XXXVIII

1.2K 55 4
                                    

Jego wargi musnęły moje, a ja siedziałam oszołomiona nie wiedząc co się dzieje. Odwzajemniłam pocałunek. Był leniwy, ale jego wargi były tak miękkie, że chciałam więcej.

- Fuuuu... - usłyszałam obok jakiś pisk dziecka. - Mamo oni się całują. - powiedziała jakaś dziewczynka, przez co się otrząsnęłam.

- Dzieciaki to miejsce publiczne. - powiedziała chyba jej matka.

Oddaliłam się od blondyna, a on zabrał dłoń z mojego policzka. Usiadłam prosto, patrząc przed siebie na ścianę.

Co właśnie się wydarzyło?

- Pani Williams? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos lekarza, wiec spojrzałam w jego kierunku. - Mam wyniki pani badań. - oznajmił. - Zapraszam do gabinetu.

Wstałam z krzesła, a chłopak zrobił to samo. Weszłam do gabinetu, a on za mną. Czułam się dziwnie z tym coś idę wydarzyło. Zajęliśmy wcześniejsze miejsca, a lekarz zaczął mówić.

- Z badań wynika, że nic pani nie jest. Jest pani w stu procentach zdrowa, jednak te omdlenia mogą być spowodowane przemęczeniem, stresem. Przepisałem pani leki, które prosiłbym, żeby zażywać w najbliższym czasie.

Lekarz wszystko tłumaczył, ale ja nie umiałam myśleć przez to co się wydarzyło.

To tylko pocałunek, które nie mogłam tak po prosty zapomnieć.

To było straszne.

- Dziękujemy. Na pewno dopilnuje jej. - powiedział nagle Black i wstał z krzesła.

- Tu wyniki, a ty recepta. - mężczyzna podał chłopakowi papiery, a ja wstałam z krzesła. - Mam nadzieje, że nic nie będzie się działo i proszę przyjść do kontroli za miesiąc. Wstrząśnienie mózgu to poważna sprawa. - lekarz popatrzył na mnie.

Chciałam coś powiedzieć, ale on mnie wyprzedził.

- Na pewno przyjdziemy. - powiedział.

***

Wszystko minęło tak szybko. Wyszliśmy ze szpitala w kompletnej ciszy. Chłopak pojechał prosto do apteki, gdzie zostawiajac mnie samą w samochodzie poszedł wykupić lek. Gdy postać chłopaka zniknęła z mojego pola widzenia za szklanymi drzwiami apteki, wyszłam z samochodu. Poszłam w kierunku mojego domu. Chce pobyć chwile sama. Z kieszeni wyciągnęłam telefon, który wyłączyłam.

Black:

Dziewczyna od mojego posunięcia nie odezwała się do mnie słowem. Nie wiem co mnie poniosło. Miałem ochotę ją pocałować i to zrobiłem. Odwzajemniła ten gest, więc o co jej chodzi?

- Dzień dobry. - powiedziałem wchodząc do apteki.

- Dzień dobry w czym mogę pomóc. - powiedziała starsza kobieta w białym kitlu.

- Poproszę to. - podałem jej receptę, którą zaczęła rozszyfrowywać.

No tak. Pismo lekarzy. Wszystko wiadomo.

Kobieta znalazła odpowiedni lek i mi go podała.

- I jeszcze paczkę prezerwatyw. - dodałem.

Zapłaciłem i opuściłem budynek, gdy znajdowałem się na parkingu zauważyłem, że w samochodzie na ma żywej duszy.

Gdzie ona kurwa jest?

Rozejrzałem się po parkingu, ale nigdzie jej nie było. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem w stronę domu. Gdy światła zmieniły się na czerwone wyjąłem telefon z kieszenie i zacząłem do niej dzwonić.

Poczta głosowa.

- Kurwa! - walnąłem ręka w kierownice.

Lili:

Spacerowałam po mieście, aż stwierdziłam, że to czas by znaleźć się w domu, gdzie po piętnastominutowym marszu się znalazłam. Nie miałam kluczy, wiec w duchu modliłam się by był w domu. I na moje szczęście tak tez było. Światło paliło się w kuchni, jak i w jego pokoju. Otworzyłam drzwi i weszłam do domu najciszej jak mogłam, jednak w domu nie było cicho. Na wejściu po salonie leżały walające się po podłodze ciuchy z bielizną.

Tak się kurwa bawisz?

Od razu weszłam schodami na górę, gdzie było słychać jęki.

- Black! - darła się Rachel. - Mocniej.

Drzwi do jego pokoju były otwarte, a ja by dostać się do mnie musiałam przejść obok nich.

Kurwa jaki ten architekt był mądry.

- Dochodzę! - znów usłyszałam jej głos.

Było mi nie dobrze. Zeszłam schodami na dół, a następnie wyszłam na taras. Nawet w własnym domu nie czuje się dobrze. Wyciągnęłam telefon z tylniej kieszeni spodni i załączyła go. Na ekranie pojawiło się logo marki, a następnie zaczął wibrować.

Miałam trzydzieści nieodebranych połączeń i siedem wiadomości.

Przecież nie było mnie zaledwie cztery godziny.

Trzy razu dzwonił tato.
Dwa Iza.
Raz Betty.
Cztery Amanda.
Pięć Nikol.
Trzy Mike.
A reszta to dwanaście od Blacka.

Od Black:
Gdzie ty jesteś?

Od Black:
Odbierz kurwa ten telefon

Od Black:
Żarty sobie robisz?

Od Black:
Martwię się

Od Black:
Musimy porozmawiać

Od Black:
Odbierz w końcu

Od Black:
Zachowujesz się jak dziecko

Czytając wiadomości sama nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz