XXXVII

1.1K 50 1
                                    

- Nigdy panu tego nie zapomnę. - mężczyzna ze zdziwieniem odwzajemnił mój gest. - Ale śmierć mamy nie jest pana winą. Tak po prostu musiało być. Taki jest ludzki los. Kiedyś trzeba odejść, a to był jej czas. Bóg tak chciał.

- Cieszę się, że tam myślisz, ale wiem swoje. Chodź odwiozę Cię już.

- Czy ja.... czy ja mogę wziąć te zdjęcia? - zapytałam niepewnie.

- Oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem. - Jesteś głodna?

- Troszkę. - odpowiedziałam i zgarnęła zdjęcia ze stolika.

- Chciałabyś potowarzyszyć mi w maku?

- Tak. - kiwnęłam głową.

Znaleźliśmy się przed domem. Był wielki, ale nie, aż taki jak mój. Wieki ogród. Mężczyzna otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam zajął miejsce za kierownicą. Teraz jedzie się o wiele przyjemniej.

Odwiózł mnie później do domu, ale trauma została.

Teraźniejszości:

Po moich policzkach zaczęły płynąc łzy. Nie odzywałam się Bałam się. Bałam się tego człowieka.

- Nienawidzę Cię! - wrzasnęłam przez szloch.

Chłopak spojrzał na mnie i nic nie powiedział, zupełnie się nie odezwał.

Przecież nie jest taki, nie wywiezie mnie.

- Uspokój się jedziemy do lekarza. - powiedział po chwili.

- Dlaczego? Po co? - zapytałam i przetarłam twarz rękawem.

- Bo zemdlałaś ostatnio? - zapytał bardziej niż stwierdził.

- Ale ja się dobrze czuje. - wyjaśniłam i pociągnęłam nosem.

- Cieszę się. - powiedział i zjechał na ulice prowadzącą do szpitala.

- Nie umówiłam się na wizytę. Oni nie przyjmują bez tego.

- Wszystko załatwiłem.

- Kiedy?

- Dziś.

To by wszystko wyjaśniało. Nie był w szkole. Maks nie chciał mi powiedzieć czemu Black pojechał do lekarza.

- Dlaczego to robisz? - zapytałam, gdy znalazł miejsce parkingowe i zgasił silnik.

- Bo to moja wina. - odwrócił się w moją stronę.

Wymieniliśmy kontakt wzrokowy, a jego spadł na moje usta, które z stresu przed wizytą u lekarza lekko przegryzłam dolną wargę.

- Chodźmy. - powiedział i zniknął z pojazdu.

Siedziałam jeszcze chwile, aż moje drzwi się otworzyły.

- Czekasz na zaproszenie?

- Nawet na dwa. - odpowiedziałam i wysiadłam.

- Mam iść z Tobą czy sobie poradzisz?

Nie lubię wizyty u lekarza, a tym bardziej, że nie wiem co się ze mną dzieje.

- Chodź ze mną. - odpowiedziałam i spojrzałam na chłopaka idącego obok.

- Okey. - odparł, a po wejściu do budynku poszedł do rejestracji, gdzie kobieta zaczęła mu coś tłumaczyć.

- Coś się stało? - zapytałam, gdy jego sylwetka pojawił się obok mnie.

- Nie. - odpowiedział oschle. - Chodź. - złapał mnie za ramie i pociągnął w jakimś kierunku, aż znaleźliśmy się w jakimś gabinecie.

- Pani Lili Williams? - lekarz za biurkiem zapytał.

- Tak. - odpowiedziałam z kiwnięciem głowy.

- Zapraszam. - pokazał ręką na dwa krzesła przed biurkiem.

Blondyn zajął jedno z krzeseł, a ja nie pewnie drugie.

Bałam się.

A co jeśli wykryje jakąś poważną chorobę?

- Więc co pani dolega? - zapytał i spojrzał na mnie.

- Miała lekki wypadek spadając ze schodów, gdy uderzyła głową o podłogę. Od tego czasu zdarzają się omdlenia. - wtrącił Black.

- Nie potrzebuje adwokata. - szepnęłam do niego. - Kilka tygodni temu miałam wstrząśnienie mózgu. - dodałam.

***

Nie mam pojęcia ile już tu jestem, ale mam dość. Byłam już w trzech salach, gdzie przeprowadzali mi badania, a teraz siedzę na korytarzu z głową na ramieniu Blacka.

- Nienawidzę Cię. - powiedziałam zmęczona. - Chce stać.

- Zaraz będą wyniki. - odpowiedział.

- Jak to zaraz? Nie powinny być jutro czy tam po jutrze? Jak to możliwe, że tak szybko? - otrząsnęłam się i usiadłam prosto przyglądając się chłopakowi.

- Zapłaciłem za wszystko.

- Serio wydajesz kasę na taką gówniarę jak ja? - zapytałam.

- Nie mówi tak o sobie.

- Ale taka prawda. Wiesz jak ja się czuje? - zapytałam, a po moich policzkach zaczęły spływać zły. - Raz jesteś miły, a później znów robisz wszystko, żeby doprowadzić mnie do smutku. Nienawidzę tego. Chciałbym żebyśmy w jakimś stopniu było jak rodzeństwo, którym niedługo pewnie zostaniemy. - wyjaśniłam, a Black przetarł moje mokre od łez policzka.

Spojrzałam w jego oczy, a on w moje. Wymieniliśmy kontakt wzrokowy, a jego wzrok znów poleciał na moje wargi. Zamknęłam oczy by kolejny potok łez z nich wypłynął, a gdy je otworzyłam poczułam miękkie wargi na swoich.

***

Black z Lili? Hm... Co o tym sądzicie?

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz