♪𝚝𝚑𝚒𝚛𝚝𝚢 𝚏𝚘𝚞𝚛♪

384 21 9
                                    

“Dziewczyna miała jedno zadanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

“Dziewczyna miała jedno zadanie. – chronić swojego ukochanego ponad wszystko.”

– Pańska córka musiała być tu przed nami, panie Chang. Bardzo nam przykro.. – usłyszałam rozżalony głos jednego z pracowników ojca.

– Co tak stoicie, durnie?! Szukajcie ich do cholery! Macie ich znaleźć choćbyście mieli przeszukać całe miasto! – krzyk ojca odbił się echem od ścian budynku. Był wściekły, założę się że gniew wychodził mu uszami. Wzdrygnęłam się lekko, obawiając się tego co będzie dalej. Chłopak najwyraźniej zauważył moje drżenie i wtulił się mocniej w moje ciało, nieco mnie uspokajając. Musiałam wyrównać swój oddech, bo inaczej mogli nas usłyszeć. Wtedy będzie już po nas, a wszystkie starania chłopaka pójdą na marne. Nie chciałam nawet myśleć co będzie jak ojciec by go złapał, jednak z pewnością nie skończyłoby się to dobrze.

Usłyszeliśmy kroki, zdawało się że wychodzili.
Wygramoliłam się ostrożnie spod łóżka, upewniając się że nikogo nie ma i dałam znak chłopakowi.

– Recepcjonistka mówi, że nie widziała by ta dwójka wychodziła. – usłyszałam głos dobiegający z korytarza.

– Najwidoczniej ci smarkacze muszą tu nadal być. – chwyciłam chłopaka mocno za rękę, rozglądając się rozpaczliwie po pokoju szukając ostatniej deski ratunku. I nagle niczym grom z jasnego nieba, dostrzegłam schody przeciwpożarowe. Otworzyłam okno i pociągnęłam bruneta za sobą, biegliśmy ile sił w nogach. Nie mogłam pozwolić, by coś mu się stało. Nie przeze mnie.

Moja słaba kondycja fizyczna dała o sobie znać, u podnóża schodów. Z każdą sekundą coraz ciężej było mi złapać oddech, a mroczki przed oczami powoli przysłaniały mi widoczność.

– Hej, Rosie.. co się dzieje? – usłyszałam przy uchu zaniepokojony głos chłopaka.

– Nic takiego, po prostu muszę chwilkę odpocząć. – po tych słowach, chłopak przerzucił mnie sobie przez ramię idąc wąskimi uliczkami pomiędzy budynkami. Nie miałam nawet siły protestować, jednak obiecałam sobie że gdy tylko zregeneruje siły zacznę iść o własnych nogach nie obciążając go. Choć chłopak nie wydawał się być specjalnie zmęczony, nigdy nie przepadałam za tym kiedy ktoś mnie podnosił.

To dość.. skomplikowane.

– Lepiej się czujesz? – powiedział kojącym głosem, nie przystając nawet na moment.

– Tak, coraz lepiej. – skłamałam. Wcale nie czułam się lepiej, a wręcz przeciwnie. Do wcześniejszych objawów doszły duszności i nudności, które nie pomagały w racjonalnym obmyśleniu planu. Usiłowałam się skoncentrować, lecz na próżno. Kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy, oprócz..

– Taehyung, mam pewien pomysł. – odparłam słabo.

– Tak? Jaki? – ożywił się, pełen nadziei.

– Znam kogoś kto może nam pomóc, ale potrzebuję telefon by się z nim skontaktować. – wyjaśniłam, czując jak powoli zbiera mi się na wymioty.

– Zostawiłem swój w pokoju.. i zakładam, że ty swojego również przy sobie nie masz.

– Coś ty, ojciec nie pozwalał mi dać telefonu nawet na sekundę. Bał się, że skontaktuję się z którymś z was. – powiedziałam, czując lekką poprawę mojego stanu.

– Dostawałaś moje listy?

