- Do zobaczenia po nowym roku. - ogłosił dyrektor, a każdy uradowany zaczął opuszczać budynek szkolny.
- To gdzie idziemy na sylwka? - zaczęła Amanda.
- Z tego co słyszałem to Gary urządza domówkę. - odparł Leon otwierając nam drzwi.
Na dworze padał standardowo jak na zimę przystało śnieg.
- Lili dziś idziemy lepić bałwana. - powiedział rozbawiony Maks rzucając śnieżką w Blacka.
- Jednego już w domu mam. - zażartowałam, a kula śnieżna zderzyła się z głową blondyna.
- Ty kurwa nie masz co robić! - zawył wściekły strzepując śnieg z włosów.
- Oj nie bądź taki sztywniak. Wiem, że ten radosny chłopczyk biegający ze śnieżkami w Tobie drzemie.
- Maks kiedy ty wydoroślejesz? - zażartowała Nicol.
Maks i Nicol w ostatnim czasie zaczęli ze sobą kręcić. Może tego jeszcze nie ogłosili, ale ja wiem, że coś się święci.
- Lili dasz radę dotrzeć sama do domu? - zwrócił się do mnie Black.
- Czemu? - zapytałam zdziwiona.
- Muszę jechać z Rachel do sklepu po garnitur na ślub. - przewrócił oczami.
- Jasne. Poradzę sobie. - powiedziałam zawiedziona.
Dzięki przyjacielu, że to ona jest ta lepsza.
- Idziesz z nią na ten ślub? - zapytał zdziwiony Daniel.
- Nie mam wyjścia.
- Nadal Cię szantażuje? - dopytywał.
- O co chodzi? - wtrąciła jedna z blondynek.
- Prywatna sprawa. - odpowiedział lekko zdenerwowany.
- Rozumiem, ale jak gdyby co to my sobie z nią poradzimy. - dopowiedział Maks.
Co jest grane?
I tak się dowiem.
- Misiu jedziemy? - usłyszałam Rachel, gdy tylko znaleźliśmy się na parkingu.
- No ja spadam. - poinformował. - Wpadnę później. - oznajmił, a po chwili nie było po nich ani śladu.
- My tez się będziemy zbierać. - powiedział Leon. - Chętnie byśmy Cię wzięli, ale mamy całe zapchany samochód.
- Spoko. Luz. Poradzę sobie. - posłałam im szczery uśmiech.
Pożegnałam się z każdym i zostałam sama na parkingu.
Czy to fajne uczucie?
Okropne.
Schowałem dłonie do kieszeni mojego płaszczu i ruszyłam w stronę przystanku. Spojrzałam na rozkład, gdzie za piętnaście minut miałam mieć autobus. Zajęłam miejsce na ławce po dachem, by schować się przed padającym śniegiem i wyciągnęłam telefon. Przeglądałam fejsa, gdy usłyszałam trąbienie. Z myślą, że Black się zlitował podniosłam głowę, a ku mojemu zaskoczeniu był to Gary. Uśmiech na moją twarz wkroczył od razu. Podniosłam się i schowałem telefon zmierzając w stronę jego pojazdu. Okno od strony pasażera się otworzyło, a na twarzy chłopka zawitał uśmiech.
- Wsiadaj podwiozę Cię.
- Dzięki. - powiedziałam i zajęłam miejsce pasażera. - Dawno Cię nie widziałam. - zaczęłam, gdy zapinałam pas.
- Byłem na wymianie w stanach.
- Już myślałam, że o mnie zapomniałeś. Nie dzwoniłeś, nie pisałeś.
- O takiej łasce jak ty nie da się zapomnieć.
- Dzięki. - zaśmiałam się.
- Co tam u Ciebie słychać? Znalazłaś tego jedynego?
- Czas pędzi, a ja siedzę na starych śmieciach. A jak to wyglada u Ciebie? - odwróciłam się w jego kierunku i zlustrowałam.
- Po staremu. Przygotowuje się teraz do matury.
- Planujesz wyjechać?
- Wszystko możliwe.
- Masz już konkretne studia wybrane?
- Medycyna. A ty masz już coś wybrane?
- Raczej pójdę w ślady taty. Biznesy i te sprawy.
- Rozumiem. Ważne jest to, żeby robić to co się chce. Pamiętaj o tym. Organizuje domówkę w sylwestra wpadniesz? Mam nadzieje, że tym razem nie odmówisz.
- Moi znajomi się do Ciebie wybierają, więc pewnie będę.
Cała droga minęła nam na rozmowie. Z Gary nie ma jak się nudzić. Zawsze znajdzie się temat warty omówienia. Taki już jest.
- Wejdziesz? - zapytałam, gdy zaparkował na podjeździe mojego domu.
- Może innym razem. - odparł.
- No chociaż na chwile. - próbowałam go przekonać.
- Jak już prosisz. - zgasił silnik i razem znaleźliśmy się w cieple mojego domu. - Trochę wam się ty zmieniło. - zaśmiał się.
- Nie było Cię tu aż dziesięć lat. - zaśmiałam się. - Co chcesz do picia?
- A co proponujesz?
- Mój specjał to kawa karmelową.
- Smaki dzieciństwa? - zaśmiał się.
Tak to prawda w dzieciństwie byliśmy mistrzami jeśli chodzi o napije. Lubiliśmy się bawić w kawiarnie i majsterkować w kuchni. Jednym z naszych dzieł to była kawa karmelowa i babeczki czekoladowe.
- Yhym... - odpowiedziała i zaczęłam wyjmować potrzebne składniki.
- Może wpadniesz do mnie w następnym tygodniu upieczemy nasze babeczki czekoladowe.
- Chętnie.
- To będziemy w kontakcie.
- Mam nadzieje, że tym razem nigdzie nie wyjedziesz.
Siedzieliśmy w salonie pogrążeni w rozmowie do czasu, aż telefon chłopaka zawibrował w kieszeni.
- Przepraszam na chwile. - powiedział i wyszedł do przedpokoju.
Nie chciałam podsłuchiwać rozmowy wiec po prostu odpaliłem swój telefon sprawdzając powiadomienia z insta.
- Przepraszam, ale babcia potrzebuje pomocy i muszę już jechać. - wytłumaczył.
- Jasne rozumiem. - uśmiechnęłam się.
Odprowadziłam go do ganku, a nawet i wyszłam w krótkim rękawku i skarpetkach na dwór.
- Lili idź już, bo będziesz chora. - przytulił mnie na pożegnanie.
Chłopak odpalił swój samochód, a ja mi pomachałam na pożegnanie. I w tym momencie na podjazd zajechał czarny samochód Blacka.
CZYTASZ
Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]
Romance🔞Kate i Alan to szczęśliwe małżeństwo. Jeden dzień wywrócił ich życie do góry nogami. W życiu rodziny Williams pojawi się ktoś kto nie będzie mieć w stosunku do Lili dobrych zamiarów. Czy próba samobójcza się uda? Jaka będzie tego przyczyna, a jaki...