LIX

951 41 2
                                    

Maraton 4/4

- Lili idę do Dominika. - do salonu wszedł Mike.

-Okey. - odpowiedziałam i pokiwałam twierdząco głową nawet na niego nie spoglądając.

Wstałam z fotela i podeszłam do okna. Zawiesiłam swój wzrok na kocie sąsiadki siedzącym na trawniku. Poczułam jego obecność w salonie.

- Starczyło wam czasu na bzykanko? - zaśmiał się i rozłożył się na sofie.

- Nie jestem dziwką. - odpowiedziałam wściekła odwracając się w jego stronę.

- No nie byłbym tego pewnie.

- Nie mów tak. - powiedziałam czując już łzy pod powiekami.

- Sprawa jest prosta. Wysłałaś mnie z Mike do sklepu by mieć wolną chatę.

- Wcale nie!

- To jakie masz wytłumaczenie?

- Nie będę się Tobie tłumaczyć. - odpowiedziałam i wyszłam z salonu idąc prosto do swojego pokoju.

- Lili stój! - usłyszałam jego głos za sobą, ale chciałam teraz zostać sama.

- Zostaw mnie w spokoju! - wydarłam się na cały dom i zatrzasnęłam drzwi za sobą.

Położyłam się na łóżku, a łzy uwolniły się spod powiek. To boli, to naprawdę bardzo boli.

- Nie chciałem Cię urazić. - wszedł bez pozwolenia do mojego pokoju.

- Ale to zrobiłeś. - powiedziałam w poduszkę. - Wynoś się stąd! - podniosłam się do pozycji siedzącej i rzuciłam w niego wszystkimi poduszkami jakie miałam na łóżku, na które zaraz po tym opadłam.

- Nie płacz, proszę. - powiedział troskliwie idąc w moją stronę.

- Wyjdź!

- Nie.

- Nie chce Cię rozumiesz? Chce zostać sama. - wyszlochałam i się skuliłam na łóżku.

- Wiesz jak to boli widząc Cię z nim? - zapytał nagle, ale nie zrozumiałam o czym mówi.

- O czym ty mówisz? - zapytałam spokojnie podnosząc na niego wzrok.

- Domyśl się. - odpowiedział i opuścił pokój.

- Black stój! - szybko podniosłam się z łóżka idąc za nim. - Black! - krzyczałam biegnąc po schodach, ale na ich końcu usłyszałam tylko trzask drzwi.

Wybiegłam na podwórko, ale było już za późno. Odjechał. Ponownie zaniosłam się płaczem. Usiadłam na schodach, a przez moje ciało przeszły dreszcze przez zimny wiatr.

Czy on się we mnie zakochał?

Dlaczego nie może tego tak po prostu powiedzieć?

Gdy było mi już naprawdę bardzo zimno wstałam i wróciłam do domu. Od razu chwyciłam za telefon dzwoniąc do Amandy.

- Ami przyjedź. - powiedziałam próbując opanować płacz.

- Lili co się dzieje? - zapytała spanikowana.

- Proszę.

- Zaraz będę. - odpowiedziała, a ja rzuciłam telefon na łóżko.

***

Amanda była u mnie już po dziesięciu minutach, a wraz z nią był Leon. Posłałam jej błagalne spojrzenie, a ona już wiedziała o co chodzi.

- Leon możesz nas zostawić same? - zwróciła się do swojego pokoju.

- Jasne będę w salonie. - odpowiedział i zostawił nas zamykając drzwi.

- Mów co się stało. - powiedziałam i złapała moje ręce.

- Ja nie umiem tak żyć. - powiedziałam słabo. - Wysłałam go z Mikem dziś do sklepu. Po ich wyjściu zadzwonił Gary i powiedział, że przyjedzie pogadać.

- I co dalej? - zapytała, gdy się zacięłam.

- Gary powiedział, że podobam mu się, ale nie chce na mnie naciskać, a ja oczywiście powiedziałam mu, że nic z tego nie będzie i w tym momencie do domu wrócił Black. Zaczął mnie wyzywać od dziwek. Że wysłałam go do sklepu tylko po to, żeby mieć wolną chatę. - powiedziałam i ponownie się rozryczałam.

- Wy musicie szczerze porozmawiać.

- Ja nie umiem z nim rozmawiać o takich sprawach bez kłótni. Jestem za słaba. Każde jego słowo boli.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz