Rozdział 42

162 11 1
                                    

- Strasznie mi zaimponował - oznajmił Harry, pochylając się w moją stronę i obejmując mnie swoim ramieniem.

- Kto? - Zmarszczyłam czoło, spoglądając na chłopaka.

- Nicholas - odparł, rzucając spojrzenie na zegarek na swoim nadgarstku.

- Mówiłam ci, że go polubisz. - Uśmiechnęłam się, układając dłoń na jego kolanie i kreśląc na nim drobne wzory swoim kciukiem.

Nie pozostawiłam tam ręki jednak zbyt długo, widząc jak Harry chcąc poprawić swoją fryzurę, tylko bardziej ją sknocił. Zwróciłam się w jego stronę, ściskając usta i pomogłam mu ułożyć opadające kosmyki.

- Jego propozycja była strasznie ciekawa - dodał, a podziw szatyna był wyraźnie słyszalny w jego głosie.

- Będziesz musiał to jeszcze raz przemyśleć, ale pomysł miał świetny - mruknęłam, odsuwając się i przyglądając się swojemu dziełu, którym była fryzura chłopaka. - Teraz jest dobrze.

Harry przybliżył swoją twarz do mojej i nim zdążyłam zareagować, złożył szybki pocałunek na moich ustach. Parsknęłam nagłym śmiechem, widząc, że na jego wargach pozostał ślad mojej czerwonej szminki.

- Żadnych takich - powiedziałam, kręcąc delikatnie głową i starając się zetrzeć palcem ciemny kolor z jego buzi. - Po pierwsze, ta szminka była droga. A po drugie, jeżeli wyjdziesz z loży z tak samo czerwonymi ustami jak moje, każdy się domyśli, co robiliśmy.

Chłopak wydął dolną wargę, próbując mnie złamać. Na Harry'ego działało trzepotanie rzęsami, a na mnie, cóż, jego niewinne spojrzenie, w które wkładał nutkę smutku. Nie potrafiłam być na niego zła, kiedy tak robił i bardzo dobrze o tym wiedział.

Ustaliliśmy wcześniej, że nie może być dzisiaj praktycznie żadnego dotykania. Oczywiście nie przeszkadzało mi to, kiedy nie było nikogo obok, tak jak w loży. Wszystko zależało więc od okoliczności. Do teatru weszliśmy jednak osobno i na salę też zaprowadzono nas pojedynczo. Byliśmy tego dnia szczególnie ostrożni, nie chcąc zaliczyć głupich wpadek. Miałam jedynie wrażenie, że Harry z każdą chwilą przejmował się tym coraz mniej.

- Nie patrz się tak na mnie - powiedziałam, odsuwając się od chłopaka i odwracając wzrok. - Wiem, co próbujesz zrobić, ale tym razem to nie zadziała.

- Nie wiem, o czym mówisz - stwierdził i kątem oka zauważyłam, że się uśmiecha. Zignorowałam go, otwierając swoją torebkę, z której wyłowiłam szminkę. Mówiąc, że była droga, nie kłamałam. Dla Harry'ego były to może grosze, ale dla mnie ta szminka to jeden z moich ostatnich większych wydatków. Bez użycia lusterka, próbowałam wypełnić nią wargi, nie dając się rozproszyć.

Jednak nieważne jak skupiona byłam, nagle Harry zdecydował znikąd, że świetnym pomysłem będzie trącenie mnie, co spowodowało, że wyjechałam czerwonym kolorem poza linię swoich ust. Zrobił to specjalnie i nawet tego nie ukrywał.

- Upsik. - Usłyszałam przy swoim uchu i uniosłam w niedowierzeniu wysoko brwi.

- Chyba cię uduszę - oznajmiłam, ale szatyn nic sobie z tego nie robił. Rozbawiony całą sytuacją, wziął między swoje palce moją twarz i uśmiechnął się na widok kreski na mojej skórze.

- Nad tym musisz chyba jeszcze popracować - uznał ironicznie, badając wzrokiem moją twarz. Zmrużyłam oczy, posyłając mu swoje najbardziej wrogie spojrzenie i krzyżując ramiona. - Pomogę ci to naprawić.

Pocałował mnie kolejny raz, ignorując całkowicie to, co powiedziałam wcześniej. Skupił się na prawym kąciku moich ust, ponieważ właśnie tam wyjechałam przez niego swoją szminką. Przejechał kilka razy językiem po moim policzku, po czym wrócił znowu do moich warg. Z czasem sama zarzuciłam mu swoje ręce na kark, przyciągając go bliżej. Szatyn zakończył nasz pocałunek, w momencie gdy na sali rozbrzmiał pierwszy dzwonek. Oboje lekko podskoczyliśmy na jego dźwięk, odrywając się od siebie, po czym zaczęliśmy się śmiać.

- Pokaż mi się - wtrącił po chwili Harry, łapiąc za moją dłoń, którą podczas śmiania się, zasłoniłam twarz. Przejechał kciukiem jeszcze parę razy po moim policzku, pozbywając się resztki szminki.

- Zapamiętam sobie, że przy tobie nie mogę malować ust - oznajmiłam, spoglądając w zielone oczy chłopaka. Zmarszczył nos, uśmiechając się, po czym wziął ode mnie szminkę, którą wciąż trzymałam w ręce.

- Czekaj, bo powiedziałem, że to naprawię. Jeszcze nie skończyłem. - Złapał za moją brodę, unosząc ją do góry. - Na razie pozbyłem się jedynie tego, co było na twoich ustach.

Rozchylił kciukiem delikatnie moją buzię, po czym wziął między palce szminkę. Ostrożnie i powoli przejechał nią po mojej dolnej wardze, a następnie także po górnej.

- Możesz zacisnąć usta? - poprosił, co też zrobiłam. Mlasnęłam ustami, a Harry zadowolony z siebie, przytaknął.

- Jest w porządku? - dopytałam pomimo jego szczęśliwego wyrazu twarzy.

- Jest tak dobrze, że pocałowałbym cię jeszcze raz - odparł, zamykając szminkę i podając mi ją.

- Zaufam ci w tej sprawie - stwierdziłam i w tym samym momencie dzwonek zadzwonił po raz drugi.

Pochyliłam się do przodu, spoglądając w dół na scenę. Wciąż była zasłonięta kurtyną, jednak przynajmniej mogłam się przyglądnąć orkiestrze, która się przygotowywała do przedstawienia. Wstając ze swojego miejsca, tupnęłam podekscytowana nogami, szczerząc się od ucha do ucha.

U mojego boku pojawił się Harry, który cmoknął mój policzek i także zatrzymał swój wzrok gdzieś na dole. Na sali pojawił się już cały tłum ludzi.

- I jak się czujesz, siedząc w pierwszym rzędzie w prywatnej loży, a nie stojąc w tyle i pilnując innych? - zapytał chłopak, pochylając się w moją stronę.

- Nawet nie wiesz, jak strasznie się cieszę - odparłam, opierając swoją głowę na jego ramieniu. - Myślę o tym już cały dzień.

- Wiesz, że będziesz chyba najbardziej podekscytowaną osobą na sali, chociaż widzisz to przedstawienie niemal każdej nocy? - Splótł nasze palce, ściskając moją dłoń.

- Ale to nie to samo, co zawsze - powiedziałam, szturchając swoim kciukiem jego. - Nawet nie byłam nigdy w stanie obejrzeć je w całości. A gdy miałam ku temu okazję, musiałam co chwila podbiegać do ludzi i ich upominać, że nie wolno nagrywać przedstawienia.

- Aż tyle osób tego nie pojmuje? - zdziwił się lekko.

- Nawet nie pytaj - odpowiedziałam i machnęłam ręką. - Nie rozumieją chyba, że tylko utrudniają wszystkim pracę. Aktorzy na scenie są rozproszeni. My gonimy tam i spowrotem. Z czasem jest to po prostu męczące.

- Wierzę - westchnął, siadając na swoim miejscu i ciągnąc mnie delikatnie do tył, abym też usiadła.

Harry znowu mnie objął, a w między czasie rozbrzmiał trzeci i ostatni dzwonek. Do przedstawienia zostało zaledwie pięć minut, a ja miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę z nadmiaru pozytywnych emocji. Nagle ożywiona pocałowałam kolejny raz szatyna, zapominając całkowicie o swojej szmince. Chłopak wydawał się także zdziwiony, ale odwzajemnił pocałunek. Był krótki i skończył się tym, że Harry znowu nie mógł przestać się śmiać. Właśnie tak zazwyczaj kończyły się nasze pocałunki.

- Może powinienem cię częściej zabierać do teatru, jeżeli tak reagujesz na przedstawienia - stwierdził rozbawiony, opierając ciało na siedzeniu i obserwując mnie. Czułam jak moje policzka się nagrzewają, prawdopodobnie przybierając czerwony kolor. Byłam przekonana, że przypominały aktualny odcień ust szatyna.

Uśmiechnęłam się, odwracając lekko zawstydzona wzrok i układając dłonie na swoich kolanach. Spojrzałam kolejny raz w dół, po czym rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie, który wciąż mi się przyglądał. Zwilżył wargi, po czym uniósł do góry kąciki ust. Kiwnął głową w stronę sceny i zauważyłam, że kurtyna zaczęła się unosić.

liczba słów: 1109

Chciałabym na tym miejscu zaznaczyć, że nie wiem, na ile można zlizać szminkę i czy to nie jest totalnie niesmaczne. Jestem prawie pewna, że jedzenie szminki nie jest zdrowe. Ale stworzyło to tu całkiem kochany moment między Deą a Harrym, więc przyjmijmy, że nie udławił się tą szminką.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz