“Don’t let me down, honey.”
– Nie stresuj się, wszystko będzie dobrze Rosie. – odparł pokrzepiającym tonem, z nutką żartobliwości Taehyung. Jego słowa wciąż na niewiele się zdawały, bo czułam się jak tykająca bomba zegarowa. Bałam się spotkania z tymi dzieciakami. Mają mnie za kogoś idealnego, za autorytet. Za kogoś na kim należy się wzorować. Czy ja jednak zasługuję na takie miano? To pytanie odbijało się echem w mojej głowie przez pół nieprzespanej nocy.
– Nie mogę.. boje się.. – wyszeptałam niepewnie, wpatrując się w krajobraz słonecznej Sewilli za oknem.
– Nie ma czego, wszystko będzie dobrze. Hej, spójrz na mnie. – chłopak chwycił mój podbródek w dwa palce i już po chwili zmuszona byłam spojrzeć w jego czekoladowe oczy.
Nieco mnie uspokoiły. Nawet jego spojrzenie miało w sobie coś kojącego. Jednak wyczytałam z jego oczu lekki stres. Czyżby sam nie do końca wierzył w swoje słowa?– Czy kiedykolwiek cię okłamałem w tak ważnej dla ciebie kwestii? – spytał, nawet na sekundę nie odrywając ode mnie spojrzenia.
– Nie, ale..
– I to się liczy. Nie ma żadnego “ale”. Jesteś tylko ty, ja i dzieciaki. Dzieciaki, dla których jesteś wzorem do naśladowania. Jestem z tobą i cały czas będę cię trzymał za rękę jeśli trzeba. – swoją dłoń z mojego podbródka przeniósł na policzek, i musnął go delikatnie kciukiem.
– Cóż.. – każde słowo wypowiedziane z tych pięknych ust w połączeniu z tym przenikliwym spojrzeniem wywoływało u mnie brak możliwości myślenia. Po prostu mnie zatkało. W jednej chwili mój stres wydawał się być bezsensowny. Liczyło się to, że jestem tutaj z nim.
Zapobiegł wypowiedzeniu przeze mnie kolejnych pozbawionych sensu słów i złożył pocałunek na moich pełnych wargach. Czułam jakby prądy przechodziły po całym moim ciele. Byliśmy ze sobą już dobre kilka miesięcy, a wciąż przy każdym bliższym kontakcie towarzyszyły mi motylki w brzuchu. To niesamowite.
– Pani Chang, Jesteśmy na miejscu. – usłyszeliśmy po chwili, odrywając się od siebie. Za szybą rozpostarł się krajobraz nędzy i biedy. Moje serce się ścisnęło z żalu.
Obskurny, obdrapany z żółtej farby budynek. Wyglądał jakby miał się zaraz rozpaść. Cały wizerunek miały ocieplać kwiaty, które otaczały główne wejście i pnący się po ścianach gęsty bluszcz.
– O boże.. – wyszeptałam, przełykając nerwowo ślinę.
Kierowca otworzył mi drzwi. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na stojące pod wejściem trzy kobiety, które ukłoniły się nisko przede mną.
– Witamy bardzo serdecznie pani Chang. Ja nazywam się Ćelia Fernandez, a to jest.. Carla Pérez i Maya García. – wskazała kolejno na tęgą kobietę w czarnych włosach, i na drobną blondynkę z błękitnym spojrzeniem.
CZYTASZ
| 𝓔𝓾𝓹𝓱𝓸𝓻𝓲𝓪 |
FanfictionRoseanne Se Chang wraca do Korei po ośmiu latach spędzonych na obczyźnie. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu jak nienasycone ambicje swojego ojca czy krytykę ze strony najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Staje się ona istną sensacj...