♪𝚝𝚑𝚒𝚛𝚝𝚢 𝚗𝚒𝚗𝚎♪

337 18 6
                                    

"Założycielka narodu powróci i zrobi porządek zmierzając się z wszelkimi nieprawidłowościami"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Założycielka narodu powróci i zrobi porządek zmierzając się z wszelkimi nieprawidłowościami".


– Pamiętaj. Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz. – powiedział Taehyung, wiążąc krawat.

– Muszę. I to zrobię, nie martw się. – odparłam ponuro, powtarzając w myślach przemowę.

– Rosie.. – odwrócił się do mnie, chcąc mnie dotknąć ale się odsunęłam. Odruch bezwarunkowy, nie miałam zamiaru tego robić ale ciało zaczynało słuchać rozsądku a nie serca.
Chłopak nieco się speszył, i głośno westchnął.

– Słuchaj. Nie wiem co się dzieje, ale pogadajmy..

– Pani Chang. Musimy jechać. – usłyszałam ciche pukanie i głos pana Lee za drewnianą powłoką.

– Nie czas na rozmowę, pogadamy kiedy indziej. – poprawiłam czarną suknię, tak by idealnie się układała i wyszłam zostawiając chłopaka w osłupieniu.

Poszłam za kierowcą do samochodu, wsiadłam do pojazdu gdy tylko otworzył mi drzwi i odjeżdżając rzuciłam ostatnie spojrzenie Taehyung'owi stojącego przy oknie w swoim pokoju.

Droga do kaplicy była dość długa, miałam więc idealną okazję do przemyśleń i powtórzenia przemowy. Im bliżej byliśmy, tym bardziej narastał we mnie stres. Firma ojca była numerem jeden w Korei, był on na ogół szanowany i postrzegany jako człowiek dobrych obyczajów. Nikt nie wiedział co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, ludzie nie mieli pojęcia przez co przechodziłam. Dlatego cała uroczystość będzie transmitowana na żywo, będą robione zdjęcia a obecne będą same znane z telewizji i gazet osobistości. Nie mam prawa popełnić najmniejszego błędu, wtedy zostanie to napewno opisane w każdej gazecie. Stanę się pośmiewiskiem Korei i zostanę okrzyknięta mianem hańby nazwiska rodu Chanów.
Z pewnością więc chciałam tego uniknąć.

– Zebraliśmy się tutaj w celu uroczystego pożegnania mojego taty... – powtarzałam sobie pod nosem przemowę, ściskając rogi kartki.

– Niech się pani nie boi, będę zaraz obok i pomogę pani w razie jakichkolwiek komplikacji. – w pewnym sensie było to pokrzepiające. Z drugiej strony, nawet pracownik ojca musiał znać przemowę na pamięć. To było naprawdę szokujące.

– Dziękuję. – wymamtorałam pod nosem, lecz byłam pewna iż niezawodny słuch mężczyzny to wychwycił.

– Pani Chang.. Podjeżdżamy pod kaplicę, proszę się przygotować. – samochód przekroczył szeroko otwartą, czarną mosiężną bramę z bogatymi zdobieniami. Na parkingu stało mnóstwo drogich samochodów, a wokół zbierali się ludzie zaproszeni na uroczystość.
Gdy zobaczyłam coraz gęstsze nawały ludzi, byłam pewna że zaraz będziemy pod wejściem a od wtedy nie mam już prawa być ludzka. Wszystkie emocje i zgrzyty muszę zostawić w tym samochodzie.

Gdy przejeżdżaliśmy tunelem wykonanym przez ludzi, w tym dziennikarzy i fotoreporterów robiących zdjęcia i kręcących wszystko na żywo poczułam jak mój żołądek się skręca. Stres był niesamowity, a mi zaczęło zbierać się na wymioty. Musiałam jednak skupić się na moim celu. Nie potknąć się wchodząc po schodach do wejścia ani nie palnąć gafy.

Samochód się zatrzymał, a pan Lee wyszedł by otworzyć mi drzwi. Wysiadłam ostrożnie z pojazdu, dostając w oczy rażącym światłem fleszy. Zauważyłam matkę wysiadającą z drugiego samochodu, która do mnie dołączyła dorównując mi kroku.

– Serdeczne kondolencje pani Chang! – Słyszałam co po jakiś czas z tłumu ludzi tworzących dla nas przejście.

Weszłam po schodach, do ogromnych metalowych dwuskrzydłowych drzwi i według wskazówek matki ukłoniłam się przed nimi. Gdy zostały one przed nami otworzone, weszłyśmy do środka. Wszyscy zebrani uklęknęli na nasz widok, oddając hołd naszej rodzinie i składając serdeczne kondolencje.
Pieśń wybrana przez ojca wybrzmiewała, odbijając się echem od wysokich ścian budynku.
Gdy dotarłyśmy do naszej ławki, odetchnęłam z ulgą. Nie miałam nawet okazji spojrzeć czy moi przyjaciele siedzą w ostatnim rzędzie. Odwrócenie się teraz byłoby ogromnym błędem gdyż byłam pewna że kamery skierowane były głównie na nas.

– Dobrze ci poszło. – szepnęła matka, podczas gdy chór kończył śpiewać. Zebrałam się w sobie i przygotowałam na wygłoszenie przemowy.

– Powodzenia. – odparła, a ja podeszłam do mikrofonu wchodząc po schodkach na podwyższenie. Każdy mój krok, odznaczający się charakterystycznym dźwiękiem czarnych obcasów odbijał się od marmurowej podłogi. Wszyscy obecni wpatrywali się we mnie. Wzorkiem udało mi się odszukać grupkę moich przyjaciół siedzących na końcu. Posłali mi pokrzepiające uśmiechy, na co odpowiedziałam jedynie skinięciem głowy. Gdyż uśmiech na tego typu uroczystości nie byłby wskazany.

– Witam państwa. Zebraliśmy się tutaj wszyscy w celu uroczystego pożegnania mojego taty, a waszego dobrego przyjaciela i pracodawcy. – drżenie moich dłoni spowodowane na dźwięk własnego głosu, rozchodzącego się z pogłosem przez mikrofon zaczęło narastać z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem.
– Robię to.. – wydałam z siebie głośne westchnienie, próbując się uspokoić. Poziom stresu wzrósł o kolejne kilka procent przez moje zająknięcie. Odszukałam wzrokiem Taehyung'a. Ten się szeroko uśmiechnął i zrobił zabawną minę próbując mnie rozluźnić. Udało mu się, bo już po chwili przypomniałam sobie jak brzmiała dalsza część przemowy.
– Robię to z ogromnym żalem. Mój ojciec był człowiekiem honorowym, był również człowiekiem sukcesu. Świecił dla nas wszystkich przykładem, promując ważne dla niego wartości. Nie wspomnę już o akcjach charytatywnych, w których biernie brał udział jako założyciel fundacji rodziny Chang. Jestem zdruzgotana tym przykrym wydarzeniem, i zapewne jak wy wszyscy.. – drzwi do kaplicy się otwarły, a do środka wkroczyła kobieta w lekko osiwiałych czarnych włosach. Ubrana była w czarną garsonkę, a na jej piersi odznaczała się złotym kolorem broszka z charakterystycznym symbolem. Był to symbol rodu Chanów, była to broszka noszona przez pierwszą damę naszego narodu. Głowy wszystkich gości zostały zwrócone ku wejściu.
Uniosłam wzrok na twarz kobiety, i zaniemówiłam.

Była to moja babcia, która jak to wmawiali mi przez tyle lat moi rodzice zginęła z dziadkiem w wypadku.


– Teściowa?

– Babcia?

– Pani Chang?

Kobieta kroczyła dumnie w moją stronę, zatrzymała się przed podium i spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. Nie mogłam uwierzyć, że ją widzę. Nieco się postarzała od naszego ostatniego spotkania, jednak taka kolej rzeczy. Gdzie się podziewała przez tyle czasu? To pytanie dodałam do listy pytań, które zadam jej gdy znajdziemy się na osobności.


Ophelia.

| 𝓔𝓾𝓹𝓱𝓸𝓻𝓲𝓪 |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz