- Czemu jeszcze nie wyrzuciłaś tych śmieci? - zapytała moja matka, będąc znowu zdenerwowana. - Nie potrafisz wykonywać prostych poleceń.
Zirytowana wstąpiłam na zaplecze, wymijając moją rodzicielkę i łapiąc za dwa czarne worki wypełnione po same brzegi.
Przeszłam z nimi przez sklep i wyszłam na zewnątrz, skręcając w uliczkę po mojej prawej. Znajdowały się tam wielkie kubły na śmieci. Stanęłam przy odpowiednim, otwierając go i wrzucając do środka z hukiem ciężkie worki.
Wypuściłam oddech, który wstrzymywałam i zauważyłam, że zaciskam ręce w pieści. Tylko moja matka potrafiła w tak krótkim czasie wzbudzić we mnie okropną złość.
Ona nigdy nie doceni mojego wysiłku.
Otarłam oczy, w których zaczęły zbierać się łzy i ruszyłam spowrotem do sklepu, wpadając przy tym niechcący na wysokiego mężczyznę.
- Przepraszam - mruknęłam, idąc dalej. Nawet nie zareagował, albo nie zdążył zareagować.
Wkroczyłam do sklepu i stanęłam w osłupieniu, widząc rozmawiającą z moją mamą Meredith. Dziewczyna zauważyła, że wchodzę i natychmiast rzuciła mi się na szyję. Delikatnie ułożyłam dłonie na jej plecach, starając się nie okazywać niekomfortu.
- Dawno się nie widziałyśmy - powiedziała, odrywając się ode mnie.
- Byłam trochę zajęta - stwierdziłam, wzruszając ramionami.
- Wiem, wiem - odparła, podpierając biodro dłonią. - Ale właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc początkowo o czym mówiła. Przyglądając jej się, zauważyłam jednak, jak wolną ręką sięga po gazetę w torebce i spanikowana pociągnęłam ją za łokieć w swoją stronę.
- Zaraz wrócę, mamo - powiedziałam, uśmiechając się do swojej rodzicielki, udając, że wcale nie jestem wciąż zła i wyszłam wraz z Meredith na zewnątrz.
Oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ramiona, unosząc brwi.
- O czym chciałaś porozmawiać? - zapytałam, a na ustach Mereditch zagościł zadowolony uśmieszek.
Bez słowa wyjęła ze swojej torebki jeden z kolorowych magazynów, które tak bardzo uwielbiała czytać i otworzyła go na stronie, którą chciała mi pokazać.
- Dziewczyno, wcale nie skończyliście na jednej kawie - powiedziała, wskazując na jedno ze zdjęć. - Owinęłaś go sobie sprytnie wokół paluszka.
Gazeta wydrukowała nasze zdjęcia z kawiarni. Znałam je już wszystkie, jednak i tak czułam się dziwnie, widząc siebie u boku szatyna.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - zapytała, uderzając mnie delikatnie w ramię. - Wiem, że zawsze byłaś skromna, ale mi mogłaś powiedzieć.
- Byliśmy tylko coś razem zjeść - odparłam nieśmiale.
- Tylko. - Niebieskooka parsknęła śmiechem. - To się nazywa randka, a taka z Harrym Stylesem powinna sie nazywać randką deluxe.
- No nie wiem. - Spuściłam wzrok, nie wiedząc, co więcej powiedzieć. Meredith i tak mnie nie słuchała, bo uważała, że wie lepiej. Była taka już zawsze, ale widocznie zdążyłam o tym zapomnieć.
- Powiedz przynajmniej, czy całuje tak świetnie, jak mówią - dodała podekscytowana, a ja przygryzłam wnętrze policzka.
- Nie całował mnie - mruknęłam, skrępowana. - Jesteśmy tylko znajomymi, którzy wyszli razem coś zjeść. Niczym więcej.
- Chyba nie mówimy o tym samym facecie - stwierdziła, kręcąc głową. - Podobno zawsze całuje na pierwszych randkach.
- To też wyczytałaś w jednym z tych magazynów? - zapytałam z słyszalnym oburzeniem.
- Sam tak powiedział - odparła półszeptem z lekką niepewnością. - W jednym z wywiadów tak mó-
- Tylko, że my nie jesteśmy parą - przerwałam jej. - Jak już mówiłam, jesteśmy znajomymi. Niczym więcej. I to nie była randka. Więc dlaczego miałby mnie całować?
- Przepraszam, po prostu... wydawało mi się, że... - Zaczęła sie jąkać, ponieważ niechcący podniosłam na nią głos. - Nie powinnam cię o to pytać.
- Wolałabym po prostu o tym nie mówić - powiedziałam pod nosem. - Ta sytuacja nie jest dla mnie szczególnie łatwa, a utrudniają mi to dodatkowo media. Nie chcę, żeby moja twarz znajdowała się w gazetach.
- Ale spójrz tylko. - Wskazała palcem na zdjęcie, na którym miałam przez oczy założoną czapkę Harry'ego. - On właśnie o to dba. Wiesz ile osób o tym pisze?
- Nie interesuje mnie to - odparłam chłodno.
- No tak. - Dziewczyna znowu posmutniała. Widocznie chciała usłyszeć coś innego, ale ja nie mogłam jej tego dać.
- Słuchaj, muszę wracać do pracy. Pogadamy innym razem. - Przeczesałam dłonią włosy, spuszczając wzrok.
- Jasne - powiedziała, także patrząc w zupełnie innym kierunku. - Zadzwonię.
Rzuciłam jej krótkie spojrzenie, przytakując i weszłam spowrotem do sklepu. Moja mama przyglądała mi się z wysoko uniesionymi brwiami, ale zignorowałam to.
Wróciłam na zaplecze, robiąc to, co zawsze robiłam, lecz zastanawiając się, dlaczego Harry mnie nie pocałował i zadając sobie pytanie, czy w ogóle tego chciałam. Problem tkwił w tym, że nie wiedziałam, czego chcę. Nigdy, nie wiedziałam, czego chcę i właśnie dlatego dręczyła mnie ta myśl jeszcze przez długi czas, mieszając mi kolejny raz w głowie.
Nagle byłam bardziej niepewna swoich czynów i tego, co mówiłam Harry'emu. Możliwe, że wylewając przed nim swoje serce, niepotrzebnie zrobiłam mu nadzieję, bo kto wie, czy już jutro nie stwierdzę, że jednak nie powinniśmy się widywać.
Odnosiłam wrażenie, że to, co się między nami działo, było wciąż niejasne i pozostanie niejasne, jeżeli się nie zdecyduję, jak to ma wyglądać. Nie można dać tylko pół siebie, lub jedną czwartą i dobrze o tym wiedziałam. Pomimo tego często właśnie to robiłam, ponieważ nauczyłam się odpychać od siebie i ludzi i się nie przywiązywać. Zachowywałam się tak jak Mark, nie dając od siebie niczego, a oczekując wszystkiego.
Nawet nie zauważyłam, że byłam momentami tak samo okropnym człowiekiem jak on. Nie wiedziałam, że tak potrafię.
liczba słów: 829
CZYTASZ
Gra Przegranych ✔
De TodoJego życie zostało zaplanowane przez innych. Młodego szatyna trudno jest zaskoczyć, ponieważ otaczają go ludzie, którzy wszyscy myślą tak samo i oczekują od niego tego samego. Jest zdania, że tylko z takich osób składa się świat. Jednak intryguje go...