Roseanne Se Chang wraca do Korei po ośmiu latach spędzonych na obczyźnie. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu jak nienasycone ambicje swojego ojca czy krytykę ze strony najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Staje się ona istną sensacj...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
“Having a bad day, huh?”
– To było idiotyczne, nigdy więcej nie zadawaj mi takich dziwnych pytań. – odparłam żartobliwie, okrywając się puchatym szlafrokiem. Chciałam zniknąć z pomieszczenia najszybciej jak tylko się dało. Po co te żarty?
– Rosie.. ale
– Zobaczymy się na kolacji, mam parę spraw do załatwienia. – zbyłam go zimnym tonem opuszczając łazienkę.
W drodze do biura nie mogłam wyzbyć się z głowy jego pytania.
“Wyjdziesz za mnie?”
Oparłam głowę o szybę, wpatrując się w zaniesioną jeszcze mgłą stolicę.
Nie byłam w nastroju na żarty, a tego typu śmieszyły mnie najmniej. Wiedział, że mam problem z relacjami. Dlaczego więc żartował na tak poważny temat jakim jest małżeństwo? Widząc po małżeństwie moich rodziców bałam się wymówić nawet tego słowa. Przerażała mnie myśl, że mogłabym być z kimś związana czymś o takiej nazwie. Widziałam jak czuła się w tej relacji moja matka, ona była uwięziona.
Byłam świadoma tego, że Taehyung nigdy by mnie do niczego nie zmusił ani nawet nie dał poczuć się tak samo jak moja matka czuła się przez ostatnie kilka lat. Mimo to jednak małżeństwo wzbudzało we mnie wciąż dość negatywne emocje.
Możnaby pomyśleć, że przesadzam. Jednak są to odczucia bardzo głęboko zakorzenione w mojej głowie. W odmętach mojego umysłu, ciężko do nich dotrzeć.
– Jesteśmy na miejscu pani Chang. – odparł niskim głosem kierowca, a ja odpięłam pasy wracając myślami z powrotem do chwili obecnej. Wymruczałam pod nosem ciche podziękowania i wyszłam z samochodu zaciskając palce na mojej beżowej torebce. Weszłam do firmy, po raz pierwszy od feralnego zdarzenia. Wszyscy pracownicy dookoła stanęli w miejscu, pogrążeni w absolutnej i wręcz niezręcznej ciszy i skłonili się po sam pas.
Rany, ludzie. Przecież nic mi nie jest.
Wiedziałam jednak, że w mediach cała sprawą wybrzmiała o wiele gorzej. O wiele.. bardziej dramatycznie.
Skłoniłam się do nich, usiłując się uśmiechnąć i skierowałam się na schody. Weszłam na górę i zamknęłam się w czterech ścianach swojego gabinetu. Odetchnęłam z ulgą, zatapiając się w wygodnym fotelu i przymknęłam powieki napawając się przyjemną chwilą. Wiedziałam, że nie potrwa ona długo, że za moment do gabinetu wparuje milion pracowników na sekundę i zasypie mnie pytaniami i zadaniami. Zgłosi wątpliwości, będzie oczekiwało rad i pomocy w problemach związanych z ich zadaniami. Jednak to była moja praca. Teraz musiałam się na niej skupić, by móc kiedyś przekazać firmę dalszemu pokoleniu.
Tak jak przypuszczałam już po kilku minutach błoga cisza została zburzona przez pukanie do drzwi.
– Proszę! – krzyknęłam, prostując się na fotelu by wyglądać jak najbardziej profesjonalnie.
– Witam, czy to.. pani Chang? – do środka wszedł mężczyzna ubrany w uniform jakiejś firmy z ogromnym bukietem zachwycających kwiatów z rękach.
– Zgadza się. Mogę panu w czymś pomóc? – zmarszczyłam nieco brwi.
– Kwiaty dla pani.. – podszedł do biurka, wręczając je w moje dłonie.
– Mogę prosić o podpis, tutaj? – podsunął mi pod nos potwierdzenie o odbiorze bukietu. Skinęłam głową, zszokowana zostawiając na niej podpis i pożegnałam się z mężczyzną.
Zaciągnęłam się zapachem kwiatów i uśmiechnęłam. Pewnie Taehyung postanowił przeprosić mnie za te poranne żarty, jeśli tak to zdecydowanie mu się udało.
Odszukałam bileciku w gęstwinie kolorowych kwiatków i obróciłam go zwinnie palcami tak by móc odczytać jego zawartość.
“To jeszcze nie koniec.”
Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam mocniej dłonie na bukiecie. Zamknęłam oczy i próbowałam nabrać oddechu, jednak jedyne na co było mnie stać to krótkie i płytkie westchnienia.
Oddychaj.
Wdech.
Wydech.
Dawno nie miałam ataków paniki, tak naprawdę odkąd ojciec zmarł żaden porządniejszy mi się nie zdarzył. Nad moim trzęsącym się ciałem zawładnęła panika. Byłam przerażona, dlaczego znowu ja? Myślałam, że wszystko zaczęło się układać.
Wstałam z krzesła, strach zamienił się w złość, a nawet wściekłość. Jak ktoś śmie próbować mnie zastraszyć?
Wrzasnęłam ciskając bukietem w drzwi. W tym czasie ktoś je otworzył i złapał go bez problemu.
– Woaah. Ktoś tu ma ciężki dzień co? – zaśmiał się Jungkook, zdziwiony próbą targnięcia na jego życie.
– Jungkook.. – wyszeptałam będąc pozbawiona siły na dłuższą rozmowę i tłumaczenia. On jednak zdawał się doskonale rozumieć to co chcę przekazać, rzucił bukiet na ziemię i podszedł do mnie zamykając mnie w swoich ramionach.
Głaskał moje plecy dłonią i wsłuchiwał się w mój niespokojny oddech i szaleńcze bicie serca.