LXIV

1K 48 3
                                    

- Przepraszam. - odpowiedziałam i zamknęłam oczy. 

Słyszałam jak zbliża się w moja stronę, a następnie materac od łóżka ugiął się pod ciężarem drugiej osoby.

- Nie masz mnie za co przepraszać. - powiedział, a ja otworzyłam powieki dokładnie mierząc jego wyraz twarzy, który aktualnie nie wyrażał nic. - To ty trafisz ponownie do szpitala nie ja. - dodał, a jego wzrok spoczął na mnie.

- Gdzie Amanda? - zapytałam chcąc zmienić temat. 

- Jest w szpitalu. - odpowiedział z kamiennym wyrazem twarzy.

- Co? Co jej jest? -wpadłam w panikę. - Chce do niej jechać.

- Spokojnie. - zaśmiał się.

- Chce zobaczyć się z Amandą! - podniosłam głos.

- Żartowałem. 

- Nienawidzę się. - powiedziałam oburzona i skrzyżowałam ręce na piersi.

- Od dziś nie będziecie się spotykać same.

- Co? - zapytałam nie rozumiejąc o co chodzi.

- Po waszej wczorajszej akcji uznaliśmy z Leonem, że nie będziecie się widywać poza szkołą same.

- Żarty sobie robisz?

- To dla wszego dobra Lili. - powiedział i chciał mnie dotknąć, ale odsunęłam się na drugi koniec łóżka.

- Wyjdź stąd. - odwróciłam się do niego tyłem, a kołdrę naciągnęłam do szyi wtulając się w jej ciepło.

- Jasne. - odparł i upuścił pomieszczenie zostawiając mnie samą.

Po długich minutach namysłu udało mi się wymyślić cudowny plan, a jego realizacja nie jest taka trudna. Uradowana podniosłam się z łóżka idąc prosto do łazienki wziąć długi, ciepły prysznic. Jedyne czego mój organizm teraz potrzebował to jedzenie, więc szybko ubrałam pierwsze lepsze ciuchy jakie znalazłam po otwarciu szafy i poszłam do kuchni mijając w salonie Blacka rozłożonego na sofie. Zmierzył tylko mnie wzrokiem, a następnie wrócił do oglądania telewizji.  W kuchni przygotowałam sobie płatki z mlekiem. Przez chwilę zastanawiałam się czy jeść śniadanie w salonie czy potowarzyszyć blondynowi i wybrałam tą drugą opcje. Weszłam niezauważona, a może po prostu nie byłam punktem zainteresowanie i zajęłam miejsce na podłodze przed stolikiem przodem do ekranu telewizora. W pomieszczeniu było słychać tylko dźwięk wydobywający się z telewizora, aż do momentu, w którym Black postanowił się odezwać.

- Już nie obrażona? - zapytał, a ja odwróciłam twarz przodem do chłopaka, jednak jego wzrok nadal był utkwiony w ekranie telewizora, gdzie leciał mój ulubiony serial.

- Który to odcinek? - odpowiedziałam, zmieniając temat i wróciłam do konsumowania swojego posiłku.

- Pierwszy zadałem pytanie.

I nastała cisza. Nie chciałam się z nim kłócić. Rozumiem, że wczoraj postąpiłyśmy z Amandą nie rozsądnie, ale to nie powód by zabraniać nam się spotykać sam na sam. Jak to będzie wyglądać? Mamy obgadywać ludzi w towarzystwie osób trzecich? 

- Przepraszam za wczoraj. - powiedziałam cicho, gdy skończyłam jeść i oparłam się o sofę, wlepiając swój wzrok w miskę na stoliku kawowym.

- Już o tym rozmawialiśmy. 

- Chce normalnie spotykać się z Amandą. - powiedziałam niemal szlochem, a łzy napłynęły mi pod powieki.

- Spoko. - odrzekł.

- Naprawdę? - zapytałam uradowana podnosząc się z podłogi.

- Jadę do Leona wieczorem. Jedziesz ze mną do nich?

- Jasne.

- To świetnie, a teraz możesz mi powiedzieć coś o czym mówiłaś wczoraj. - odpadł i również wstał na wyprostowane nogi tuż obok mnie.

- To nic takiego. - odpowiedziałam, wyminęłam go idąc zanieść brudne naczynie do zmywarki.

- Myślałem, że się przyjaźnimy. - usłyszałam go za sobą.

- Black to nie jest przyjaźń.

- Więc co?

Nie odpowiedziałam, a między nami nastała cisza. Sama nie wiedziałam co powinnam teraz zrobić, powiedzieć.

- Zostaniesz moją dziewczyną?

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz