Rozdział 60

154 16 4
                                    

Trzymałam szatyna za rękę, opowiadając mu o jakimś durnym filmie, który kiedyś oglądałam, który skojarzył mi się z kawiarnią, w której właśnie kupiliśmy spory kawałek ciasta. Pierwszy raz wyszliśmy wspólnie na miasto bez potrzeby ukrywania mnie lub udawania, że się nie znamy.

- Ten film brzmi tak tragicznie, że aż bym go obejrzał - stwierdził chłopak, a ja prychnęłam.

- Naprawdę nie chcesz tego robić. Mówię ci - odparłam, spoglądając na niego. Zauważyłam, że w kąciku ust miał kawałek czekolady. - Poczekaj, jesteś brudny.

- Widzisz, jak szybko zrobiłbym złe wrażenie na twoich rodzicach - powiedział, a ja usunęłam palcem czekoladę z jego twarzy.

- Nie czepiają się o aż takie drobnostki. - Zadowolona złapałam znowu za jego rękę. - Pamiętaj tylko, żeby nie wspominać...

- Tańca. Pracy. I pieniędzy - przerwał mi, zaczesując swoje włosy. - Wiem, Dea. Nie poruszę tego.

- Są całkiem mili - oznajmiłam, krzywiąc się po swojej wypowiedzi. - Czasami. Bo czasami potrafią też rozpętać burzę, ale przez większość czasu są mili.

- Przestań się tym martwić - wtrącił, ściskając moją dłoń. - Nie będzie źle.

- Chcę, żebyś czuł się dzisiaj dobrze w ich towarzystwie. Tylko o to mi chodzi - dodałam nieśmiale.

- Jeżeli będziesz przy mnie, wszystko będzie w porządku. - Pozostawił pocałunek w moich włosach, na co się uśmiechnęłam.

Idąc główną ulicą widziałam, że ludzie co jakiś czas zatrzymują na naszej dwójce swoje spojrzenia i nie mogłam zrzucić myśli, że wiedzą kim jesteśmy. Ciągle wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje. Mogło tak nawet być, ale w sumie nie było to już niczym, co powinno mnie niepokoić w ten sam sposób co dawniej.

Gdy wchodziliśmy do góry schodami, kierując się do mojego mieszkania, traciłam nerwy. W mojej głowie odgrywały się najgorsze scenariusze. Harry starał się nie okazywać swojego zdenerwowania, bo wiedział, że będzie mnie to stresowało jeszcze bardziej. Troskliwie głaskał mnie po plecach, kiedy otwierałam kluczem drzwi.

W przedpokoju pojawiła się jako pierwsza Lily, która delikatnie mówiąc rzuciła się na szatyna i aż ciut za mocno go objęła.

- Harry przyszedł! - krzyknęła z policzkiem przyciśniętym do jego ciała. Zaczął się śmiać, mierzwiąc jej włosy. Ostatni raz widzieli się po moim małym wypadku z chłopakiem, kiedy nabił mi guza i zaprosił nas do siebie. Od tego czasu jedynie dzwonili czasami do siebie. Harry mówił mi, że Lily opowiadała mu o swoich zmartwieniach i czasami były nimi kłótnie ze mną. Czy mógł być bardziej idealny? Zastępował jej momentami mnie, bo o pewnych rzeczach nie mogła ze mną rozmawiać.

- Dobra, dobra. Daj mu oddychać. - Zdjęłam z nóg trampki i wzięłam z ręki chłopaka pudełko z ciastem.

- Mogę ci coś pokazać? - zapytała podekscytowana. - Mogę, mogę, mogę?

- Chyba powinienem najpierw...

- Dea, mogę mu pokazać? Proooszę. - Pociągnęła szatyna za rękę, który spoglądnął na mnie lekko zakłopotany. - To zajmie tylko chwilę. Mogę?

- No, dobrze - westchnęłam, posyłając Harry'emu przepraszające spojrzenie. Bał się, że zrobi złe wrażenie na moich rodzicach. Wiedziałam, że to o tym myślał, dając dziewczynie poprowadzić się do naszego pokoju. Lily chciała pokazać mu, że ściągnęła na laptopa wszystkie filmy, które jej polecił. Gdybym jej nie pozwoliła, nie dałaby spokoju.

Wstąpiłam z ciastem w ręce do kuchni i ujrzałam swoich rodziców siedzących przy stoliku kuchennym. Od razu unieśli na mnie swój wzrok, ale byli chyba lekko zmieszani tym, że nie było przy mnie szatyna.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz