Ah, łapcie następny. Opowiadanie powoli zbliża sie ku końcu, chociaż przewiduję jeszcze z 20 rozdziałów. Dwa kolejne są prawie gotowe. Będzie się działo. Dzięki wszystkim za miłe komentarze i dużo miłości.
- Popłakałam się. Nie potrafiłam się pogodzić z myślą, że po spotkaniach ze mną, spotykał się z nią i uprawiali ze sobą seks. Tak jakby mnie w ogóle nie było. - Meredith przejechała lakierem po moim paznokciu, kręcąc głową.
- To zabawne, że jakiś czas temu miałam go jeszcze za idealnego faceta - stwierdziła, sięgając po drugą dłoń. - Mówię ci, lepiej nie spotykać swoich idoli. W rzeczywistości są tak samo wadliwi jak każdy inny.
- Czuję się tylko głupio, bo zaczęłam przy nim ryczeć - westchnęłam, marszcząc brwi. - Przy nikim innym nie płaczę, ale będąc z nim, nie wstydzę się swoich uczuć. I to chyba nie jest złe. Ale później żałuję tego, że się tak przed nim otworzyłam. Okazałam słabość.
- Myślę, że byłaś bardziej wkurzona niż smutna - wtrąciła dziewczyna. - Że to nie smutek z ciebie wypłynął, ale to wszystko, co tak często musiałaś przegryźć. Chyba prędzej czy później to by się i tak skończyło w ten sam sposób.
- Pewnie tak - mruknęłam, wzruszając ramionami. - Z resztą niepotrzebnie wciąż o tym mówię. Później wszystko było po staremu. Harry zrobił mi herbatę, obejrzeliśmy wspólnie film i odwiózł mnie do domu. Jakby w ogóle nie było tematu.
- Bez obaw. Na pewno wciąż o tym myśli. Jeszcze do tego wrócicie - uznała Meredith, dochodząc do ostatniego paznokcia. - Bo tego chcesz, tak? Rozmowy?
- Tak - potwierdziłam, przytakując. - Nasze spotkania są zawsze bardzo miłe, ale chciałabym aby długie rozmowy stały się ich częścią. Wiem, że ukrywa przede mną pojedyncze rzeczy, o których ostatecznie dowiaduję się od innych.
Mówiąc od innych miałam w pierwszej linii na myśli od Anny. W dalszym ciągu nawet nie wspomniał słowem o swoich rodzicach, a chciałabym, żeby mi otwarcie powiedział, co się dzieje. W końcu najwyraźniej sprawa dotyczyła też mnie.
- Wygląda na to, że macie pod tym względem wiele wspólnego. - Dziewczyna prychnęła, odstawiając buteleczkę z lakierem na bok. - Ty chyba także masz mu wciąż wiele do powiedzenia.
- Chcę jeszcze poczekać - oznajmiłam, odwracając wzrok. - Zastanawiałam się czy nie wspomnieć na gali o tańcu. Ale jeszcze nie wiem, czy znajdzie się odpowiedni moment.
- Wciąż nie rozumiem, dlaczego mu nie powiedziałaś od razu... - Meredith przechyliła głowę. - Przecież to tylko...
- Nie chciałam, żeby mnie namawiał do powrotu. - Weszłam swojej przyjaciółce w słowo. Odczekałam chwilę, zbierając myśli, które po chwili wypłynęły ze mnie jak strumień. - Nie przerwałam dawniej bez powodu. Po prostu nie było mnie stać na dalsze zajęcia, a turnieje wiązały się z dodatkowymi kosztami. Zdecydowałam się odpuścić, wiedząc, że moi rodzice za żadne skarby się na to nie zgodzą. Od tego czasu całkiem odcięłam się od tańca. Z wielkim trudem... i bólem.
- N-nie wiedziałam. - Uśmiechnęłam się łagodnie, nie spodziewając się niczego innego. Jasne, że nie wiedziała. Nikt nie wiedział. Porzuciłam to, co kochałam i nikomu nie powiedziałam, co się naprawdę za tym kryło. Właśnie tak miało być.
- Ostatnie czego potrzebuję to Harry, namawiający mnie do powrotu - dodałam. - On wciąż myśli, że moim ulubionym zajęciem w wolnym czasie to spanie. Na dzień dzisiejszy może tak, ale gdybym mogła znowu wrócić do tańca, to spędzałabym swój czas już tylko na salach balowych. Nie miałabym czasu na sen.
- Dlaczego tego nie zrobisz? - zapytała dziewczyna, upinając swoje włosy. Spojrzałam na nią, zaciskając usta w wąską linię.
- Bo to bzdura - odparłam. Zatrzymałam spojrzenie na swoich paznokciach, które Mer pomalowała dla mnie na czerwono. - Nie nadawałabym się. Już dawno wyszłam z wprawy. Poza tym studiuję od niemal trzech lat marketing i to w tym kierunku zmierza teraz moje życie. Tego właśnie chciałam.
- Nie chciałaś. - Spojrzałam na Meredith, unosząc wysoko brwi. Dziewczyna nieśmiało przyciągnęła do siebie ręce, zwilżając wargi. - Wcale tego nie chciałaś.
- Mylisz się - zaprzeczyłam ostrym tonem. Mer zmrużyła oczy, a następnie odwróciła wzrok.
Zrobiło mi się głupio, bo podniosłam na nią głos. Co mogło ją tylko utwierdzić w przekonaniu, że się nie myliła, a ja kłamałam. Żadna z nas nie odezwała się słowem, a niezręczną ciszę przerwało pukanie do drzwi.
- Tak? - zapytałam, kierując wzrok w stronę drzwi.
Zza nich wyłoniła się moja mama, która w rękach trzymała tacę z kanapkami. Uśmiechnęłam się, doceniając jej wysiłek. Prawie nigdy nie zapraszałam do siebie swoich znajomych i widziałam, że mama ucieszyła się, widząc Meredith w wejściu. Starała się zrobić na niej dobre wrażenie.
- Stwierdziłam, że pewnie zgłodniałyście - powiedziała, podchodząc bliżej. - Mała przerwa od przygotowań na Spring Ball.
Położyła tacę na moim biurku, przesuwając na bok lakiery. Chyba po raz pierwszy wspomniała o gali, nie robiąć przy okazji wielkiej szopki o to, że na nią idę.
- W sumie już prawie skończyłyśmy - oznajmiła Mer, sięgając po jedną z kanapek. - Będzie Pani oglądała jutro galę?
Spoglądnęłam na swoją rodzicielkę, nie mając pojęcia, co powie. Unikałyśmy tego tematu i byłam przekonana, że wciąż jest na mnie zła. Jeżeli miała zamiar włączyć następnego wieczoru telewizor, to byłoby to do niej niepodobne. Zawyczaj kiedy była obrażona, to nie była obrażona jedynie trochę i przez chwilę, ale na całego. Tego się właśnie tutaj spodziewałam.
- Tak - odparła, na co uniosłam zdziwiona brwi. Jednak się myliłam. Albo przeszła jej złość i wcale nie była już obrażona.
- To może mi Pani pomóc w wypatrywaniu Dei - stwierdziła z uśmiechem Meredith. - Założyłam się z nią o kawę, że ją znajdę.
- Nie będę wychodziła do ludzi - wtrąciłam. - Więc naprawdę nie musicie mnie tam szukać.
- Masz zamiar przez cały wieczór siedzieć? - zapytała dziewczyna, marszcząc czoło.
- Jasne, że nie, ale jednak spędzę tak większość wieczoru. Naprawdę nie chcę w gazetach swoich zdjęć z jakimś wymyślonym podpisem - odpowiedziałam, wzruszając ramionami. - A już na pewno nie chcę zdjęć z Harrym. To wywoła większą burzę artykułów niż dotychczas.
Spojrzałam najpierw na Mer, później na moją mamę, które przyglądały mi się w podobny sposób. Przytaknęły lekko, zaciskając wargi.
- Kiedy go poznam? - zapytała nagle starsza kobieta, zaskakując mnie kolejny raz w ciągu pięciu minut.
- Chcesz go poznać? - zdziwiłam się, że zainteresowała się Harrym. Nie pomyślałabym, że to właśnie te słowa padną z jej ust.
Moja rodzicielka kiwnęła głową i wydawała się nie rozumieć mojego zdziwienia. To był wielki krok w dobrym kierunku. Najpierw krzyczała na mnie, że nawet nie mam próbować iść na tę galę. Że nie dorastam Harry'emu do stóp. A teraz chciała go poznać? W którym momencie zmieniła zdanie?
- Powiem mu - powiedziałam, przełykając ślinę. Spoglądnęłam jeszcze raz na Mer, która też wydawała się być zdziwiona. Zakręciła na palcu swoje platynowe włosy i przygryzła podeksctyowana wargę.
liczba słów: 1026
CZYTASZ
Gra Przegranych ✔
RandomJego życie zostało zaplanowane przez innych. Młodego szatyna trudno jest zaskoczyć, ponieważ otaczają go ludzie, którzy wszyscy myślą tak samo i oczekują od niego tego samego. Jest zdania, że tylko z takich osób składa się świat. Jednak intryguje go...