Roseanne Se Chang wraca do Korei po ośmiu latach spędzonych na obczyźnie. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu jak nienasycone ambicje swojego ojca czy krytykę ze strony najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Staje się ona istną sensacj...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
“Tylko jeden ostatecznie otrzyma klucz do jej serca i będzie mógł w nim zamieszkać.”
Siedziałam na korytarzu przed salą, w której badano panią Kim. Byłam przepełniona strachem i niepokojem. Ostatnie czego potrzebowałam to żeby jedynej osobie mnie popierającej stała się krzywda.
– Panie doktorze, co z panią Kim? – zerwałam się z krzesła, gdy tylko lekarz wyszedł z sali. Był nim mężczyzna na oko trzydziestoletni z lekkim zarostem i oliwkową cerą. Do tego był zdecydowanie wyższy ode mnie.
– Jest pani kimś z rodziny? – po jego pytaniu cała nadzieja na dowiedzenie się czegokolwiek rozpłynęła się w powietrzu.
– Można tak powiedzieć.. ta kobieta jest mi naprawdę bliska. – odparłam, starając się być najbardziej przekonująca jak mogłam.
– A jak to wygląda formalnie? Lepiej niech pani nie kłamie, bo mam wgląd do dokumentacji i z łatwością to sprawdzę. – ostrzegł mnie, a ja posmutniałam.
– Tak myślałem, więc niestety nie jestem w stanie pani udzielić żadnych informacji. – powiedział po chwili ciszy.
– Ale mi pan może, jestem jej synem. – usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos.
– Taehyung? – odwróciłam się do chłopaka.
– Co ty taka zdziwiona, to moja mama. Nie wiedziałaś? Czekaj, nie odpowiadaj. Twoja zdziwiona mina mówi sama za siebie. – mimo zmartwienia wymalowanego na twarzy, wciąż nie opuszczał go dobry humor.
– Doskonale, zapraszam pana do gabinetu. – lekarz położył rękę na plecach chłopaka i zaczął go prowadzić w kierunku gabinetu. Posłałam Taehyung’owi pokrzepiający uśmiech na odchodne. Choć tyle mogłam zrobić, wspierać go duchowo.
Nie miałam pojęcia, że pani Kim była jego mamą. Zbieżność nazwisk mogła być przypadkowa, w końcu jest ono dość pospolite w Korei. Nie wyobrażałam sobie nawet jak okropnie musiał się czuć chłopak. Mam nadzieję, że nie pomyśli że coś jej się przytrafiło przeze mnie.
Postanowiłam poczekać aż wróci z gabinetu i zostać z nim jak najdłużej będę mogła. Przyda mu się teraz wsparcie, pora się odwdzięczyć. Już po kilku minutach zajął miejsce na plastikowym krześle obok mnie, chowając twarz w dłoniach. Jego usta opuściło głośne westchnienie. Nie wiedząc co robić, położyłam rękę na jego ramieniu chcąc dodać mu nieco otuchy.
– Wiadomo co się stało twojej mamie? – spytałam niepewnie w obawie przed tym, że go zdenerwuję.
– Lekarz powiedział, że to coś związanego z sercem. Wygląda na poważne, więc muszą zrobić więcej szczegółowych badań. – odparł łamiącym się głosem.
– Nie mogę jej stracić. Po prostu nie mogę, mam tylko ją rozumiesz? To wszystko moja wina, mogłem ją trochę odciążyć. – nie mogłam znieść tego, iż chłopak się obwinia. Przecież nie jest winny za chorobę jego matki, skąd miał wiedzieć że coś takiego się wydarzy. Jednak tak już mamy w zwyczaju, obwiniać się za rzeczy na które absolutnie nie mamy wpływu. Było to całkiem zrozumiałe, emocje robią swoje.