LXV

1K 49 2
                                    

Około dziewiętnastej byliśmy w mieszkaniu w Leona, a Mike podrzuciliśmy po drodze do Dominika. Gdy tylko zobaczyłam przyjaciółkę przeraziłam się, że wygląda, aż tak źle. Miała sińce pod oczami i była blada. Jakbym zobaczyła ją na ulicy chybabym jej nie poznała. 

- A teraz odpowiadaj. - powiedziała Amanda i położyła się na łóżku w sypialni, a ja zamknęłam drzwi.

- Jesteśmy razem. - odpowiedziałam i również się położyłam.

- Naprawdę? - zapytała niedowierzająco.

- Tak. Nie wiem czy dobrze zrobiłam. Ja nie wiedziałam co w tamtym momencie zrobić i powiedziałam tak.

- To dobrze. Jak będzie dupkiem to z nim zerwiesz.

- On jest dupkiem. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem, a drzwi do pokoju zostały otwarte przez Leona.

- Tylko bez picia mi tu. - ostrzegł nas i zagroził palcem.

- Jasne misiu, a zrobisz nam koktajl?

- Jaki?

- Truskawkowy.

- Okey już się robi. - odpowiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

- Black Ci mówił?

- O czym? - zapytałam nie rozumiejąc o co chodzi.

- Że nie możemy się spotykać same po szkole. - powiedziała rozczarowana.

- Tak, ale poprosiłam by tego nie robił.

- Leon się bardzo wkurwił, z resztą nie dziwie mu się. 

- Chcesz to tak po prostu zostawić?

- Lili nie róbmy problemów.

- Ty mówisz poważnie?! - podniosłam się na łokciach i spojrzałam na przyjaciółkę.

- Li to tylko na pewnie czas.

- Nie wierzę, że to powiem, ale zawiodłam się na Tobie. - wstałam i opuściłam pomieszczenie.

- Lili czekaj! - usłyszałam za sobą.

- Black chce do domu. - powiedziałam wchodząc do salonu.

- Niedawno przyjechaliśmy. - odpowiedział z wkurzonym wyrazem twarzy.

- Więc wrócę sama. 

- Czekaj. Już idę. - na te słowa zatrzymałam się i założyłam buty.

- Lili zostań proszę. - usłyszałam za sobą Amandę, która stała za mną.

- Am przepraszam, ale muszę to przemyśleć. Powiedz Blackowi, że czekam na dole.

- Li. - usłyszałam, gdy zamknęłam drzwi.

Dlaczego ona mu tak ulega? Jak może pozwolić na takie coś. Rozumiem, że są razem i to dla jej dobra, ale gdzie jest zaufanie? Schodząc schodami z czwartego piętra trochę się zmęczyłam, ale przynajmniej nie musiałam czekać na chłopaka, który właśnie wyszedł z windy.

- Co się stało? - zapytał, ale go wyminęłam i wyszłam na świeże powietrze. - Lili. - usłyszałam za sobą i poczułam jego dłoń na ramieniu.

- Nie chce o tym rozmawiać. 

- Myślałem, że w związku chodzi o szczerość...

- I zaufanie. - przerwałam mu i odwróciłam się w jego stronę.

- Nie ufasz mi? 

- A ty mi ufasz?

- Tak.

- Więc czemu Leon nie ufa Amandzie?

- Do czego zmierzasz?

- Jakbyście nam ufali to nie byłoby zakazu.

- To dla waszego dobra.

- Pieprze takie dobro. Chce móc widzieć przyjaciółkę i normalnie spędzać z nią czas.

- A kto Ci zabrania?

- Same bez was w pobliżu. - wytłumaczyłam i skrzyżowałam ręce na piersi.

- No nie obrażaj się już. - powiedział i mnie przytulił. - Porozmawiam o tym z Leonem. - wyszeptał w moje włosy.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz