Rozdział 71

118 12 4
                                    

- Opowiadał mi, że się pokłóciliście - rzekła ze spokojem Anna i widziałam, że mi się przygląda kątem oka, chociaż udawała, że przegląda coś na komórce.

- Jest czasami nadtroskliwy i powiedziałam mu to - przyznałam, zmieniając bieg i przyspieszając.

- Czeka, aż do niego zadzwonisz. - Dziewczyna wrzuciła telefon do torebki, krzyżując ramiona.

- Nic nam się nie stanie, jeżeli przez dwa dni nie będziemy ze sobą rozmawiali - odparłam, wypatrując jakiegoś parkingu. - Z resztą widzimy się jutro.

- Rozumiem. - Przytaknęła i na chwilę zamilkła. Nie chciałam wcale rozmawiać przy niej o Harrym, bo nie miałam pewności, czy moje słowa nie dotrą do niego. A jeżeli miał mi coś do powiedzenia, to wystarczył przecież jeden telefon.

Zaczęłam odkręcać kierownicę i próbowałam zwinnie zaparkować. Anna sięgnęła już po swoją torebkę, przygotowując się do wyjścia.

- Jeżeli będziesz z nim dzisiaj jeszcze rozmawiała, możesz mu przekazać, że trzymam się dobrze - dodałam, bo jednak chciałam, żeby nie musiał się martwić. Na pewno się martwił, bo Harry już taki był. Ale wiedział też, że najlepiej mi robi przerwa i odstęp. - Powiedz mu też, że go bardzo kocham, a problem tkwi we mnie i nie mogę się doczekać, aż go znowu zobaczę.

Anna odchyliła do tył głowę i zaczęła się śmiać. Przekręciłam kluczyki, marszcząc zmieszana brwi.

- Harry też kazał przekazać, że cię kocha - powiedziała rozbawiona, kręcąc głową. - Zachowujecie się jak zakochani nastolatkowie. Moglibyście po prostu zadzwonić do siebie i powiedzieć sobie to wszystko.

- Ale...

- Wiem, rozumiem to. Pokłóciliście się i teraz jest wam głupio - przerwała mi z uśmiechem od ucha do ucha. - Co mu w ogóle powiedziałaś, że aż tak to przeżywa?

Przełknęłam ślinę, wracając myślami do wieczora, kiedy został w mieszkaniu na noc ze mną i Lily. Rozłożyłam nam kanapę w salonie, kiedy był w łazience, a moja siostra już spała w naszym pokoju. Zdążyłam przynieść świeżą pościel i przewietrzyć pokój zanim się w nim znowu zjawił.

- Chciałam cię przeprosić za wspominanie o seksie z Thaną. Zaszłam trochę za daleko, jeżeli mam być szczera. - Splątałam pod kołdrą nasze nogi ze sobą i starałam się mówić w miarę cicho.

- To nic takiego - odparł i pozostawił w moich włosach pocałunek. - Już wszystko jest w porządku.

- No właśnie nie za bardzo - odparłam, będąc zdania, że nic nie jest w porządku, bo wcale sobie niczego w pełni nie wyjaśniliśmy.

- Dobra, powiedz mi, co ci siedzi w głowie. - Pstryknął mnie delikatnie w nos.

- Nie będę do ciebie dzwoniła, wracając do domu - powiedziałam z większym przekonaniem niż bym to zrobiła zazwyczaj. - Chcę, żeby to było jasne i żebyś nie był na mnie zły. Oczywiście zadzwonię, jeżeli będę miała ochotę, ale nie chcę, żeby to było coś w stylu mojego obowiązku.

- W porządku. - Przytaknął i zaczesał moje włosy za ucho. Uśmiechnęłam się, ciesząc się, że doszliśmy do porozumienia. - Coś jeszcze, co chciałabyś z siebie wyrzucić?

- A mam być super szczera? - zapytałam, unosząc wzrok, aby spojrzeć w zielone oczy szatyna. Tak jakby one miały mi dać jakąś odpowiedź, zanim on to zrobi.

- Dajesz - odparł z niesamowicie poważnym wyrazem twarzy. Bardziej odpowiadał mi jego łagodny i zachęcający uśmiech, ale widocznie też odczuł, że to niekoniecznie będzie przyjemny temat.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz