Anglia, Nieznana Lokalizacja

3K 100 38
                                    

Voldemort siedział w swojej komnacie w kiepskim humorze. Porażka w Hogsmeade zadała jego siłom potężny cios i zmusiła go do zmiany całej strategii. Glizdogona nie było, pracował nad sprowadzeniem świeżych sił. Ale nawet Voldemort musiał przyznać, że w tej chwili był bardzo słaby.

Jego słudzy nie zdołali się dowiedzieć co właściwie stało się w Hogsmeade. Jedno było jasne. Wygrywali, gdy nagle na polu bitwy pojawił się Potter i zmienił zwycięstwo w klęskę. POTTER!

Jak zwykle sama myśl o Potterze sprawiła, że sprawdził więź łączącą go z chłopakiem. Przez ostatnich sześć miesięcy była rozmyta i niewyraźna, jakby coś ją blokowało. Jednak nie dziś. Tym razem była wyraźna i czysta!

Uderzył bezlitośnie…

Nora

Molly właśnie przechodziła obok pokoju Harry'ego, gdy usłyszała huk, jakby coś ciężkiego upadło na podłogę i jęk. Ostrożnie otworzyła drzwi i zajrzała do pokoju. Wiedziała, że Harry dopiero co skończył poranny prysznic i nie chciała naruszać jego prywatności.

Harry leżał na podłodze z ręcznikiem luźno owiniętym wokół bioder, a obie dłonie przyciskał do czoła.

- Harry! – krzyknęła i przypadła do jego boku. Uklęknęła przy nim i przytuliła go, ale nie była pewna co więcej mogła zdziałać.

Ginny, słysząc krzyk mamy, wpadła do pokoju. Ogarnęła wszystko jednym spojrzeniem. Podbiegła do szafki nocnej, złapała za słoik z maścią i pospieszyła do Harry'ego i Molly.

- Mamo, zabierz jego ręce! Nie mogę tego nałożyć, jeśli będzie zasłaniał bliznę!

Wzięła na palec odrobinę maści i czekała aż Molly zabierze ręce Harry'ego. Gdy tylko mogła, posmarowała bliznę maścią. Niemal natychmiast Harry zadrżał i rozluźnił się, nie otwierając oczu.

- Za kilka minut dojdzie do siebie – zapewniła z ulgą Ginny. – Pani Snape… to jest profesor Snape zrobiła maść, która blokuje ból wysyłany przez Voldemorta. Niestety łatwo ją zmyć. Najwyraźniej nie miał czasu, by nałożyć ją po kąpieli.

Molly spojrzała z wdzięcznością na słoik.

- Nie ma więcej? To wygląda na strasznie małą ilość. I czemu masz zielone palce?

- Nie trzeba dużo, tylko odrobinę, by przykryła jego bliznę. Ale profesor Snape dała mu kilka słoików na lato. Moje palce są zielone, bo maść jest zrobiona tylko dla Harry'ego. Profesor wspominała coś o poziomie PH, który powoduje, że skóra innych osób zmienia kolor po dotknięciu tej maści.

Harry zamrugał i rozejrzał się zmieszany. Leżał na podłodze, trzymany przez Molly, Ginny klęczała obok niego, a ręcznik wokół jego bioder był zawinięty naprawdę bardzo, bardzo luźno. Molly uśmiechnęła się do niego.

- Jak się czujesz, skarbie?

- Trochę kręci mi się w głowie, ale poza tym wszystko w porządku.

Ginny zaczęła chichotać, widząc jak niezręcznie czuje się jej chłopak. Harry spojrzał na nią spode łba.

- Harry, rozchmurz się. Mama wychowała sześciu chłopców, nie masz tam nic, czego by wcześniej nie widziała.

Molly ostrożnie wypuściła Harry'ego i wstała.

- Ginny, chyba powinnyśmy wyjść i pozwolić mu się ubrać w spokoju. Harry, przyjdź do kuchni, gdy skończysz.

Anglia, nieznana lokalizacja

Voldemort szalał z wściekłości. połączenie było otwarte, ale teraz znowu się zatrzasnęło! Znów było rozmyte i niewyraźne. Jak Potter śmie tak mu się sprzeciwiać!

Kryształ DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz