XVII

1.3K 57 0
                                    

- Dobra skończmy temat Blacka. Powiedz co jest mniejszy Tobą, a Amandą. - powiedziałam i poprawiłam pościel.

- Przygotowana do historii życia? - zaśmiał się.

- Oczywiście.

- Wiec raz przypadkowo do niej napisałem. Byłem lekko popity i nie wiem co mną kierowało.

- Pijany człowiek robi to co na trzeźwo się nie odważy. - wtrąciłam.

- Prawda, prawda, ale to wszystko było inne. Kojarzyłem ją ze szkoły, obozu sportowego. Tak w sumie odchodząc od tematu dlaczego nie byli Cię na obozie? - zapytał, a mnie zrobiło się smutno.

- Zabrakło miejsc, a ja nie chodzę na zajęcia sportowe. - próbowałam udawać, że mnie to nie rusza, ale prawda była inna.

Chciałam chodzić na zajęcia sportowe, ale jestem zbyt leniwa i nie nadaje się do niczego.

- Jeśli byś chciała mogę Cię jakoś wciągnąć do drużyny. - gdy to usłyszałam spojrzałam mu prosto w oczy.

- Ale jak to? Jak? - pytałam nie dowierzając.

- Znam wszystkich trenerów i mam z nimi raczej dobry kontakt tylko musiałabyś powiedzieć co byś chciała robić. Zrobimy z Ciebie siatkarkę czy cheerleaderkę?

- Chyba wolałabym cheerleaderką.

- O to świetnie. Pani Walker da się przekonać, żeby Cię przyjęła.

- Jejku dziękuję Ci. - objęłam do w ramionach, a on mnie w tali. - Ten dzień ma jeszcze szanse być wspaniałym. - powiedziałam dalej go obejmując, a drzwi się otworzyły.

- Gołąbeczki, a co wy robicie? - zaśmiał się, a ja odskoczyłam od szatyna na drugi koniec łóżka.

- Po co tu przyszedłeś? - pytam mierząc go z góry do dołu.

Miś?

Kwiaty?

Czekolada?

Czy to są żarty?

- Przeprosić? - bardziej zapytał niż stwierdził i podszedł do łóżka. - Nie jestem w tym dobry więc przepraszam. - mówiąc to podał mi kwiaty.

- Dziękuję. - odpowiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech.

- Mam nadzieje, że zapomnisz o tym co powiedziałem. - mówił, a mi zrobiło się lepiej na sercu? Sama nie wiem. - Lecz wiesz, że fajnie by było gdybyśmy się nie znali. - i znów mnie wkurwił.

- Wzajemnie. - powiedziałam oburzona.

- Ja mam świetny pomysł. - usłyszałam z drugiej strony szatyna, a wzrok mój i Blacka spadł na jego postać.

- Dajesz. - odpowiada Black odkładając prezenty i zajmując drugie krzesło.

- Skoro się tak nienawidzicie. - mówiąc to pokazał cudzysłów w powietrzu. - Daje wam wyzwanie.

- Możesz mówić jaśniej? - pytam chcąc usłyszeć co wymyślił.

- A więc, gdy Lili wyjdzie ze szpitala unikajcie się przez cały czas jakbyście się nie znali. Drugi z was jest dla was powietrzem. Zobaczymy, który dłużej wytrzyma bez rozmowy z drugim.

- Chciałeś chyba powiedzieć kłótni. - wtrącił Black.

- Uważaj to jak sobie chcesz.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz