Hogwart, Wielka Sala, pora obiadu

2.2K 74 40
                                    

- Pierwsza powinna już zadziałać – szepnęła Hermiona do Ginny.

- Mają przed sobą ciężki dzień – odpowiedziała cicho Ginny, patrząc w talerz, by ukryć uśmiech.

- Co wy tak do siebie szepczecie? – spytał podejrzliwie Ron.

- Nic – odpowiedziały chórem, z miną wyrażającą kompletną niewinność.

- Przerażacie mnie, kiedy tak się zachowujecie. Naprawdę. Powiedzcie mi tylko: jestem w tarapatach? – spytał nerwowo Ron.

- A powinieneś być? – skontrowała Hermiona, unosząc brew.

- Nie ma mowy, nie odpowiem na to pytanie! – zawołał Ron i przytomnie wrócił do posiłku.

Harry spojrzał Ginny głęboko w oczy. Po chwili jego brwi powędrowały do góry, a on zachichotał.

„Nie szukaj" wysłała mu za pomocą Legilimencji.

„To przestań wyglądać na taką, co coś zbroiła" odpowiedział z szerokim uśmiechem.

„Nie powiesz?" błagała.

„Nie powiem" zapewnił, ściskając lekko jej dłoń pod stołem.

Na miłość Snape'a

Bliźniacy starannie zamknęli laboratorium i udali się do prywatnych pokojów. Godzinę po obiedzie ich kciuki wrócili do normy i byli w stanie kontynuować normalną pracę. Jak na psotę nie było to specjalnie ciężkie i czuli ulgę, że wymigali się tak łatwo. To jednak nie oznaczało, ze osoba odpowiedzialna za to mogła czuć się bezpiecznie. Mieli poważny zamiar odkrycia sprawcy i uczynienia jego życia bardzo interesującym przez kilka kolejnych dni.

Wyszli z Uzbrojenia i ruszyli do zamku.

- Eeee, Fred? Chyba mieliśmy iść do naszych pokoi? – spytał George, gdy minęli bramę wejściową.

- Tak mi się wydawało – potwierdził zdumiony Fred.

- Chyba nie ma to znaczenia. Możemy tu zjeść kolację i zaplanować zemstę trochę później.

- W porządku. Znajdźmy Harry'ego i resztę. Skoro już tu jesteśmy, możemy dać im znać jak idą nasze badania.

Gdy weszli do Wielkiej Sali, zauważyli Harry'ego i ruszyli w jego kierunku. Przy stoliku siedziało kilka par, ale pozostały dwa wolne miejsca. Luna, Neville, Ron, Hermiona, Harry, Ginny, Serena i Severus spojrzeli na zbliżający się duet.

Zanim jednak zdążyli dojść do stolika, rozległ się kolejny wybuch i obaj młodzi mężczyźni zostali spowici ciemnym dymem. W Wielkiej Sali rozległo się kilka zdławionych okrzyków i wszyscy obrócili się, by spojrzeć na zamieszanie. Kiedy dym się rozwiał, zapadła cisza.

Bliźniacy rozejrzeli się zmieszani. Kiedy usłyszeli chichoty, a potem głośny śmiech, spojrzeli po sobie i nie mogli uwierzyć własnym oczom.

Zamiast gładkich czarnych szat każdy z nich był odziany w rajstopy, kryzy, sandały na szpilkach i mieszki*.

- Mieszki okazały się dobrym pomysłem – zauważyła Ginny z kamienną twarzą.

- Pomyślałam, że mogą się sprawdzić – przyznała Hermiona z szerokim uśmiechem.

Sandały na szpilkach spowodowały moment niepewności, gdy bliźniacy chwiali się, bliscy wywrócenia na Harry'ego.

- Ty to zrobiłeś? – spytał George, patrząc wściekle w zielone oczy.

- Niewinny – odparł Harry, dusząc się ze śmiechu.

- Ej, chłopaki, nie wiedziałem, że lubicie mieszki – powiedział Ron, ocierając łzy wesołości z twarzy.

Kryształ DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz