Aginia Cyrynowych Dropsów

1.6K 73 8
                                    

Z pomocą skrzatów domowych udało się powstrzymać dropsową inwazję. Kufry i pudła wypełnione cukierkami zostały złożone w nieużywanym pomieszczeniu w apartamencie dyrektora. Różdżki przyniesiono z powrotem i oddano właścicielom. Okulary Harry'ego zostały naprawione. Wszyscy mieli na twarzach szerokie uśmiechy. Wszyscy oprócz Dumbledore'a.

Z ciężkim westchnieniem dyrektor opadł na krzesło i potarł oczy. Usiłował zignorować chichot Ginny, ale nie było to takie proste.

- Sam pan prosił o demonstrację – przypomniała mu wesoło Ginny.

Parsknęła śmiechem, widząc jego spojrzenie.

- To prawda, panno Weasley. Ale czemu to musiały być akurat cytrynowe dropsy?

- Profesorze – wtrącił się Ron. – Czemu nie podziałało moje zaklęcie znikające? Przecież nie użyłem różdżki.

Wtedy Dumbledore wyjaśnił dropsowy zakład. Gdy Hermiona zorientowała się, że właśnie dorzuciła do puli miliony nowych dropsów, jęknęła i zaczęła gorąco przepraszać.

- To moja wina, kochana – przerwał jej Dumbledore. – Jak radośnie wypomniała mi panna Weasley, sam prosiłem o demonstrację.

- Ale dlaczego nie zadziałało zaklęcie znikające? – drążył temat zdumiony Ron.

- Bo zgodnie z warunkami zakładu dropsy powinny zostać wzięte dobrowolnie, a nie zniknięte - wyjaśnił dyrektor zmęczonym tonem. Kiedy Serena zachichotała, Dumbledore zwrócił się do niej: - To mi o czymś przypomniało. Severus cię szukał. Wysłał mi wcześniej sowę. Co było dość dziwne. Mógł mnie przecież zapytać osobiście zamiast wysyłać wiadomość – stwierdził z błyskiem w oku.

- O bogowie! – wrzasnęła Serena, zrywając się z miejsca. – Ciasteczka!

I wyleciała biegiem z gabinetu.

Serena płaci za ciasteczka

Serena weszła cicho do apartamentu i skierowała się do salonu. Był pusty, więc przeszukiwała pokój za pokojem w poszukiwaniu swojego męża. Wiedziała, że Severus będzie wkurzony i nie miała ochoty mu się tłumaczyć.

Już myślała, że ma szczęście i jej mąż wyszedł, gdy weszła do laboratorium. Panował tam nieopisany bałagan. Składniki były rozsypane po całym pomieszczeniu. Z oburzeniem rozejrzała się po pracowni i w końcu znalazła tego, kogo szukała.

Severus siedział przy biurku z twarzą ukrytą w dłoniach. Promieniował dziwną mieszaniną złości i braku nadziei.

Zmieszana i nieco niepewna Serena zastanawiała się czy nie wyjść z laboratorium. Ale nie mogła. Coś było wyraźnie nie tak.

- Severusie – powiedziała cicho i zbladła, gdy uniósł głową. – O ja… - wymamrotała pod jego wściekłym spojrzeniem.

Jego policzki spuchły. Nie tak odrobinę, były wielgachne! Przypominał chomika, gdyby rzeczony chomik połknął balon.

- Boli cię? – spytała przestraszona, przysuwając się do niego.

Potrząsnął przecząco głową, wciąż patrząc na nią ze złością.

- Dlaczego nie rozproszyłeś zaklęcia? – spytała nie rozumiejąc.

Kiedy wywrócił oczami zrozumiała w czym rzecz.

- No jasne, nie możesz mówić – wyszeptała.

Wyciągnęła różdżkę, wycelowała w męża i powiedziała:

- Finite… chwila!

Kiedy odrzuciła bezużyteczną różdżkę, Severus zdołał warknąć. Podniósł ją i próbował włożyć ją z powrotem w dłoń żony.

- Nie, nie mogę użyć mojej różdżki. Zaufaj mi, wyjaśnię ci później. Jeśli rzucę zaklęcie tą różdżką, będzie dużo gorzej!

Spojrzał na nią z niedowierzaniem, ale wyciągnął własną różdżkę i podał jej. Przyjęła ją i zadrżała, gdy magia przepłynęła po jej ramieniu.

Uspokoiła się, wycelowała i rzuciła zaklęcie. Przygryzła wargę i patrzyła, jak jego policzki zmniejszają się z dźwiękiem przypominającym puszczanie wiatrów.

- Nic ci nie jest? – spytała trochę przestraszona.

- Co to do cholery było? – ryknął Severus, zrywając się na nogi. – Jadłem sobie spokojnie śniadanie nikomu nie wadząc. A chwilę potem zostałem pieprzonym balonem!

- Przepraszam – odparła. – Myślałam, że efekt się wyczerpie.

- Kiedy? Za tydzień. Coś ty sobie babo myślała, do cholery?

- Wkurzył mnie twój poranny komentarz o bliźniakach Weasleyach. Pomyślałam… pomyślałam, że dam ci nauczkę. Ich wynalazki nie są bezużyteczne! – powiedziała, cofając się.

- Przyznaję, ta mała psota może mieć swoje zastosowania. Nakarmimy tym Voldemorta i nie będzie mógł mówić przez wiele godzin! Wtedy Potter zabije go z łatwością!

Kiedy zachichotała, postąpił w jej stronę.

- Wiesz, że prawie poszedłem do Minervy, by to naprawiła? Nigdy by mi nie dała o tym zapomnieć! Stara nietoperzyca wypominałaby mi to przez najbliższe sto lat! Próbowałem nawet coś uwarzyć, by to skończyć, ale wiesz co odkryłem, droga żona? – spytał ze złością.

- Co takiego? – spytała, starając się ukryć rozbawienie. Minerva na pewno byłaby zachwycona!

- Kiedy masz tak wielkie policzki nie da się niczego wypić! Wszystko wraca!

Serena wyobraziła sobie, jak jej mąż usiłuje wypić eliksir i nie wytrzymała. Musiała się roześmiać.

- Gdybym miała aparat, zrobiłabym fortunę. Ta twoja mina…

Przerwała i pisnęła przerażona, gdy jej mąż skoczył i złapał ją. Jęknęła, gdy przerzucił ją sobie przez ramię i wyszedł z pracowni.

- Chyba czas dać ci nauczkę – zagroził.

- Ale Severusie… - próbowała go uspokoić, ale pisnęła, gdy dostała mocnego klapsa w tyłek.

- Severusie, pozwól mi wyjaśnić! – spróbowała jeszcze raz.

Weszli do sypialni. Rzucił nią delikatnie na łóżko i położył się na niej.

- O nie, Sereno – odparł, przyciskając ją do łóżka. – Wyjaśnić możesz później. Teraz zamierzam się zemścić!

Na widok jego oczu, także w jej spojrzeniu pojawił się ogień. Gdy nachylił się i pocałował ją mocno, Serena zanotowała w pamięci, by podziękować bliźniakom Weasleyom za Nadymki Francuskie. Potem zatraciła się w domagającym się jej uwagi mężczyźnie.

Słowniczek:

„Krówka mleczna" – w oryginale hasłem do biura Dumbledore'a jest „Salt Water Taffy", słodycze produkowane w New Jersey na wschodnim wybrzeżu USA, które są czymś pomiędzy toffi, gumą do żucia i lizakiem. Zmieniłem to na słodycze bardziej rozpoznawalne w Polsce.

Kryształ DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz