Trzy dni później bliźnięta zostały wypuszczone ze szpitala. Harry, Ginny i Hermiona odeskortowali ich do Pokoju Wspólnego. W zachowaniu dzieci zaszła wyraźna zmiana. Erika i Eryk potrzebowali być blisko siebie i bali się zostawać sami. Wszystko było w porządku w towarzystwie ludzi, których dobrze znali, jak Harry'ego i Ginny, ale gdy zostawali bez nich, siadali przestraszeni blisko siebie. Eryk stał się jeszcze bardziej nieśmiały.
Harry otworzył drzwi do Pokoju Wspólnego, a Ginny z Hermioną zachęciły bliźnięta do wejścia. W środku większość uczniów oczekiwało w ciszy. Pragnęli co prawda urządzić wielką imprezę powitalną, ale wiedzieli jak bardzo wystraszona jest para pierwszaków i nie chcieli pogłębiać ich lęków.
Nad pokojem lewitował wielki baner, witający w domu Erikę i Eryka. Gdy Fred i George usłyszeli o ataku, rozdali wszystkim chętnym swoją gumę Hau Hau, która dawała żującemu zwisające uszy basseta. Teraz niemal trzy setki czekających uczniów z dumą demonstrowało psie uszy.
Erika wstrzymała z niepokojem oddech i złapała mocniej Ginny za rękę. Eryk na widok uczniów schował się za Harrym.
Harry kucnął i spojrzał chłopcu w oczy.
- Eryku, to twoi przyjaciele. Nikt cię tu nie skrzywdzi. Oni po prostu chcą przywitać was z powrotem.
- Na pewno? – spytał z niedowierzaniem, przyglądając się dziwacznemu tłumowi z obwisłymi uszami.
- Na pewno, Eryku. Może podejdziemy i się przywitamy? – zaproponował Harry z uśmiechem.
W tym samym czasie Ginny przeprowadzała podobną rozmowę z Eriką.
Po chwili niepewności bliźnięta pozwoliły poprowadzić się ku uśmiechniętej grupie ludzi. Chwilę zajęło, nim zdołały się rozluźnić, ale gdy się to stało impreza zrobiła się znacznie głośniejsza. W rogu zaczęła grać muzyka, a ze środka Pokoju uprzątnięto meble, by zrobić miejsce do tańca. Fred i George dostarczyli hojną dawkę swoich produktów, a Erykowi spodobały się zwłaszcza Kanarkowe Kremówki.
Harry i Ginny pilnowali bliźniąt z pewnego oddalenia. Kiedy dzieci zaczęły wkręcać się w imprezę, starsza para rozluźniła się.
- To straszne, że muszą przez to przechodzić – powiedział cicho Harry.
- Masz rację, ale już z nimi lepiej. Potrzebowali takiej zabawy. Jak my wszyscy – odpowiedziała Ginny.
Harry przytulił ją na chwilę, a potem poszedł poprosić Erikę do tańca. Kiedy zaczął prowadzić ją po parkiecie, dziewczynka popatrzyła na niego.
- Czy to Ginny nauczyła tak cię tańczyć, profesorze Harry?
- Chyba tak. Nim poznałem Ginny nie byłem najlepszym tancerzem – odpowiedział.
- W takim razie będę musiała nauczyć tańczyć i mojego chłopaka i Eryka, prawda?
Harry roześmiał się.
- Chłopaka? Wybrałaś już sobie jakiegoś?
- Lubię Ginny, więc nie mogę mieć ciebie. Ale może Angelo? Jest całkiem słodki. Tak, chyba się nada. Wezmę jego – zakończyła stanowczo.
- A pytałaś się go o zdanie, Eriko? Może chciałby mieć tu coś do powiedzenia?
- Oj nie, profesorze Harry. Będzie zadowolony, że wybrałam za niego. To zbyt ważna rzecz, żeby zostawić ją chłopcom.
Harry tylko potrząsnął głową, zastanawiając się, czy dziewczynka nie ma przypadkiem racji.
Następny poranek
Harry obudził się po kolejnej porcji zwariowanych snów. Właściwie zaczynał powoli tęsknić za swoimi dawnymi koszmarami. Te nowe sny robiły się zbyt dziwaczne. Ginny nie przyszła do niego zeszłej nocy, ale wiedział czemu. Jej dormitorium było na tej samej klatce co Eriki i chciała być dostępna, gdyby dziewczynka jej potrzebowała.
Harry przeciągnął się, a jego stopa dotknęła czegoś twardego i zimnego. Odsunął się gwałtownie i usiadł. Przez moment mrugał, niepewny czy już się obudził. W poprzek jego łóżka, pod kocem, leżał miecz Godryka Gryffindora. Zmarszczył brwi i udał się pod prysznic.
Gdy się ubrał, wziął miecz do ręki. Ron, Neville i Blaise popatrzyli na niego ze zdumieniem, gdy wyjął miecz spod koca. Gdy tylko go dotknął, usłyszał w głowie delikatny, uspokajający dźwięk.
- Eee… Harry, po co ci to? – spytał Ron, patrząc niepewnie na wielką broń.
- Nie mam pojęcia, niech to szlag. Był tu, kiedy się obudziłem – westchnął. – Chyba powinienem to oddać Dumbledore'owi.
Wyszedł z dormitorium i niemal się uśmiechnął, gdy w Pokoju Wspólnym wszyscy odskakiwali mu z drogi. Pewnie faktycznie stanowił niezły widok, gdy maszerował niosąc wielki miecz, jakby miał zamiar go zaraz użyć. Szkoda, że Wan nie było w pobliżu!
Na drodze do biura Dumbledore'a wszyscy zachowywali się tak samo. Dyrektor spojrzał na niego z zaskoczeniem, gdy wszedł do biura.
Harry odłożył miecz na biurko Dumbledore'a i usiadł w fotelu.
- Dzień dobry, Harry. Masz ochotę na cytrynowego dropsa? – spytał dyrektor.
Coś w jego tonie, jakiś ślad desperacji, sprawiło, że Harry zaczął mieć się na baczności.
- Nie, dziękuję. Ale może mógłby pan wyjaśnić, czemu obudziłem się dziś rano z mieczem w moim łóżku?
Dumbledore popatrzył na miecz.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia czemu obudziłeś się z mieczem w swoim łóżku, Harry. To bardzo dziwne.
- Panie profesorze, od kilku tygodni męczą mnie sny powiązane z mieczem, najróżniejsze sny. Odkryłem nawet, że przy kilku okazjach nieświadomie narysowałem miecz na pracach domowych, które oddawałem – powiedział zniecierpliwiony.
- Hmm, może przywołujesz miecz przez sen, a może dzieje się coś jeszcze innego. Nie wiem, Harry. Ale nie sądzę, by na pewno było to coś złego. Może sam Hogwart mówi ci w ten sposób, że potrzebujesz miecza. Czy coś się zmieniło odkąd ostatni raz miałeś go w rękach? Czy reaguje jakoś inaczej?
Harry westchnął.
- Pewnie pożałuję, że panu to powiedziałem, ale słyszę uspokajający dźwięk w głowie, kiedy go trzymam. To dobre uczucie, ale jednocześnie… niewłaściwe. Jakby czegoś brakowało.
- Czego brakowało? – spytał łagodnie dyrektor.
- Nie wiem, w tym problem.
- Nie możemy nic z tym zrobić, póki nie będziesz miał większej ilości informacji. W międzyczasie, jeśli miecz miałby się ponownie pojawić, uważam za stosowne, byś go zatrzymał. Nie pozwól tylko, by inni się nim posługiwali. Mogliby zrobić sobie krzywdę.
W tym samym czasie w Wielkiej Sali
Wan siedziała z przyjaciółmi. Była zirytowana, bo Danny nie wysłał jej przez ostatnich kilka dni żadnych listów. Spojrzała wściekle na drugą stronę Sali.
Szlag! Potter i jego banda zdrajców krwi pilnuje teraz wszystkich szlam i mieszańców!
A co gorsza Potter nie zapomniał o jej szlabanie. Co prawda Dumbledore go obniżył, ale i tak musiała spędzić dwa miesiące czyszcząc łazienki dla tego charłaka Filcha!
Samotna czarna sowa sfrunęła do niej. Sowa Danny'ego! Niecierpliwie odebrała od niej list i wysłała ją w drogę powrotną. Otwierając list czuła znajome ciepło w brzuchu. Danny był taki romantyczny! A za jego listy erotyczne dałaby się pokroić!
Druga strona była mroczniejsza. Wstrzymała oddech, gdy zrozumiała czego od niej żąda.
Kocha mnie i będzie miał mój pierścionek już za dwa tygodnie, pomyślała. Muszę tylko użyć tego zaklęcia, którego nauczył mnie latem. Ale to źle! Wszyscy tak mówią! Z drugiej strony wreszcie będzie mój, prosi tylko o dowód mojej miłości. I jest mi przy nim tak dobrze. A poza tym mówił, że jeśli nie sprawdzą mojej różdżki, nikt się nie dowie, że to ja je rzuciłam. Zrobię to! Dla Danny'ego!
CZYTASZ
Kryształ Dusz
FanfictionSequel Armi Dumbledora! 7 rok Chłopca Który Przeżył! Czy Harry przeżyje? Jak potączą się losy bohaterów?