– Nie, wszystkie trafiały do moich rodziców. Jednak dziś udało mi się je przeczytać, i tak bardzo mi przykro że przez to przechodziłeś Taehyung. Możesz mi jedynie wierzyć na słowo, że ja nie zapomniałam o tobie nawet na sekundę. Myślenie o tobie było ucieczką od tej chorej codzienności. – powiedziałam szczerze, widząc jak wokół nas wyraźnie się ściemnia. Niebo zaszło ciemnymi chmurami, a po plecach ciągnął mi zimny nowojorski wiatr.

Po dłużej chwili wędrówki dotarliśmy do parku, nigdy tu nie byłam aczkolwiek nie wyglądał na zbytnio uczęszczane przez ludzi miejsce. Chłopak posadził mnie pod drzewem, rozglądając się wokół. Był wyraźnie zestresowany, bał się że ponownie mogą nas rozdzielić.


– Co oni z tobą zrobili skarbie.. – powiedział, patrząc na moją bladą twarz i odgarnął kosmyk moich ciemnych włosów za ucho.

– Już mi lepiej, naprawdę. – zapewniłam go, chociaż nie brzmiało to raczej zbyt przekonująco.

– Czyżby? Nie wyglądasz jakbyś czuła się dobrze. Jesteś bardzo chuda, wątpię byś mieściła się w normach uważanych za wagę zdrową. Zmuszali cię do tego? – przypatrywał mi się tak uważnie, że aż czułam się niekomfortowo.
Nagle napłynęły do mnie wspomnienia z ostatniego roku, a na gardle zawiązał się niewidzialny supeł odbierający mi mowę. Skinęłam jedynie głową, nie chcąc rozmawiać na ten temat.
Chłopak najwyraźniej zrozumiał moje przesłanie i widząc gęsią skórkę na moich rękach, zdjął z siebie szarą bluzę i włożył ją na moje pozbawione sił ciało.

– Teraz tobie będzie zimno. – stwierdziłam, smutnym tonem.

– Jestem gorący chłopak, więc nie musisz się o to martwić. – puścił do mnie oczko, na co się zaśmiałam pod nosem. Nie do wiary, że nawet w tak poważnej sytuacji nie opuszczał go dobry humor. Zdecydowanie wolałam go takiego, niż Taehyung’a którego widywałam w swoich wyobrażeniach podsyconych listami. W nich leżał na łóżku cały zapłakany, odizolowany od ludzi i rzeczywistości żyjący nadzieją na zobaczenie swojej ukochanej. Wnioskując jednak z tego jaki był i jakimi uczuciami mnie darzył, moje wyobrażenia były czymś więcej. Były rzeczywistością.

Nie mogąc już się dłużej powstrzymać, po prostu przyciągnęłam go do siebie łącząc nasze spragnione usta w delikatnym i czułym pocałunku. Miałam wrażenie, że pomimo czasu jaki nas oddzielił nasze wargi idealnie ze sobą współgrały. Przewidywały każdy najmniejszy ruch, muśnięcie. Nasze głowy wiedziały w jaką stronę się obrócić i w jakim czasie. Po tej cudownej chwili odsunęliśmy się od siebie spełnieni, w końcu ponownie mogliśmy zasmakować swoich ust.

– Spędzimy tutaj noc, wydaje się być spokojnie i bezpiecznie. Nikt by nie pomyślał, że zajdziemy tak daleko, a z samego rana pożyczymy od kogoś telefon i zadzwonimy po posiłki. – odparłam, wtulając się w jego klatkę piersiową.

– Dobrze, aniołku. Pamiętaj, że cokolwiek się stanie nie zostawię cię. Nie pozwolę ponownie nas rozdzielić. – wyszeptał w moje włosy.

– Kocham cię Taehyung. I nawet nie wiesz jaką ulgą dla mnie jest to, że mam okazję powiedzieć ci to prosto w twarz.

– Ja ciebie też, i nawet nie wiesz jakim szczęściem dla mnie jest trzymanie cię w moich ramionach. – po upływie krótkiego czasu, poczułam jak moje powieki robią się ciężkie. Bicie serca chłopaka zdawało się być idealną melodią do snu, uspokajała mnie i wzbudzała we mnie poczucie bezpieczeństwa.







Ophelia.

| 𝓔𝓾𝓹𝓱𝓸𝓻𝓲𝓪 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz