Rozdział 54

170 11 2
                                    

Dziewczyna siedziała już od godziny przed telewizorem. Uwielbiała Spring Ball. Oglądała go co roku, a kiedy dowiedziała się, że pojawi się na nim Dea, wiedziała, że nie usiedzi spokojnie. To mogło się wydawać nieco nierozsądne, ale tamtego dnia dziewczyna przyznała przed Deą, że jest ona jej najlepszą przyjaciółką. Nikt nigdy nie okazał jej tyle wyrozumiałości co Dea. Chociaż czasami jej upartość potrafiła wyprowadzić ją z równowagi, to dziewczyna nigdy nie poznała kogoś takiego jak Dea.

Nie potrafiła dowierzyć własnym oczom, widząc na dużym ekranie jak Harry całuje Deę. Otworzyła szeroko usta, zakrywając rękoma twarz i pisnęła, kiedy w dalszym ciągu zobaczyła, jak dłoń Thany bezlitośnie spotyka się z policzkiem Harry'ego. Aż wciągnęła w siebie całą garść popcornu na raz.

- Wisi mi kawę - powiedziała z zadowolonym uśmiechem na twarzy.

><

- W najmniejszym stopniu nie zasługuje na takie brawa - burknęła szatynka, wywracając oczami. - Zwykły kobieciarz. Kto go w ogóle tam zaprosił?

- Mówiłem, że niepotrzebnie to oglądamy - stwierdził znudzony ciemnowłosy młody chłopak. Otarł oczy, zaciskając dłoń na pośladku dziewczyny. - Moglibyśmy robić coś całkiem innego.

- Daj spokój. - Odtrąciła go od siebie, zmieniając pozycję na kanapie. - Nie mam na to dzisiaj ochoty.

- Nie denerwuj mnie nawet - oznajmił ostrym tonem, będąc przyzwyczajonym do tego, że zawsze dostaje to, czego chce. Jednak znalazł sobie twardą dziewczynę, której niestety nie był w stanie tak manipulować jak inne. Wszyscy wiedzieli, że poleciał głównie na jej cycki, ale coś nie pozwalało mu odejść.

- A co ja mam powiedzieć? - odparła, krzyżując pod piersią ramiona. Miała go powoli dosyć. Ileż można się pieprzyć? Nie mógł jej ten jeden raz dać spokoju.

Wypuścił ciężki oddech spomiędzy warg. Wiedział, że ten związek nie przetrwa. Jak każdy wcześniejszy z resztą. Ale nie zależało mu na związku. Po prostu chciał mieć kogoś obok. Dość czasu spędził sam ze sobą.

- W końcu zeszedł ze sceny. Widziałeś? Pod koniec wyglądał tak, jakby miał się rozpłakać - dodała pogardliwie dziewczyna i machnęła ręką. - Teraz macha im jak jakiś dzieciak. Powinien zejść ze sceny i elgancko odejść na swoje miejsce. I tak zaraz wszyscy znowu o nim zapomną. Tak, jak-

- Zamknij się na chwilę - wszedł jej w słowo chłopak i rozszerzył oczy, wlepiając wzrok z niedowierzeniem w telewizor. - A to szmata.

- Kto to do cholery znowu ma być? - Szatynka parsknęła śmiechem, wystawiając przed siebie palca. Nie rozumiała o czym mówił dwudziestoparolatek siedzący obok niej. Nie miała bladego pojęcia.

- To jest do cholery Amadea Su Darby - odpowiedział chłopak z błyskiem w oku i szczerząc się od ucha do ucha. - Więc to tutaj podziewa się mój aniołek.

liczba słów: 413

Gra Przegranych ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz