Rozdział 14

222 21 2
                                    

- No to do jutra - powiedział szatyn, ziewając. Uśmiechnęłam się, bo chociaż mówił, że jest bardzo zmęczony, zdecydował się oddzwonić i poświęcić mi parę minut.

- Dla pewności, będziesz czekał na mnie przy skrzyżowaniu? - zapytałam już chyba po raz trzeci.

- Tak, ale jeżeli jesteś wciąż niepewna, możesz po prostu zapytać mnie za pięć sekund kolejny raz - odparł z sarkazmem.

- Przepraszam - mruknęłam, marszcząc nos.

- Nie przepraszaj, przecież żartuję. - Wypuścił ciche westchnięcie. - A tak na poważnie, to możesz dzwonić w każdej chwili. Nawet jeżeli chcesz mnie tylko zapytać po raz setny, czy na pewno mówimy o tym samym skrzyżowaniu.

- Dzięki - odparłam, śmiejąc się. - To do jutra?

- Do jutra - potwierdził Harry, po czym się rozłączyłam, a na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Z kim rozmawiałaś? - W pokoju rozbrzmiał głos mojej siostry i podskoczyłam na swoim miejscu.

Odwróciłam się, widząc, że Lily siedzi na naszym wspólnym łóżku i mi się przygląda.

- Ze znajomą - skłamałam. - Zaprosiła mnie do siebie.

- Znam ją? - zapytała, unosząc brwi.

- Nie - odparłam. - Poznałam ją niedawno w teatrze.

- No to nieważne - mruknęła. - W sumie to chciałam porozmawiać o podróży. Pamiętasz jeszcze o tym?

Natychmiast otworzyłam bez słowa szufladę po mojej lewej, wyciągając z niej pieniądze, które przygotowałam dla Lily. Odłożyłam 250 funtów, 100 funtów zachowałam na własne drobne wydatki, resztę podarowałam rodzicom.

Wstałam ze swojego miejsca, siadając obok swojej siostry i podając jej banknoty. Wzięła je między palce i uśmiechnęła się.

- Jesteśmy na dobrej drodze - stwierdziła, składając pieniądze i sięgając pod łóżko. Wynurzyła słoik, który był wypełniony kilkoma banknotami i dorzuciła do nich moją mała donację. - Sprawdziłam już najtańsze loty. Niewiele nam brakuje.

- Ile aktualnie mamy pieniędzy? - zapytałam, przyglądając się słoikowi w jej rękach.

- Prawie 900. Stać nas już na Włochy. Ale musimy jeszcze zebrać około 400 funtów na lot - tłumaczyła, marszcząc czoło. - Dawałam w ostatnim czasie korepetycje w młodszych klasach i trochę zarobiłam. Ale jednak liczę tu na ciebie.

- Spokojnie. Końcem miesiąca wpłynie kolejna wypłata - powiedziałam, odchylając się do tył i kładąc się na łóżku. - Dzięki, że to zorganizowałaś.

- Po prostu chcę, żeby mama i tata odpoczęli. - Westchnęła, kręcąc delikatnie głową. - To drobiazg, które niestety trochę kosztuje.

- Damy radę - stwierdziłam, delikatnie uderzając Lily w ramię. - Przestań się martwić.

Przytaknęła, nie odpowiadając. Odniosłam wrażenie, że Lily pod pewnym względem się zmieniła. Zaczęła chyba doceniać wartość pieniędzy i zrozumiała jak ciężko trzeba o nie zawalczyć. Nie zauważyłam, żeby w ostatnim czasie naciągnęła na coś rodziców, chociaż było to zazwyczaj normą. Nie zostałam też przez nią wyzwana od chytrych i samolubnych. Miałam nadzieję, że tak pozostanie.

- Dea - szepnęła nagle dziewczyna. Przekręciła głowę, spoglądając na mnie. Uniosłam wyczekująco brwi. - Słyszałam wtedy twoją rozmowę z tatą i to jak pytałaś go, co sądzi o dodatkowych zajęciach.

Przygryzłam wargę, kiwając lekko głową. Starałam się o tym nie myśleć, albo tak jak ojciec to powiedział, wybić to sobie z głowy. Wiedziałam, że robienie sobie nadzieji nie miało sensu.

- Chciałabym tańczyć - kontynuowała. - Tak jak ty.

- Nie wiem, co ci powiedzieć - mruknęłam, przełykając głośno ślinę. - Musisz porozmawiać z mamą i tatą.

- Pomóż mi, Dea - powiedziała błagalnym tonem. - Kolejne zajęcia wstępne rozpoczną się za dwa tygodnie. Zapiszę się tam potajemnie.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł - uznałam. - Będą wkurzeni.

- Nie obchodzi mnie to - odparła, zaskakując mnie. - Jeżeli się nie zapiszę, zmarnuję okazję i to ja będę wkurzona, ale na samą siebie.

- Skąd weźmiesz pieniądze? - zapytałam.

- Tu też liczyłam na twoją pomoc - burknęła pod nosem. - Wiem, że już odkładasz na podróż rodziców, ale potrzebuję tylko 280 funtów. Tyle kosztuje pierwszy semestr. Później będę opłacała kursy ze swoich pieniędzy, ale wszystko co miałam, inwestuję na razie w prezent mamy i taty. Nie wyrobię się.

Spojrzałam na Lily, która w tym momencie bardzo przypominała mi mnie. Wiedziałam, że to zły pomysł, ale wiedziałam też, co dziewczyna czuje. Było to jedno z najokrutniejszych uczuć, jakie znałam i chciałam ją od niego uchronić. Dlatego zaskoczyłam samą siebie, wypowiadając następujące słowa.

- Zobaczę, co zdołam zrobić.

liczba słów: 635

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz