LVI

980 42 0
                                    

Maraton 1/4

Obudziłam się na sofie przykryta kocem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Blacka, ale go nie znalazłam. usłyszałam otwierające się drzwi wejściowe z myślą, że to właśnie on, ale okazało się, że to mój brat.

- Siema siostra. - przywitał się, gdy mnie zobaczył i poszedł do kuchni.

- Miałeś wrócić wczoraj wieczorem. - ruszyłam za nim.

- Dzwoniłem do Blacka. - wytłumaczył.

- To chyba mnie powinieneś poinformować, a nie Blacka. Ja jestem twoją siostrą nie on.

- Powiedział, że Ci przekaże. - odparł upijając sok z szklanki.

- Ale tak się  nie stało.

- Znów się kłócicie?

- Mieliśmy małą wymianę zdań. Pamiętaj, że zawsze masz dzwonić do mnie inaczej tata wróci wcześniej.

- Nie szantażu młodego. - usłyszałam za sobą głos Blacka, a następnie poczułam jego rękę na ramieniu.

- Nie wtrącaj się. - strzepnęłam jego rękę i odwróciłam się do niego przodem.

- Młody zostawisz nas samych? - chłopak zwrócił się do mojego brata, a ten posłusznie wykonał polecenie.

- Widzę, że Mike jest na każde twoje polecenie. - prychnęłam i skrzyżowałam ręce pod biustem.

- Jest posłuszniejszy niż ty. - zaśmiał się i również skrzyżował ręce na klatce piersiowej, opierając się o wyspę kuchenną.

- Mnie nie owiniesz wokół palca. - posłałam mu wrogie spojrzenie.

- Pamiętnego wieczoru nie byłaś taka wredna. - uśmiechnął się, a mi zabrakło języka w gębie. - Nie pamiętasz nic? - zaśmiał się ponownie.

- Dlaczego mi to robisz? - zapytałam ze łzami w oczach.

- Nie rycz. - odpowiedział i podszedł do mnie obejmując moją twarz w swoje ręce.

- Proszę powiedz prawdę. - wydukałam przed słonym potokiem moich łez.

- Nic nie było. - odpowiedział i wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie samą, a zaraz po tym usłyszałam trzask drzwi frontowych.

Czy powinnam mu wierzyć?

Oparłam się rękami o blat i spojrzałam przez okno.

Czy powinnam mu wierzyć?

Black:

- Wszystko spierdoliłem. - odparłem pijąc kolejnego szota.

- Powiedz jej to w końcu.

- Nie umiem.

- Z Tobą to jak z dzieckiem. Mam pogadać z Amandą?

- I co jej powiesz? Że jestem kretynem, bo nie umiem wyznać swoich uczuć jej przyjaciółce. Barman jeszcze jeden! - zawołałem.

- Nie Tobie na dziś starczy. - zaprzeczył Leon. - Rachunek poprosimy. - dodał.

- Kurwa mać ja nie mogę tam wrócić. - powiedziałem i zakryłem twarz dłońmi, opierając się o blat.

- Jeśli do jutra nic z tym nie zrobisz ja z Amandą zaczniemy działać.

- Tylko spróbuj. - warknąłem w jego kierunku.

- Wychodzimy.

Wyszliśmy z baru kierując się na parking.

- Wsiadaj. - powiedział. - W takim stanie nie pojedziesz, jutro wrócimy po samochód. - oznajmił, a ja zająłem miejsce pasażera w jego czarnej bryce.

- Co ja mam jej powiedzieć? - zapytałem, gdy ruszyliśmy z parkingu.

- Że jesteś kompletnym palantem, któremu skradła serce.

- To nie w moim typie randkowanie, jeszcze do tego Rachel. - zamarudziłem i oparłem głowę o szybę.

- Weź się w garść. Nie wiedziałem, że jedna laska tak Ci w głowie zawróci.

Zrobiłem się śpiący. Oświetlone latarnie przy drodze zaczęły drażnić moje oczy. Przymknąłem je i odpłynąłem.

- Stary wstawaj nie będę Cię wnosić. - głos przyjaciela wybudził mnie ze snu.

- Dzięki stary. - powiedziałem i wysiadłem z samochodu.

Spojrzałem na dom. W pokoju Lili świeciło się światło, z resztą w pokoju Mike również. Nie myśląc więcej wszedłem na teren posiadłości i stanąłem pod drzwiami. Zacząłem szukać po kieszeniach kluczy, ale na marne. Zostały w samochodzie. Chcąc, nie chcąc muszę zadzwonić. Nacisnąłem biały przycisk ze znaczkiem dzwonka, a do moich uszu dotarł ten drażniący, głośny dźwięk.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz