Roseanne Se Chang wraca do Korei po ośmiu latach spędzonych na obczyźnie. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu jak nienasycone ambicje swojego ojca czy krytykę ze strony najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Staje się ona istną sensacj...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
“Był zraniony, nie dlatego że słowa jego anioła go bolały. Jedynie dlatego, że anioła bolały jego słowa.”
– Jakim cudem? – wyjąkałam wciąż stojąc do niego tyłem.
– Już od pierwszego dnia to poczułem. Zobaczyłem cię i już wiedziałem, a kiedy zgubiłaś bransoletkę i ją znalazłem? To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że moja kochana Rosie wróciła. I, że wciąż mnie pamięta. A teraz gdy próbuje odzyskać ją na nowo, mnie odtrąca. – zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo musiał cierpieć. Jak bardzo musiało go to boleć. Było mi bardzo przykro, ale jak miałam się otworzyć? Bałam się, że kiedy zrobię to ponownie to mój ojciec znów to zrujnuje.
Zapanowała między nami niezręczna cisza, w tym czasie chłopak wpatrywał się we mnie przeszywającym wzrokiem.
– Nic nie powiesz? – spytał cicho, jakby bał się mojej reakcji.
– Przepraszam, ja.. nie wiem co mam powiedzieć. Byłeś mi najbliższy, przez lata miałam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy. A teraz.. kiedy w końcu do tego doszło to nie wiem co powiedzieć. Ani jak się zachować, nigdy nie byłam dobra w relacjach z innymi ludźmi. – wyjaśniłam próbując na niego nie patrzeć.
– Rose, nie pozwolę ci znowu odejść rozumiesz? – podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Przełknęłam ślinę, wpatrując się w jego oczy. Ich ciemna barwa, wydawała się być taka głęboka. Nie mogłam z siebie wydusić ani słowa, a z każdą sekundą czułam się coraz bardziej winna.
Zraniłam go.
Cholernie go zraniłam.
– Rosieeee!!! Nie uwierzysz! – usłyszałam głos Semi szybciej niż ją zobaczyłam. Szybko odtrąciłam dłoń Taehyung’a i trochę się od niego odsunęłam. Zrezygnowana mina mojego towarzysza mówiła sama za siebie.
– MASZ PIERWSZE MIEJSCE! – podleciała do mnie z kartką pokazując mi listę. Na pierwszym miejscu widniało moje imię i nazwisko, następnie był Taehyung i oczywiście Chan.
Krzyknęłam z radości i rzuciłam się na obojga obecnych, zamykając ich w szczelnym uścisku. Wymuszony uśmiech Taehyung’a pokazywał mi tylko że nie podziela mojego entuzjazmu. Jednak teraz było dla mnie ważne to, że nie zawiodłam ojca. Iskra nadziei niegdyś tląca się we mnie ponownie zapłonęła.
– Musimy to uczucić, co myślicie o tym by zjeść razem obiad? – spytała Semi.
– Chyba nie czuje się najlepiej, odpuszczę sobie tym razem spotkanie integracyjne. Wybaczcie, ale muszę iść. – powiedział krótko, posyłając mi ostatnie spojrzenie i odszedł.