LVII

976 42 0
                                    

Maraton 2/4

Lili:

Oglądałam serial na laptopie, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka.

- Kogo znów niesie. - powiedziałam sama do siebie.

Chwilę temu była sąsiadka z prośbą o pożyczenie mąki, którą o dziwo miałam w domu. Ledwo się położyłam, a znów coś. Może tym razem męża po cukier wysłała. Kto w nocy piecze ciasto?

Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazał się Black. Jego włosy były w kompletnym nie ładzie, a twarz wyrażała niepewny uśmiech. Założyłam ręce na piersi czekając na jakiekolwiek wytłumaczenie.

- Nie wpuścisz mnie? - zaśmiał się przytrzymując się ręką o filar obok.

- A mogę? - odpowiedziałem pytanie na pytanie i odsunęłam się w framudze drzwi by zrobić mu przejście.

- Dzięki. - odpowiedział po przekroczeniu progu domu i zaczął ściągać buty.

- Piłeś? - zapytała i zakluczyła drzwi.

- Brawo. - zaklaskał i o mało się nie wywalił, gdybym go nie złapała.

- Chodź zaprowadzę Cię na sofę.

- Poradzę sobie.

- Idziesz albo wracam do pokoju. - położyłam ręce na biodrach.

- Jaka stanowcza. - zaśmiał się.

- To jak? - zapytałam oczekując odpowiedzi.

- Pomóż mi.

Po kilku minutach dotarliśmy do celu, a chłopak opadł jak kłoda na sofę.

- Dzięki. - odpowiedział i zakrył twarz dłońmi.

- Nie ma za co. - odpowiedziałam idąc w stronę schodów.

- Lili czekaj. - powiedział, a ja niepewnie się zatrzymałam i odwróciłam. - Przepraszam. - powiedział ledwo słyszalnie, a ja stałam nie wiedząc co powiedzieć. - Przepraszam Cię za wszystko. - powtórzył głośniej, a ja nadal stałam bez ruch, jak i bez języka w gębie wpatrując się w dywan. - Powiedz coś. - powiedział podpierając się na rękach.

- Wybaczam. - opowiedziałam po chwili namysłu.

- Naprawdę? - zapytał uradowany.

- Tak. - powiedziałam i spojrzałam na niego. - Jutro porozmawiamy. Chce mi się spać. - wytłumaczyłam i szybko uciekłam do swojego pokoju.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i stałam przy nich przez chwile.

***

Rano obudziłam się dość wcześniej, a w domu jak zwykle panowała cisza. Chwilę przyglądałam się sufitowi i myślałam o tym wszystkim. Czy Black chce mieć ze mną w końcu normalne relacje? Po kilku minutach wstałam i poszłam się ubrać dziś postawiłam na czarne legginsy i białą bluzę. Gdy schodziłam po schodach zorientowałam się, że chłopak jeszcze śpi na sofie. Poszłam do kuchni nalałam do szklanki wody, a z apteczki wyjęłam tabletkę, którą ostatnio dostałam od Blacka. Nawet nie wiedziałam ile rzeczy znajduje się w tej apteczce. Postawiłam przedmioty na stoliku kawowym, a ja udałam się do kuchni. Dziś zjadłam standardowo płatki z mlekiem, a w między czasie sporządziłam listę produktów potrzebnych do zakupu. Nie było tego mało.

- Kurwa mać. - usłyszałam z salonu Blacka.

- Dzień dobry. - zaśmiałam się i oparłam o framugę wejściową do pomieszczenia.

- Dzięki. - odparł wskazując na stolik.

- Luz. - machnęłam ręką i posłałam mu szczery uśmiech.

- Widzę, że masz dziś dobry humor. - również się uśmiechnął i podparł na łokciach.

- Pojechałbyś z Mikem na zakupy? - zapytałam i zajęłam miejsce na przeciwko niego w fotelu. - Zrobiłam listę. - dodałam.

- Muszę Cię zmartwić, ale nie mam samochodu.

- Jak to?

- Został pod barem.

- No okey jakoś sobie poradzę. - odpowiedziałam lekko zwiedziona i wstałam kierując się do swojego pokoju.

- Jakoś to ogarnę. - zaśmiał się. - Zostaw tą listę na blacie w kuchni.

- Dziękuję.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz