Anglia, Nieznana Lokalizacja

1.7K 78 9
                                    

Voldemort był w świetnym humorze. Spędził większość dnia torturując członków swojego wewnętrznego kręgu, którzy go opuścili. Oogla-Dain zaatakował Hogwart i wkrótce powinien się pojawić, by zameldować o rezultatach. Voldemort wiedział, że nawet jeśli tysiąc ludzi będzie jednocześnie rzucało zaklęcie patronusa, nie stanowią żadnego zagrożenia dla Oogla-Daina i jego braci.

Hogwart musi być już masowym grobem! Pomyślał zadowolony. Nawet ten głupiec Dumbledore nie zdoła powstrzymać tak wielu dementorów! Potter musi być już martwy!

Piętro wyżej, w innym pomieszczeni, Śmierciożerca niskiej rangi składał raport Glizdogonowi.

- Jesteś pewien? – spytał z drżeniem Glizdogon.

- Tak jest. Właśnie wracam z Hogsmeade. Mówią, że zamek został zaatakowany, ale obyło się bez wielu ofiar. Proszą o gigantyczne ilości czekolady. Podobno Miodowe Królestwo oddało wszystkie swoje zapasy.

- I co jeszcze mówią? – spytał Glizdogon niebezpiecznym tonem.

- Podsłuchałem dwóch aurorów. Mówili, że atakujący dementorzy zostali zniszczeni. Byli tego całkiem pewni. Podobno żaden nie uciekł, a aurorzy brzmieli, jakby kamień spadł im z serca.

Glizdogon sięgnął po różdżkę, nim Śmierciożerca zdołał cokolwiek zrobić…

- Imperio! – krzyknął.

Poczekał chwilę, aż zaklęcie przejmie całkowitą władzę nad obiektem, po czym rzekł pogardliwie:

- Takie zaangażowanie musi być nagrodzone. Będziesz tym, który zaniesie te wieści naszemu Panu.

Hogwart, wieczór tego samego dnia

Dumbledore wszedł do Wielkiej Sali. Została zamieniona na prowizoryczny szpital. Wielu członków Brygady Feniksa i innych uczniów cierpiało z powodu depresyjnego wpływu dementorów, ale było też kilka przypadków obrażeń fizycznych. W zamieszaniu na stadionie kilka osób połamało kości, ale dzięki Merlinowi nikt nie został pocałowany przez dementora.

Z Hogwartu wyszły wezwania o pomoc i czekoladę. Aurorzy patrolowali szkolne Błonia, podczas gdy uzdrowiciele ze Świętego Munga biegali po Wielkiej Sali rozdając hojnie czekoladę. Gdy rozeszły się wieści o ataku, do zamku zaczęli przybywać mieszkańcy Hogsmeade, oferując prywatne zapasy czekolady. Miodowe Królestwo wysłało szkole cały swój zapas tego cudownego remedium.

Prefekci, uzbrojeni w eliksiry uspokajające, krążyli między pierwszo i drugoroczniakami, odurzając młodszych uczniów, gdy okazywało się to niezbędne.

Dumbledore stanął przy drzwiach i spoglądał na uczniów, jego uczniów. Zadrżał, myśląc jaką tragedią mógł się skończyć ten dzień.

- Albusie – odezwał się ktoś za nim.

Odwrócił się i ujrzał Minervę McGonagall i Amelię Bones.

- Albusie, wydaje mi się, że ty też potrzebujesz trochę czekolady – powiedziała Minerva, wciskając mu w rękę spory kawałek. Przyjął go, skinął jej z wdzięcznością głową i odgryzł odrobinę.

- Dyrektorze, ten dzień mógł się skończyć zdecydowanie gorzej – zauważyła Minister.

Powoli czekolada zaczęła działać i ku zadowoleni Minervy do oczu Albusa wróciły ogniki.

- Czy to prawda? Feniksy i Harry zniszczyli tych wszystkich dementorów? – kontynuowała Amelia. – Zebraliśmy ponad dwa i pół tysiąca peleryn. To prawie cała znana populacja dementorów!

- Tak, obawiam się, że efekt dzisiejszego ataku nie jest do końca taki, jak spodziewał się Voldemort. Ale niewiele brakowało. To feniksy przechyliły szalę zwycięstwa. Harry zabił setki potworów, ale nawet on nie dałby rady, gdyby feniksy się nie pokazały – wyjaśnił Dumbledore.

Kryształ DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz