas. Za wszystko, co robisz.

Mężczyzna spoglądnął na mnie i uniósł kąciki ust. Odwzajemniłam jego uśmiech i nie musieliśmy już więcej mówić. Wiedział, za co mu byłam wdzięczna. Pożegnałam się z nim i ruszyłam schodami w dół, zabierając z garderoby swoje rzeczy.

W ostatnim czasie Nicholas był dla mnie jak rodzic, który posiadał te cechy, których się doszukiwałam we własnych rodzicach, ale których u nich nigdy nie znalazłam. Miał duże serce i nieraz pozwalał mi wpadać po przedstawieniu do siebie, aby wymienić chociażby kilka zdań. Słuchał mnie i próbował zawsze wzbudzić we mnie jakąś ciekawą myśl. Także Harry'ego przygarnął pod swoje skrzydła. Zdawał się być człowiekiem bez grama złych intencji.

><

- Nie wiedziałem, że można zbić na paru zdjęciach takie pięniądze. - Uśmiechnął się szyderczo i upił łyk wina. - A to dopiero początek.

- Myślałam, że masz ją gdzieś - mlasnęła dziewczyna stojąca nad nim. - Miałeś wysłać tam jedno zdjęcie, a wykopujesz teraz jakieś stare... co to w ogóle jest?

- Zostaw to - burknął i wyrwał jej z rąk album ze zdjęciami. Znajdowały się w nich jego fotografie z dzieciństwa. Poznał Deę w wieku szesnastu lat, kiedy ona właśnie kończyła czternaście lat. Pamiętał dokładnie swoje zadziwienie tym, jak szybko ta drobna blondynka załapywała nowe figury i kroki w tańcu. Lubiła się uczyć i słuchała się go. Podobało mu się to, bo nie znosił marudzących dziewczyn.

Amadea też marudziła, ale nie przez cały czas. Zazwyczaj siedziała cicho, jednak czasami miała niespodziewane napady mówienia. Nie zamykała jej się wtedy buzia i zaczynała gubić się we własnych słowach. Wzrok zazwyczaj zatrzymywała na jednym punkcie. Czasami go spuszczała. Zdarzało jej się gestykulować rękoma, jednak robiła to rzadko. Nienawidził tego i zazwyczaj jej przerywał. Mówił, że jeżeli będzie zachowywała się w ten sposób, ludzie będą się bali zadawać jej pytania. Bo każde pytanie, wymagało jej odpowiedzi, a kiedy zaczynała wyrzucać myśli, które tak długo siedziały w jej głowie... nie mogła przestać. Musiała to z siebie wydostać, zanim zmieni zdanie. Zanim druga osoba przestanie się nią interesować. Miała tyle do powiedzenia, ale potrzebowała też kogoś, kto ją wysłucha.

- Jeżeli zaczniesz rozsyłać te wszystkie zdjęcia, będzie miała pewność, że to byłeś ty. Przecież tylko ty je masz - wtrąciła szatynka.

- Wiem o tym, dlatego wybieram tylko te, które mam ja, ale mógłby mieć także ktoś inny. Przemyślałem to wszystko - odparł znudzony. Nie był głupi. Wiedział, jak to funkcjonuje.

Dopiero się rozkręcał. To co planował, miało być o wiele większe. Najpierw zdjęcia, parę informacji. To było pierwszym etapem i ten etap mu nie wystarczał. Nic mu nigdy nie wystarczało.

liczba słów: 647

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz