Szarpnięcie.
Harry uchylił oczy i wyjrzał spod kołdry. Było mu ciepło i bardzo wygodnie. Ginny wtulała się w jego pierś, obejmując go ramionami. Coś go obudziło, ale co? Pomacał szafkę nocną w poszukiwaniu okularów, wreszcie znalazł je i założył na nos.
Szarpnięcie.
Znowu! Ktoś go ciągnął za duży palec u nogi! Uniósł głowę i zarumienił się po czubek uszu. Jego ruch obudził Ginny. Spojrzała nad kocem i dojrzała Jasona, który ciągnął Harry'ego za paluch u nogi. Niestety dla Ginny, jej rumieniec był bardziej widoczny niż u Harry'ego.
Harry zerknął na zegarek i niemal jęknął na głos. Była dopiero siódma rano. I to by było na tyle, jeśli chodzi o pospanie sobie dziś rano.
- Co się stało, Jason? – spytał. Potem uświadomił sobie coś. Było Boże Narodzenie! Uśmiechnął się do małego chłopca. – Czy w nocy przyszedł Święty Mikołaj?
Chłopczyk energicznie pokiwał głową. Miał szeroko otwarte oczy, a na ustach wielki uśmiech.
- I chcesz, żebyśmy zeszli na dół?
Kolejne skinięcie głową.
- Dobrze, uciekaj na dół, zejdziemy za parę minut. Potem sprawdzimy, czy Mikołaj przyniósł coś specjalnie dla ciebie – powiedział mu Harry z uśmiechem.
Chłopiec odwrócił się i wybiegł z pokoju. Harry bezróżdżkowo zamknął drzwi, żeby on i Ginny mogli się ubrać.
Ginny roześmiała się.
- Dobrze sobie poradziłeś – pochwaliła narzeczonego.
- Przecież nie będę na niego krzyczał za to, że nas obudził. Poza tym uznajmy to za trening przed tym Bożym Narodzeniem, gdy to nasze własne dzieci nas obudzą – odparł z uśmiechem.
Po kilku minutach weszli do kuchni, gdzie Molly serwowała już śniadanie, a przy stole siedzieli Artur, zaspany i ponury Ron oraz trójka podnieconych małych dzieci, które chciały jak najszybciej skończyć jeść, by dobrać się do prezentów.
Harry podszedł do Molly i pocałował na dzień dobry w policzek, po czym zajął swoje miejsce. Gdy stawiała przed nim talerz, wymamrotała na tyle cicho, by tylko on mógł usłyszeć:
- Mam nadzieję, że podobała ci się taka pobudka.
- Na pewno bywają gorsze – odparł z uśmiechem.
Pod wpływem dzieci Harry szybko podchwycił ich ekscytację. Nie mogąc się powstrzymać pałaszował śniadanie najszybciej jak się da. Najbardziej rozemocjonowany był niewątpliwie Jason. Dla niego Boże Narodzenie było naprawdę wielką sprawą, zwłaszcza że po raz pierwszy miał kogoś, komu na nim zależało.
W końcu, pośród żartów i przekomarzania, cała grupka przeniosła się do salonu. Harry usiadł na podłodze, Ginny oparła się o niego i wspólnie patrzyli, jak dzieciaki rozrywają opakowania swoich prezentów. Eryk był przeszczęśliwy, gdy rozpakował zestaw szachowy od Harry'ego i Ginny. Erika zapiszczała z radości na widok lunaskopu i książki zatytułowanej „Od mugolki do czarodziejki". Najbardziej zaskoczył ich Jason. Na widok miniaturowego zestawu do quidditcha oczy zaszły mu łzami, zerwał się z miejsca i mocno przytulił się do Harry'ego.
Molly ze łzami w oczach oglądała obrazek Nory, który dostała od Harry'ego. Po raz pierwszy młody czarodziej narysował coś z użyciem kolorów. Molly przyczepiła rysunek nad kominkiem za pomocą zaklęcia przylepca.
Ginny spojrzała na Harry'ego z uśmiechem, a ten podał jej małe pudełko. Wewnątrz znalazła parę małych diamentowych kolczyków. Diamenty nie były duże, ale wydawały się promieniować własnym światłem.
- Moja mama dostała je od mojej babci – wyjaśnił Harry. – Z tego co mówił Remus, od wielu pokoleń otrzymuje je żona każdego Pottera. Rodzinna legenda głosi, że w ich wykonaniu pomagał sam Merlin. Nie wiem czy to prawda, ale pomyślałem, że ci się spodobają.
Dorośli zamilkli, a Ginny wyjęła kolczyki drżącymi rękami. Nawet jeśli legenda nie była prawdą, to i tak dotykanie czegoś, czego mógł dotykać Merlin było niesamowitym przeżyciem. Molly podeszła, by pomóc córce ubrać biżuterię. Przez dłuższą chwilę Ginny jedynie patrzyła na Harry'ego, ale za moment rzuciła mu się na szyję.
Pocałował ją w czubek głowy, nie przestając mocno przytulać. To wspaniałe święta, pomyślał. Najlepsze jakie pamiętam.
Słowniczek
Annapolis to miasto w stanie Maryland, w którym mieści się amerykańska Akademia Marynarki Wojennej, w której Jack, jako oficer marines (czyli piechoty morskiej) musiał studiować.
Robert Lee to wybitny dowódca wojsk konfederackich z czasów amerykańskiej wojny secesyjnej.
Bernard Montgomery dowodził w czasie II wojny światowej brytyjskimi oddziałami w Afryce Północnej, potem we Włoszech oraz był jednym z dowódców na froncie zachodnim po lądowaniu w Normandii.
George Patton w czasie drugiej wojny światowej dowodził amerykańskimi wojskami w Afryce i Europie. Był kontrowersyjnym i wulgarnym ale uwielbianym przez żołnierzy dowódcą.Ojciec Tonks - autor popełnił tu ewidentny błąd, bo ojciec Tonks jest mugolakiem, ale nie mugolem.
Świąteczne posiłki – tak jak pisałem przy okazji rozdziału świątecznego w „Armii Dumbledore'a", w krajach anglosaskich obchodzi się Boże Narodzenie nieco inaczej niż u nas. Najważniejszym posiłkiem jest tam śniadanie w pierwszy dzień świąt spożywane w rodzinnym gronie (jak u nas na Wielkanoc), podczas którego otwiera się prezenty. Wigilia nie jest tak ważnym i uroczystym dniem jak w Polsce i z reguły spędza się ją w gronie przyjaciół, choć osoby religijne chodzą na pasterkę czy specjalne nocne nabożeństwo (w zależności od wyznania).
CZYTASZ
Kryształ Dusz
Fiksi PenggemarSequel Armi Dumbledora! 7 rok Chłopca Który Przeżył! Czy Harry przeżyje? Jak potączą się losy bohaterów?