Rozdział 62

171 11 2
                                    

Wyjrzałam przerażona tłumem osób przez okno i natychmiast skierowałam się w stronę Harry'ego.

- Błagam, powiedz, że to nie jest prawdą. - Skrzyżowałam ramiona, wciąż wyglądając na zewnątrz. - Stoją wokół mojego samochodu. Nawet gdybyśmy wyszli głównym wyjściem, to jak mamy przedostać się do auta.

- Po prostu musimy wejść między ludzi - odparł, drapiąc się po karku. - I nie dać się rozszarpać.

- Chyba nie przyszli tu z mojego powodu. - Nicholas zeskoczył ze schodów, stając obok mnie. Położył dłoń na moim ramieniu. - To ja może wyjdę głównym wyjściem.

- Nicholas, nie zostawiaj mnie tu - złapałam za jego ramię z błagającym wzrokiem. - Nie przedostaniemy się nawet do samochodu. Oni wszyscy czekają tam na Harry'ego.

Spoglądnął na mnie i wymienił niepewne wzroki z szatynem. Byliśmy w tamtym momencie wszyscy bezradni.

- Co gdybym to ja wsiadł do samochodu, przejechał nim kawałek i zaparkował w innym miejscu? - stwierdził, przygryzając wargę w zastanowieniu. - Przy skrzyżowaniu nie ma ich wcale. Wyjdziecie głównym wyjściem, a ja będę tam stał. Wsiądziecie do samochodu i odjedziecie.

- To może się udać - przyznał Harry, obejmując mnie opiekuńczo ramieniem. - Tędy nawet nie mamy co wychodzić.

- Czy dzisiaj w publiczności siedział Hugh Grant, czy ta masa adoratorek stoi przed naszym teatrem z innego powodu? - zapytał Matthew, który był skrzypkiem w orkiestrze. Starszy mężczyzna zmarszczył brwi, przyglądając się nam. Jak na zawołanie wzruszyliśmy wszyscy równocześnie ramionami.

- Może znowu Robert Pattinson nas odwiedził? Pamiętasz? Grał tego świecącego wampira w Zmierzchu - powiedziałam, a on przytaknął.

- Pamiętam - mruknął i uśmiechnął się. - No nic, miłego wieczoru.

- Nawzajem. - Znowu odpowiedzieliśmy w chórze, odprowadzając mężczyznę wzrokiem. Kiedy zniknął za drzwiami, Nicholas pociągnął Harry'ego za ramię, ciągnąc go przez korytarz.

- Spadamy - oznajmił tylko i szybkim krokiem zmierzał w kierunku wyjścia. Prędko przebierałam nogami, aby za nimi nadążyć. - Dea, podasz mi klucz do samochodu?

- Jasne. - Włożyłam rękę do kieszeni kurtki i odnalazłam w niej klucze do auta. Znajdował się na nich bryloczek z moim zdjęciem z Harrym przed galą. Spojrzałam krótko na nie, uśmiechnęłam się i wręczyłam całość Nicholasowi.

Zatrzymał się przy garderobach, wskazując na nas. Uniósł przy tym brwi i zaczął mówić.

- Muszę zejść ulicą w dół. Znajdę tam twój samochód i podjadę na górę. Jeżeli będzie miejsce, to zaparkuję. Puszczę wam sygnał, wtedy będziecie mogli wyjść - tłumaczył. - To może mi chwilę zająć, ale po prostu nie wychodźcie. Zaopiekujcie się sobą nawzajem, a potem wbiegnijcie do samochodu i nie ma was dzieciaki.

- Nicholas, znowu nie będę wiedziała, jak ci się odwdzięczyć - uznałam, słuchając go. Robił nam ogromną przysługę i jak zawsze udawał, że to nic takiego.

- Po prostu wpadnijcie kiedyś znowu na przedstawienie - powiedział z uśmiechem i ruszył do drzwi wyjściowych. - Albo pozwól mi raz jeden ze sobą zatańczyć. Nie wiedziałem wcześniej, że byłaś profesjonalną tancerką.

- Spokojnie, ja też nie - wtrącił Harry, na co zaczęłam się śmiać. - Ta dziewczyna jest pełna niespodzianek.

Nicholas prychnął, kręcąc głową i wyszedł na zewnątrz. Zostałam z Harrym sama na pustym korytarzu. Wciąż trzymał mnie blisko siebie, gładząc mnie uspokajająco po ramieniu.

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz