Rozdział 4-Powrót Do Hogwartu

2.1K 85 43
                                    

Anglia, nieznana lokalizacja

Sługa podszedł do Voldemorta i skłonił się nisko.

- Co? – spytał Voldemort.

- Mój Panie, Glizdogon właśnie przybył. Błaga mojego Pana o posłuchanie – odpowiedział korzący się Śmierciożerca.

- Przyślij go natychmiast! – warknął Voldemort.

Pettigrew przemknął naprzód, a jego srebrna dłoń błyszczała w świetle pochodni.

- Melduj, Glizdogonie – syknął Voldemort.

- Mój Panie, z przyjemnością informuję, że zrekrutowaliśmy niemal 900 nowych sług do armii mojego Pana. Spodziewam się, że wkrótce będzie ich więcej.

Glizdogon padł na kolana przed Czarnym Panem.

- Tak Glizdogonie, ci których wysłałeś powiedzieli mi jak dobrze się spisujesz. Jestem z ciebie nadzwyczaj zadowolony, sługo i mam dla ciebie prezent.

Voldemort wydał polecenie gestem dłoni. Śmierciożercy przyciągnęli młodą dziewczynę, mugolkę. Nie mogła mieć więcej niż czternaście lat. Jeden ze Śmierciożerców szarpnął za jej bluzkę, rozdzierając ją. Dziewczyna załkała i usiłowała przykryć swoje nagie ciało, ale nie była w stanie.

Glizdogon skłonił się nisko.

- Mój Pan jest nadzwyczaj hojny dla swego pokornego sługi.

Voldemort patrzył na niego złowrogimi czerwonymi oczami.

- Jeśli będziesz mnie dalej zadowalał, ja będę cię dalej wynagradzał.

Dwóch Śmierciożerców wyszło z komnaty za Glizdogonem, ciągnąc między sobą dziewczynę. Pettigrew marzył już o tym co jej zrobi, nim pozwoli jej zapoznać się z jego nożami.

Nora, następny poranek

Harry obudził się następnego poranka i powoli wyplątał się z objęć Ginny. Pocałował ją w czoło i udał się na poranny prysznic. Kiedy skończył i wrócił do pokoju, była ubrana w koszulę nocną i szatę.

Uśmiechnęła się do niego ciepło i poczekała, aż się ubierze. Kiedy usiadł na łóżku, by zawiązać buty, Ginny przytuliła się do niego. Przytulali się jeszcze przez kilka minut, nim wyszła do swojego pokoju.

Harry zszedł po schodach do kuchni, gdzie Molly robiła śniadanie. Ron siedział już przy stole z lekko niedowierzającą miną. Kiedy otworzyły się kuchenne drzwi cała trójka z zaskoczeniem ujrzała bliźniaków. Obaj byli rozczochrani i zdołowani.

Molly posadziła ich przy stole.

- Harry, już go nie ma – powiedział Fred.

- Spalone do gołej ziemi, a czterech naszych pracowników nie żyje – dodał George.

- Spalone do gołej ziemi? Uzbrojenie? Jakiś wypadek? – spytał zatroskany Harry.

Fred jedynie ponuro potrząsnął głową. George odpowiedział za nich obu.

- Nie, stary, żaden wypadek. Aurorzy obudzili nas jakieś dwie godziny temu, żeby powiedzieć nam, że Mroczny Znak wisi nad naszym budynkiem.

Twarz Harry'ego przybrała wyraz determinacji.

- Dobra chłopaki, oto co zrobimy. Skontaktuję się z Remusem i Dumbledorem i poproszę ich, żeby przyszli tu na szybkie spotkanie. W międzyczasie dowiedzcie się, którzy pracownicy zostawili osierocone rodziny.

Harry udał się do Fiuu, po czym wrócił do kuchni.

- Remus i Dumbledore zaraz tu będą. Chcę, żebyście coś obaj zrozumieli. Tu nie chodzi o pieniądze tylko o ludzi. Najpierw zatroszczymy się o rodziny, które straciły bliskich w tym ataku, a potem znajdziemy wam bezpieczne miejsce, byście mogli podjąć na nowo pracę.

Kryształ DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz