Uczta Powitalna

2K 79 37
                                    

Hermiona siedziała na początku stołu Gryfonów. Jako prefekt i prefekt naczelna miała obowiązek powitać każdego ucznia, który trafi do jej domu. Ron siedział obok niej, a Harry i Ginny naprzeciwko. Harry spojrzał na stół nauczycielski i dojrzał, że brakuje przy nim Jacka. Chciał już podejść i zapytać co się stało, ale powstrzymało go otwarcie drzwi do Wielkiej Sali.

Profesor McGonagall wprowadziła nowych uczniów do Wielkiej Sali. Jak zwykle zapadła cisza, gdy uczniowie zastanawiali się, jacy pierwszacy trafią do ich domu.

Erika zauważyła Harry'ego, uśmiechnęła się szeroko i pomachała mu. Odpowiedział uśmiechem.

Profesor McGonagall postawiła stołek na środku sali przed stołem nauczycielskim i spojrzała surowo na zgromadzone przed nią dzieci.

- Uczniowie, gdy wyczytam wasze nazwisko, macie podejść i usiąść na stołku. Włożę wam tiarę na głowę i zostaniecie przydzieleni do jednego z domów – powiedziała.

Położyła tiarę na stołku i zrobiła krok w tył, czekając na coroczną piosenkę. Harry'emu nagle zakręciło się w głowie. Czuł jak wzbiera w nim magia, silniejsza niż kiedykolwiek wcześniej. Żołądek wywrócił mu się na drugą stronę. Złapał się mocno krawędzi stołu, by nie spaść z siedzenia. Nagle jego wisiorek rozgrzał się uspokajająco.

Przez tysiąc lat bez mała
Na cztery grupy was dzielę
I dzieli się szkoła cała
Nienawiści i strachu jest wiele

Harry sapnął, jego ciało walczyło z wypełniającą go mocą. Jego przyjaciele spojrzeli na niego z niepokojem.

Minął tu już podziału czas
Więcej o domach nie głosi.
Hogwarcie, jak jedno wstań wraz!
Rozbicie to dowód słabości!

Harry próbował z tym walczyć. Czuł się, jakby miał zaraz eksplodować! Spojrzał na przyjaciół z przerażeniem w oczach.

Dzierżący Ostrze, Kompanie Wężów,
Twe imię wpisane na niebiosach
Do boju prowadź świetlistych mężów,
Czarny Pan zginie po twych ciosach.

Harry drżał, jego ręce zaczęły lśnić światłem, gdy magia wchodziła na nowe wyżyny. Widząc błaganie w jego oczach, Ginny wyciągnęła ku niemu rękę, ale magia nie pozwoliła go tknąć.

Pieśni Feniksa, Magu Kryształów
Światłości najpierwszy obrońco
Stań naprzeciw wściekłości nawału,
I prowadź OD TERAZ do końca!

Magia Harry'ego wezbrała po raz kolejny, otoczyła go niebieska poświata. Mury zamkowe zaczęły dygotać, skąpane tym samym światłem, rozległ się łoskot.

Harry zerwał się na równe nogi, a jego oczy lśniły energią. Zamek się zatrząsnął. Huk kamienia uderzającego o kamień w samym rdzeniu Hogwartu rozbrzmiał w całej Wielkiej Sali. Pierwszoroczniacy zaczęli krzyczeć i płakać, wielu upadło, nie będąc w stanie ustać na trzęsącej się podłodze. Profesor McGonagall patrzyła na Harry'ego z niedowierzaniem, z całych sił starała się nie upaść.

Harry rozłożył ręce nad głową. Jasne promienie światła wystrzeliły z jego dłoni i uniósł się nad podłogę. Fawkes pojawił się w rozbłysku płomieni i pofrunął do Harry'ego, śpiewając pieśń triumfu i radości. Ściany świeciły coraz jaśniej, a wstrząsy przybrały na sile. Sala rozbłysła płomieniami, gdy pojawiały się kolejne feniksy. Dołączyły do pieśni Fawkesa, okrążając Wielką Salę.

Hałas był niewiarygodny! Na zewnątrz osłony Hogwartu zamigotały i rozbłysły ostrym światłem. W Wielkiej Sali poziom niebieskiego światła promieniującego z murów był oślepiający. Sztandary domów stanęły w płomieniach. Rozległ się dźwięk, przypominający kolosa walącego w ogromny dzwon. Światła rozbłysły jeszcze raz i wszyscy musieli zakryć oczy.

Kryształ DuszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz