♪𝙵𝚒𝚟𝚎♪

560 31 13
                                    

Dotarłam do eleganckiej restauracji, gdzie byłam umówiona z rodzicami. Czemu nie możemy jadać w zwykłych miejscach, tylko muszą wybierać drogie restauracje gdzie jada tylko elita?

– Witamy, nazwisko? – przywitała mnie wysoka kobieta ubrana cała na czarno a, jej ciemne włosy były pięknie upięte u góry.

– Chang. – odparłam lekko się uśmiechając dla rozluźnienia atmosfery.

– Proszę za mną. – powiedziała uprzejmie, prowadząc mnie do stolika przy którym siedzieli już moi rodzice.
Spięci i zajęci sobą jak zawsze, dziwię się że jeszcze w ogóle pamiętam jak wyglądają. Wcale się nie widujemy, kiedy ja zasypiam oni wracają do domu, natomiast kiedy się budzę wychodzą.

– O, nareszcie jesteś. – zauważył ojciec lodowatym tonem, przez który przeszły mnie ciarki.

Usiadłam naprzeciw nich i przewiesiłam płaszcz przez oparcie krzesła.

– Roseanne, wybierz na co masz ochotę. – odparła matka, której właśnie się przyglądałam. Jej włosy były długie, proste upięte na jeden bok złotymi wsuwkami. Miała na sobie czarną sukienkę w asymetrycznym kształcie idealnie podkreślającą jej szczupłą sylwetkę. 

Jak zawsze wyglądała olśniewająco.

Kiedy już zamówiliśmy jedzenie nastała między nami niezręczna cisza.

– Więc.. Roseanne jak w szkole? – ojciec zmierzył mnie wzrokiem.

– W porządku. – powiedziałam bawiąc się swoimi palcami.

– W porządku? Mam nadzieję, że uczysz się pilnie do egzaminów. Pamiętaj kim jesteś. – przełknęłam ślinę. Zaczyna się, właśnie dlatego nienawidzę tych kolacji.

– Oczywiście tato. – skinęłam głową nie chcąc wszczynać kłótni. To był jedyny sposób by usatysfakcjonować mojego ojca, przytaknąć i robić to co mówi. Chociaż nawet gdy spełniam jego wszystkie wymagania, nie powie że jest ze mnie dumny. Cały mój ojciec.

– Jesz regularnie posiłki? – uniosła brew mama. Chociaż od niej czasami dało się odczuć ciepło, niestety nie spędzaliśmy wspólnie tyle czasu ile bym chciała ale staram się doceniać małe rzeczy.

– Tak mamo, pani Kim o mnie zadbała. – uśmiechnęłam się blado.

– Będzie trzeba jej dać podwyżkę. – uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie.

– Chyba się nie wysypiasz co? – zapytał ojciec.

– Słucham? – nie wiedziałam o co mu chodzi.

– Cera ci się pogorszyła, zadbaj o odpowiednią ilość snu. Chyba, że to nie przez sen.. – mama uderzyła tatę w nogę pod stołem. Robiła to zawsze kiedy tata mówił o jedno słowo za dużo, a robił to stosunkowo często.

– Powinna o siebie zadbać. Zobacz jak wygląda, przy okazji powinnaś chyba przejść na dietę mam wrażenie że trochę przytyłaś. – te słowa bardzo zabolały.

– Dość. – matka uderzyła ręką w stół zwracając przy tym uwagę innych ludzi konsumujących swoje wykwintne potrawy.

Moje dłonie trzęsły się pod blatem, próbowałam głęboko oddychać i się uspokoić ale zawsze byłam wyjątkowo wrażliwa. Zwłaszcza na słowa bliskich.

– Nie rób awantur. – ojciec zgromił matkę wzrokiem.

– To ty to robisz. Ciężko się uczy, pewnie całe noce bo tak wysoko podniosłeś poprzeczkę. A ty jeszcze śmiesz komentować jej wygląd, na litość boską to twoja własna córka. – zdenerwowała się kobieta.

– Musi czuć nad sobą twardą rękę, bo inaczej wyrośnie na jakiś wybryk społeczeństwa. To dla jej dobra. – ojciec zawsze usprawiedliwiał swoje rygorystyczne zasady, które ustanawiał tym, że to dla mojego dobra. Tylko, w którym momencie było to dla mnie dobre?

Resztę wieczoru spędziliśmy jedząc w ciszy. Raz na jakiś czas przysłuchiwałam się tylko rozmową o interesach i o tym jak mają się sprawy w firmie. Wyjątkowo rodzice nie zostawali do późna w firmie i wróciliśmy razem. Przez całą drogę mama mi się przypatrywała przez lusterko mając nadzieję, że nie jestem zbyt zraniona. Jednak ja już się do tego przyzwyczaiłam.

Pozostałe dni spędziłam w szkole, gdy wracałam, jadłam i się uczyłam do późnych godzin. Byłam naprawdę zmęczona, nie chciałam zawieźć taty i tworzyć powodu do następnej kłótni. Ponadto nie miałam ochoty spełniać życzenia jednego z chłopaków.
Każdy dzień wyglądał tak samo, byłam naprawdę zmęczona. Przyłapałam się na tym, że coraz częściej zasypiam podczas zajęć w szkole. Dawałam z siebie sto procent, miałam nadzieję że moja ciężka praca się opłaci.

W dzień egzaminu z samego rana zrobiłam makijaż, który miał za zadanie zamaskować wyniki mojego zmęczenia zebranego z kilku dni oraz sprawić bym poczuła się lepiej z samą sobą. Uklęknęłam na podłodze przy łóżku i wyciągnęłam spod niego okrągłe, różowe pudełko z dużą kokardką na środku. Otworzyłam je i wyjęłam z niego bransoletkę na sznurku z przywieszką w kształcie puzzla, na którym wygrawerowana była literka V. Zakładałam ją kiedy miałam ważne dni, dawała mi nadzieję, pomagała mi się także skupić i przypominała mi o najważniejszej osobie w moim życiu.

Literka V była ksywką mojego przyjaciela z dzieciństwa. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci i spędzaliśmy razem każdy dzień. Jednak kiedy wyjechałam z Korei nasz kontakt się urwał. Do dziś mam nadzieję, że jeszcze go kiedyś znajdę. Jestem ciekawa na jakiego przystojniaka wyrósł, pamiętam że był bardzo uroczy i emanował dobrą energią od swojej aparycji już jako ośmiolatek.

On miał taką samą bransoletkę, tylko z literką R od mojego imienia. Ciekawe jest to, że chłopczyk podobno nie przepadał za swoim imieniem dlatego nigdy nie przyszło mi go poznać przez co zmuszona byłam używać jego ksywki. Nigdy nie poznałam jego prawdziwego imienia, czego teraz bardzo żałuję bo gdybym posiadała choć tą informację, szansę na znalezienie mojej bratniej duszy wzrosłyby o kilkanaście procent.

Założyłam bransoletkę, którą ukryłam pod rękawem sweterka od szkolnego mundurka i zeszłam na śniadanie przygotowane przez panią Kim.

– Ślicznie pachnie.. – odparłam siadając przy stole.

– Dziś twój wielki dzień, więc musisz go dobrze zacząć. Nie odniesiesz sukcesu na pusty żołądek. – odparła kobieta kładąc przede mną talerz pełen jedzenia.

– Czy ja wiem.. w tej sytuacji nawet śniadanie na niewiele się zda. – westchnęłam ciężko.

– Nie przejmuj się, tak? Rosie jesteś bardzo mądrą, młodą dziewczyną. Oceny nie są wyznacznikiem twojej inteligencji, są tylko czymś co pozwoli ukierunkować ci twoje życie. – pocieszyła mnie, kładąc mi rękę na ramieniu. Rany, była mi bardzo bliska.

– I przy okazji zadecydują o mojej przyszłości. – dodałam z grymasem na twarzy.

– Nieprawda, no może po części. Jednak to co naprawdę o niej zadecyduje jest tutaj. – pogłaskała mnie po głowie i dała mi krótkiego całusa w czoło.

No i jak tu jej nie kochać?

– Rany.. zazdroszczę pani synowi. Mało, że potrafi pani znakomicie gotować to do tego ma pani ogromne serce. – odparłam szczerze.

– Ajj Rosie czy ty musisz być taka urocza? Twoi rodzice doprawdy nawet nie wiedzą jakiego skarba wychowali.







– Macie przed sobą kartki, które tylko czekają aż przelejecie na nie swoją wiedzę, którą nagromadziliście przez ostatni miesiąc. Pamiętajcie, żeby nie brać do siebie wyników. Będziecie mieli czas by nadrobić za kolejny miesiąc. A teraz Fighting!!~ – na słowa Pana Lee wszyscy zabrali się za pisanie. Egzamin zdawał się być prostszy niż mi się wydawało, jednak drżenie moich dłoni mówiło samo za siebie.

Nie mogę zawieźć ojca.

Ophelia

| 𝓔𝓾𝓹𝓱𝓸𝓻𝓲𝓪 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz