XIV

1.4K 63 5
                                    

Przez cały tydzień nie widziałam w domu Blacka. Wychodził wcześnie rano i wracał późno w nocy. Słyszałam wczoraj jak bełkotał coś pod nosem wchodząc po schodach, ale stwierdziłam, że jestem zbyt leniwa, żeby go zobaczyć w jakim jest stanie.

Dziś wstałam wcześniej jak na sobotni poranek. Obudził mnie huk dobiegający z salonu, wiec postanowiłam wstać i sprawdzić co się dzieje. Będąc na schodach obok barierki na dole zauważyłam dużą granatową walizkę. Zdziwiłam się na ten widok. Moją pierwszą myślą była wyprowadzka Blacka. Słyszałam ostatnio przy kolacji jak Iza wspominała coś, że jej syn chce wyprowadzić się do przyjaciela. Z tego co kolejarze to chyba do Leona, z którym go najwcześniej widuje.

Gdy jestem już na ostatnim schodku do moich uszu dociera rozmowa między moim tatą i blondynką.

- Oni rozniosą ten dom w drobny mak. - mówi poważnym tonem mężczyzna.

- Spokojnie. Poproszę Betty by do nich codziennie zaglądała. - odpowiada spokojnie kobieta.

- Twoja córka będzie musiała specjalnie jechać przez całe miasto z małym dzieckiem by zobaczyć czy mój dom stoi na swoim miejscu w całości? To niedorzeczne. - mówi z niedowierzaniem.

- Jedziemy razem i Betty będzie do nich zaglądać albo jedzie jedno z nas. - mówi lekko wkurzona kobieta.

- Dobrze kochanie. Niech Betty informuje nas na bierząco co się tu dzieje.

- Gdzie jedziecie? - pytam wchodząc do salonu.

- Lili co tu robisz? - pyta zaskoczony brunet.

- Stoję? - bardziej pytam niż stwierdzam.

- Musimy wyjechać na trzy tygodnie w sprawisz biznesowych dotyczących firmy twojego ojca. - tłumaczy mi kobieta. - Wasza trójka będzie musiała sobie przez najbliższy czas radzić sama. - dodaje. - Jak słyszałaś Betty będzie sprawdzać czy wszystko z wami okey.

- Rozumiem, ale nie muszę niańczyć Blacka? - pytam na co kobieta wybucha śmiechem.

- Co mnie? - zza moich pleców słyszę głos blondyna.

- Wyjeżdżamy na trzy tygodnie. - informuje kobieta syna.

- Naprawdę? Cała chata moja? - mówi z satysfakcją.

- Black! Żadnych imprez. Betty tego dopilnuje!

- Po co nam Betty? My sobie poradzimy! - czuje jego ręka na swoim ramieniu przez co prawie podskakuje z strach. - Prawda Lili? - pyta i spogląda na mnie, a ja patrzę na niego speszona.

- Jasne... że tak. - przedłużam.

- Mam nadzieje. - mówi mój ojciec mierząc mnie i chłopak wzrokiem.

- Nie dotykaj mnie. - szepcze do chłopaka.

- Jeszcze będziesz o to błagać. - odpowiada równie cicho, a ręka znika z mojego ramienia.

***

Za oknem robiło się już ciemno. To ostatnie tygodnie wakacji. Za niedługo będę o tej porze siedzieć nad książkami. Co ja gadam? Ja prawi nigdy się nie uczę. Dobra zdarza się, że otworze książkę i przeczytam coś tam, ale to tylko od święta.

Cały dzisiejszy dzień spędziłam przed telewizorem. No dobra z godzinną przerwą na rozmowę z Amandą i Nikol. Black wyszedł z domu od razu, gdy rodzice opuścili królestwo i chyba nie ma zamiaru wracać na noc. Natomiast Mike chce jeszcze skorzystać z wakacji i wybrał się z kumplami z drużyny pod namiot.

Kończyłam kolejny film z łzami w oczach. To takie urodzę, że chociaż ludzie w filmach są szczęśliwi przez ten monet, w którym wcielają się w daną postać. Wyłączyłam telewizor i przykryłam się szczelnie kocem. W salonie było tylko lekkie światło bijące od ledów znajdujących się przy suficie.

Oczy mi się po chwili zaczęły zamykać, ale ja jeszcze nie chciałam spać. Była dopiero dwudziesta druga, a ro nie boja godzina snu. Nagle usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach głównych. Czyli jednak Black postanowił wrócić na noc. Jednak po otworzeniu się drzwi usłyszałam kilka innych osób. Czyli ma zamiar zacząć wojnę już pierwszego dnia.
Światło w salonie zostało oświecone, a ja zamknęłam oczy udając, że śpię.

- Chyba mamy nieproszonego gościa. - usłyszałam głos tej rudej zdziry.

Chwila.. Co? Przecież podobno skończył z nią. Ale z niego chuj.

- O czym ty tam mówisz? - tym razem słyszę Blacka.

Cała gromadka słyszałam jak stoi nade mną przez co czułam się dziwnie.

- Zaniosę ją do pokoju. - powiedział jakiś chłopak.

- Ja to zrobię. - wtrącił Black.

- Tylko jej tam nie zgwałć. - zaśmiał się któryś, a moje ciało zostało uniesione z sofy.

- Gdybym chciał już dawno bym to zrobił. Dobra zaraz wracam. - powiedział i zaczął iść.

Nie wytrzymałam tego i otworzyłam oczy.

- O księżniczka się obudziła. - powiedział i rzucił mnie na sofę jak śmiecia.

- Co ty kurwa robisz!? - warczę na niego i wstaje na wyprostowane nogi twarzą w twarz z nim.

- Nie pyskuj dzieciaku. Znasz drogę do pokoju? Idź dam grzecznie, bo dobranocka już się dawno skończyła.

- Wypierdalaj ty i... - spojrzałam na wszystkich dookoła. -  i wy wszyscy. - kontynuowałam.

- Ty mała gówniaro nie pyskuj. - wtrąciła rudowłosa.

- Nikt nie prosił Cię o zdanie. - odpyskowałam.

- Ze mną się nie zadziera! - powiedziała i żucia się na mnie przez co upadłam ma podłogę.

Jedyne co widziałam to ciemność. Okropna ciemność. Wokół słyszałam rozmowy ludzi i krzyki. Czy to mój koniec? Głowa boli mnie niemiłosiernie. Chce otworzyć oczy, ale nie mogę. Czy to widziała mama, gdy umierała?

Pa Black. Pamiętaj, że Cię nienawidzę.

***

Świata, a wraz z nimi wracam i ja! Dziękuję za gwiazdki i tyle miłych słów. Kocham was i cieszę się, że pomimo tych wszystkich błędów i tak je czytacie. Do zobaczenia mam nadzieje, że jeszcze dziś.

Wróg numer jeden [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz