Rozdział 31

245 18 48
                                    

przepraszam, jeżeli ten rozdział to jeden wielki chaos. jakoś trudno mi się go pisało, dlatego może z czasem wprowadzę tu kilka zmian. na razie, niech będzie taki jaki jest. enjoy.
__________________________________

Zmarszczyłam nos, czując pewien rodzaj dotyku na mojej skórze. Uniosłam dłoń do twarzy i poczułam owijające się wokół niej palce. Przejechałam językiem po suchych wargach i otworzyłam powoli oczy.

Ujrzałam siedzącego obok mnie Harry'ego, który przywitał mnie uśmiechem.

- Dziesięć godzin snu chyba ci starczy, nie sądzisz? - zapytał, unosząc z okrągłego stolika nocnego kubek z herbatą.

- Która jest godzina? - Wyciągnęłam ręce do góry i przeciągnęłam się.

- Dopiero dziewiąta, więc spokojnie - odparł, podając mi ciepły napój. - Ostrożnie. Nie wylej. Dopiero co zmieniłem pościel.

- Przecież uważam. - Wywróciłam rozbawiona oczami i przyłożyłam do ust kolorowy kubek.

- Przygotowałem dla ciebie w łazience ręcznik i szczoteczkę do zębów, gdybyś chciała się umyć - oznajmił, drapiąc się po karku.

- Nie musiałeś - powiedziałam, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Ale rozumiem, że pewnie nieprzyjemnie pachnę, więc skorzystam z twojej propozycji.

- Nie to miałem na myśli. Pachniesz cudownie. Bardzo ładnie pachniesz, lubię twoje perfumy, po prostu myślałem, że...

- Przecież żartowałam - wtrąciłam, śmiejąc się pod nosem. Harry uśmiechnął się z ulgą.

- Jak chcesz mogę też poszukać dla ciebie świeżych ubrań. Moja mama zostawiła tu chyba kiedyś parę swoich rzeczy - dodał, widząc, że skończyłam pić herbatę i wziął ode mnie kubek.

- To byłoby miłe - stwierdziłam, spoglądając na swoje nogi, które wciąż były w obcisłych dżinsach. To cud, że wytrzymałam w nich całą noc. - Nie musisz przynosić niewiadomo czego, ale już dłużej nie wytrzymam w tych spodniach.

- No to zaraz przyjdę, a ty... - Wstał i zwrócił się w moją stronę. - możesz już pójść umyć zęby. Łazienka jest zaraz obok, pomarańczowa szczoteczka leży na zlewie.

Przytaknęłam i stanęłam na dwie nogi. Wykorzystałam chwilę nieobecności szatyna i rozglądnęłam się po jego pokoju. Najwięcej miejsca zajmowało jego ogrome łóżko. W kącie zaraz obok stolika nocnego stała zielona paproć i pusta konewka. Poza tym stała w pomieszczeniu wysoka szafa oraz biurko z lampką i do tego pasujące krzesło. Na ścianie wisiał telewizor, a po jego prawej stronie znajdowała się drobna półka z książkami. Podeszłam bliżej, czytając kilka na nich znajdujących się tytułów. Rzucił mi się w oczy notes leżący na wierzchu książek. Uniosłam dłoń i sięgnęłam po niego, oglądając go z zewnątrz.

Był to zielony zapinany na guzik zeszyt oprawiony w skórę, z którego wystawało parę kartek. Ktoś i był to prawdopodobnie Harry, pozostawił na nim kilka cytatów. Natychmiast rozpoznałam Aristoteles non semper Aristoteles, którego mnie ostatnio nauczył i uśmiechnęłam się.

Zdecydowałam otworzyć notes w swoich rękach, nie zastanawiając się jakoś szczególnie nad moją decyzją. Po prostu byłam ciekawa. I to było moim największym błędem.

- Ładnie tak grzebać w cudzych rzeczach? - Podskoczyłam na głos Harry'ego i przypadkiem opuściłam jego zeszyt, z którego wyleciała część kartek, którymi był zapchany.

- Przepraszam - mruknęłam, będąc pewna, że kolor mojej twarzy przypominał obecnie odcień czerwonego buraka. Natychmiast kucnęłam, starając się zebrać wszystko, co znalazło się na ziemi.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz