LIII

966 41 0
                                    

Po chwili już siedziała spokojnie zapięta w moim samochodzie i jechaliśmy do domu.

- Co taka ciacha jesteś? - zaśmiałem się pod nosem.

- Spierdalaj. - powiedziała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- No nie dąsaj się zaraz będziesz w domku. - położyłem rękę na jej kolanki i zacząłem masować.

- Zostaw mnie. - zrzuciła moją rękę i przysunęła się do drzwi jak tylko mogła na co ja się zaśmiałem.

- To dla twojego dobra.

- Gówno prawa.

- Chcesz znów wylądować w szpitalu?

- Nie. - odpowiedziała cicho.

- Właśnie, więc lepiej się mnie słuchaj, bo lepiej na tym wyjdziesz.

- Która godzina? - zerknęła na mnie próbując zakryć twarz włosami.

- Dwudziesta trzecia trzydzieści.

- Zjebałam tego sylwestra.

- Zawsze możemy świetnie bawić się w domu. - spojrzałem na nią, a gdy ona podniosła swój wzrok na mnie poruszałem zabawnie brwiami.

- Przestań. - zaśmiała się.

- Ktoś tu ma dwuznaczne myśli. - również się zaśmiałem.

- Myślę, że miałeś to samo na myśli o czym ja myślę.

- A o czym myślisz?

- Zgadnij.

- Chyba jestem kiepski w zgadywankach.

- Przykro mi.

- Widzę, że trochę otrzeźwiałaś.

- Nie wypiłam, aż tak dużo.

- Dla Ciebie może to mało, ale twoja głowa pewnie mówi sama za siebie.

- Chyba pójdę spać.

- Nie myśl, że zaniosę Cię do pokoju.

- Spoko. - odrzekła i oparła głowę o szybę.

Panowała cisza, a gdy wjechałem na podjazd zorientowałem się, że brunetka zasnęła. Nie miałem serca jej budzić, ale chciałem się jeszcze w te ostatnie minuty starego roku podroczyć.

- Lili. - szepnąłem i szturchnąłem jej ramię.

- Mhm.. - zamruczała.

- Nie będę na Ciebie czekać. - upomniałem ją.

- Mhm... - zamruczała ponownie nie zmieniając pozycji.

Wysiadłem z samochodu kierując się do domu. Odwróciłem się w stronę pojazdu z myślą, że wysiadła, ale ona nadal spała.

- Ostatni dobry uczynek w tym roku. - westchnąłem i wróciłem po dziewczynę biorąc ją na ręce.

Lili ułożyła sobie głowę na moim ramieniu, a ja w międzyczasie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. O moje ciało obiło się ciepłe powietrze. Nie ma to jak w domu.

- Dobra nie udawaj już. - powiedziałem zapalając światło w salonie.

- Nie udaje. - odpowiedziała z dalej zamkniętymi oczami.

- Chyba sama siebie wydałaś.

- Oh no nie bądź taki.

- Oh moja dobroć się kończy.

- Boję się. - powiedziała i otworzyła oczy, ale zaraz po tym je zmrużyła przez ostre światło lamp.

- Powinnaś. - zaśmiałem się stawiając ją na nogi, jednak dziewczyna nie złapała równowagi i ponownie wpadła w moje ramiona.

Spojrzałem jej prosto w oczy, a jej spoczęły na moich wargach. Czy powinienem? Wiedziałem, że to nie powinno się tak skończyć, ale nie umiałem inaczej i moje usta wylądowały na jej. Dziewczyna niemal od razu odwzajemniła pocałunek.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz