Rozdział 3

433 30 8
                                    

- Zaraz rozpocznie się przerwa. Masz wystarczająco programów? - Pytanie padło z ust mojej starszej współpracowniczki, Niny.

- Jakieś 20 egzemplarzy. Myślę, że starczy - odparłam, poprawiając torebkę biodrową, w której były pieniądze.

- Ustaw się dzisiaj po prawej stronie. Ja będę po lewej. - Kobieta wzięła w ręce kilka zeszytów z programem i pewnym krokiem przeszła na drugą stronę. Zaczesałam włosy za ucho i skierowałam się na swoją połowę łuku.

Po teatrze rozległo się głośne klaskanie ludzi, co oznaczało dla mnie koniec pierwszego aktu oraz to, że zaraz tłumy wyjdą z sali. Trzymałam pod piersią gruby stos programu na dzisiejszy wieczór i cierpliwie czekałam na pierwszych chętnych do zakupu. Jednak zazwyczaj nie było ich zbyt wielu, więc także dzisiaj nie spodziewałam się niczego innego.

Drzwi zostały otwarte i publiczność zaczęła opuszczać salę. Ludzie byli jak zwykle zajęci rozmowami, albo w poszukiwaniu toalety, ignorując mnie. Wielu z nich mijało mnie szerokim łukiem, aby tylko nie dać sobie wcisnąć programu za pięć funtów. Ale jedna osoba zdołała mnie zaskoczyć, uderzając we mnie swoim ciałem i sprawiając, że wszystkie zeszyty spadły. Jeden egzemplarz znalazł się pod czyimś butem, a reszta doleciała pod samo wejście na salę. Uniosłam głowę, widząc, że była to jakaś młoda dziewczyna, która nawet nie raczyła mnie przeprosić i właśnie ustawiała się w kolejce do toalety. Wywróciłam oczami, zaciskając wargi i kucnęłam, aby zebrać z podłogi zeszyty.

Mężczyzna, który przez przypadek stanął na jeden z zeszytów, pochylił się na przeciwko mnie. Ujrzałam lekko potargany i brudny program w jego ręcę i zrozumiałam, że nie nadaje się już do sprzedaży.

- Bardzo przepraszam za moją koleżankę - odezwał się. Zdziwiłam się i podniosłam na niego oczy. Zauważyłam, że szatyn mi się przygląda, dlatego natychmiast odwróciłam wzrok.

- Nie szkodzi. Jestem cała - odparłam, zdmuchując włosy z twarzy. W ciszy zbieraliśmy dalej pozostałe programy i kolejny raz odważyłam się ostrożnie unieść na niego wzrok. Akurat w tym momencie zdecydował się zrobić to samo, łącząc na sekundę nasze spojrzenia i lekko odchrząknął, a jego twarz oblała się różowym rumieńcem. Już dawno powinnam przestać przyglądać się młodemu mężczyźnie, ale nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wydawał mi się być znajomy.

- Czy my się znamy? - zapytałam z czystej ciekawości. Miałam wrażenie, że się już kiedyś spotkaliśmy.

- Nie wydaje mi się - odparł. Złapał za ostatni egzemplarz, który wcześniej zbrudził swoim butem. Wystawił przede mnie swoją rękę, a ja ją przyjęłam i zostałam przez niego uniesiona. Jego dłoń była ciepła w porównaniu do mojej.

Wyrzuciłam z siebie ciche oh, czując się lekko zawstydzona. Chciałam wziąć od niego programy, które wciąż trzymał, ale zrobił krok do tył, uniemożliwiając mi to.

- W jakiej cenie jest jeden? - zapytał, wskazując na zeszyty w swojej dłoni.

- Pięć funtów - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Wezmę dwa - stwierdził i zabrał dwa egzemplarze ze swojego stosu, a mi podał resztę. Zauważyłam, że wziął między innymi przez niego zniszczony zeszyt i wywróciłam oczami, kiedy szukał pieniędzy.

- Niepotrzebnie bierze pan ten brudny program - powiedziałam, uśmiechając się.

- To moja sprawa - odrzekł i wręczył mi piętnaście funtów.

- Dwa zeszyty kosztują dziesięć funtów. - Chciałam oddać mu błękitną piątkę, ale nie przyjął jej.

- To na kawę. W ramach przeprosin. - Uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. Był bardzo czarującym mężczyzną. Skłamałabym mówiąc, że nie onieśmiela mnie swoim wyglądem, ale nie to mi chodziło w tamtej chwili po głowie. Byłam pewna, że skądś znałam ten uśmiech. Tylko skąd?

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz