Profesor McGonagall przekazała wieści dowódcom drużyn w Brygadzie Feniksa. Zaawansowana Obrona w najbliższych dniach została odwołana, także popołudniowe spotkania nie będą się odbywały przez kolejnych pięć dni. Wyjaśniono, że Harry i jego grupa dowodzenia musieli wyjechać.
Wieczorem w Pokoju Wspólnym zaczęła się zaimprowizowana impreza. Bawili się niemal wszyscy uczniowie, choć większość nie znała przyczyny. Dołączyła nawet część nauczycieli.
Nikt z nich nie dostrzegł małego zwierzęcia czającego się w kącie.
Witamy na Bahamach
Harry gapił się na Jacka i Hestię. Jack miał na sobie hawajską koszulę, która wręcz eksplodowała kolorami, ucięte nad kolanami jeansy i na domiar złego najbardziej fikuśny słomkowy kapelusz.
Jack zatrzymał się przed Harrym i jego przyjaciółmi.
- Dobra ludziska, słuchajcie. Jak już się pewnie połapaliście, to nie jest Ministerstwo, nie ma też żadnego nadzwyczajnego spotkania – zaczął Jack. Harry od razu się nachmurzył. – Jesteśmy tu, by wziąć udział w uświęconej tradycji RO. Normalnie w tym celu zalecałbym kilka naparzanek w barze i parę dziw… - urwał na moment i zrezygnował z kontynuowania. – W każdym razie chodzi o Relaks i Odpoczynek, ludziska. Przez następne cztery dni macie zapomnieć o wojnie. Macie zapomnieć o mugolach, czystej krwi i całych tych elektronicznych bierkach pod wodą.
Większość grupy zaczęła się nieśmiało uśmiechać. Wyjątkami byli Harry i Hermiona.
Hermiona zaczęła panikować. Cztery dni? Żadnych książek? Jack znowu zaczął mówić, więc ponownie skupiła się na jego słowach.
- Skrzaty zabiorą was do waszych domków. Znajdziecie tam przeznaczone dla was cichy, za które potem grzecznie podziękujecie wujkowi Remusowi. Jutro Serena nauczy was nowych zaklęć, które musicie mieć opanowane, by tu przebywać. Tak więc spotykamy się tu wszyscy jutro rano na śniadaniu i krótkiej lekcji. Uwierzcie mi, jeśli nie nauczycie się zaklęcia przeciwsłonecznego, to pożałujecie. Tak samo zaklęcia antyowadziego. A teraz za skrzatami marsz, do waszych domków – polecił Jack.
Harry podążył za drobnymi istotami do wyjścia z lobby. Nagle stanął jak wryty, przez co kilka osób wpadło mu na plecy. Jack obrócił się i spojrzał na niego z ciekawości.
- Co jest, Harry? – spytał.
- Czy to ocean? – odpowiedział pytaniem Harry, głosem pełnym zachwytu. Ginny mocniej złapała go za rękę. – Nigdy nie widziałem oceanu poza zdjęciami – wyszeptał.
Każda para została zaprowadzona do domku, który zawierał dwie sypialnie. Jack wygłosił każdej parze kazanie na temat właściwego zachowania, które mogłoby nawet poskutkować, gdyby nie jego miny i mrugnięcia.
Harry nie wiedział czy ma być wkurzony czy nie. Miał tyle roboty w Hogwarcie, a zamiast tego siedział na jakiejś tropikalnej wyspie. Z drugiej strony ocean go przywoływał. Ginny weszła do sypialni, by zobaczyć jakie ubrania ma do dyspozycji. Harry szybko przebrał się w krótkie spodenki i koszulkę i wyszedł na zewnątrz.
Zszedł z werandy na piasek i dotarł do przyboju. W świetle księżyca plaża subtelnie lśniła, a fale delikatnie obmywały jego stopy. Woda była ciepła i zachęcająca.
Byłoby miło po prostu sobie usiąść i poobserwować ocean, pomyślał. NIE! Tak nie może być! Powinienem być w szkole i trenować, albo pracować nad mieczem. Nie tutaj!
Harry napiął się i był bliski zmienienia się w Skrzydło i teleportacji do Hogwartu, gdy poczuł rękę na ramieniu. Obrócił się i ujrzał Jacka.
CZYTASZ
Kryształ Dusz
FanfictionSequel Armi Dumbledora! 7 rok Chłopca Który Przeżył! Czy Harry przeżyje? Jak potączą się losy bohaterów?