Roseanne Se Chang wraca do Korei po ośmiu latach spędzonych na obczyźnie. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu jak nienasycone ambicje swojego ojca czy krytykę ze strony najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Staje się ona istną sensacj...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
“Przegrałaś – powtarzała sobie w myślach każdej sekundy i żałowała że jej organizm wciąż pełni podstawowe funkcje życiowe. Przegrała ze swoim największym koszmarem.”
✶ Podczas czytania rozdziału polecam włączyć sobie piosenkę znajdującą się w mediach ✶
– Tak trzeba, Rosie. To dla twojego dobra, ojciec nie jest zły wiesz o tym. Wszystko czego pragnie to chronić ciebie i zapewnić ci szczęście. – usłyszałam za swoimi plecami gdy pakowałam ułożone ubrania do walizki.
– Nie dotykaj mnie. – rzuciłam oschle, gdy kobieta położyła swoją dłoń na moim gołym ramieniu. Nie posłuchała mnie, więc postanowiłam dać jej jasno do zrozumienia że chcę spokoju.
– Powiedziałam nie dotykaj mnie! Wynoś się, rozumiesz?! – krzyknęłam, patrząc jak kobieta przerażona i jednocześnie zdziwiona moją reakcją wychodzi z pomieszczenia. Pod wpływem emocji, chwyciłam pierwszy lepszy przedmiot jaki miałam pod ręką i cisnęłam nim w drzwi. Chciałam tylko być szczęśliwa, czy wymagałam tak wiele?
Szczęście jest zakazane, Rosie.
W tym domu nikt go nie zazna. Żałowałam, że moi dziadkowie nie żyli. Wiedziałam, że gdyby wciąż byli na tym świecie poparliby mnie w każdej możliwej kwestii i wspierali w każdej możliwej decyzji.
Gdy się uspokoiłam, podeszłam do drzwi. Na podłodze leżało zdjęcie przedstawiające mnie i moich rodziców, a obok pozostałości po ramce w postaci malutkich kawałków szkła.
Podniosłam fotografię i podeszłam do opustoszałego w większości już biurka. Chwyciłam nożyczki i wycięłam moich rodziców, chowając nowo przerobione zdjęcie do kieszeni. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Za piętnaście minut miałam spotkać się z moimi przyjaciółmi, miało być to nasze ostatnie spotkanie. Mimo tego, że zdecydowanie przekroczyłam już limit wylanych łez na najbliższe kilka miesięcy, wciąż miałam ochotę płakać.
Wyszłam z pokoju, schodząc po schodach rzucając okiem na przestronne wnętrze domu w którym i tak nie czułam się dobrze. Zbyt bardzo przypominał mi złe chwile, jedynym co mnie przekonywało do przebywania w nim była pani Kim. Cieszę się jedynie, że kobieta pomyślnie przeszła operację. Ojciec oskarżył o kradzież pieniędzy z sejfu jednego z pracowników, chociaż w tej kwestii mi się upiekło. Chociaż nie wiem czy to by zmieniło moją sytuację, w końcu gorzej już być nie może.
Ubrałam buty i narzuciłam na siebie płaszcz w kratę. W progu korytarza pojawił się ojciec, oparty na framugę.
– Jestem z ciebie dumny córeczko, znosisz to lepiej niż myślałem. Cieszę się, że w końcu zrozumiałaś moje intencje. Jeśli nie mamy wpływu na to co się dzieje w naszym życiu, należy to po prostu zaakceptować. – powiedział, poprawiając moje włosy. Ani drgnęłam, starałam się nie okazywać emocji. Nauczyłam się tego przez te kilka dni, robiłam dokładnie to czego ode mnie oczekiwał.