“Feeling hypnotized by the words that you said
Don't lie to me, just get in my head.”Jungkook wszedł do kuchni kiedy nakładałam świeże naleśniki na talerze. Chciałam chociaż trochę odwdzięczyć się za to, że mnie przetrzymał i jednocześnie złagodzić sytuację. Czułam się naprawdę winna, mimo tego że nie doszło między nami do niczego.. intymnego? Nieodpowiedniego? Mimo to, wciąż czułam że zachowałam się okropnie w stosunku do mojego własnego chłopaka.
Wynikało to może z braku jakiejkolwiek wiedzy z mojej strony o relacjach damsko-męskich. W stanach nigdy nie miałam powodzenia, gdy tu przyjechałam wszystko się zmieniło jednak Taehyung jest moim pierwszym chłopakiem. Oznacza to, że mam sporo do nauki w temacie tego co robić i czego nie robić w związkach. Czy istnieje jakaś instrukcja obsługi chłopaka?
Przyznam jednak, że znacznie zadziwiła mnie spokojna reakcja Taehyung’a. Spodziewałam się tego, że na mnie nakrzyczy, zarzuci zdradę i przyjedzie spuścić Jungkook’owi manto. Zamiast tego przyjął to do wiadomości ze stoickim spokojem, zapewniając mnie o tym że mi wierzy i bezgranicznie ufa. Zadowolił go również sam fakt tego, że mu o tym powiedziałam.
Musiałam, czy chciałam czy nie. Prędzej czy później zeżarłyby mnie wyrzuty sumienia.
– Ale cudownie pachnie.. – uśmiechnął się, przeczesując swoje niesforne włosy ręką. Jego szare spodnie dresowe z ledwością trzymały się bioder bruneta, ukazując pasek bokserek znanej firmy. Biała koszulka podkreślała szerokie ramiona chłopaka, a ja wciąż nie mogłam się nadziwić tym że tak przypakował.
Sama nie wiem dlaczego tak bardzo zwracałam na to uwagę.
Kiedy zorientowałam się, że od kilku sekund stoję z patelnią w ręku wpatrując się w niego w bezruchu moje policzki zapłonęły żywym ogniem. Wpadłam w zakłopotanie, odwracając się tyłem do niego i zacisnęłam powieki modląc się w duchu by tego nie skomentował.
– Uważaj, bo się poparzysz. – usłyszałam jego niski głos drażniący moje ucho. Był tak blisko, że nie sposób było się nie przestraszyć. Wzdrygnęłam się dzięki czemu jeszcze gorący spód patelni dotknął mojej ręki. Z moich ust wydobyło się zaledwie stłumione syknięcie.
– Cholera. Mówiłem, niezdaro. – zirytował się, zabierając ode mnie patelnię i odłożył ją na kuchenkę po czym złapał delikatnie lecz pewnie za mój nadgarstek władając oparzoną dłoń pod zimną wodę. Różnica temperatur sprawiła, że moje ciało zadrżało. Choć powód mógł być jeszcze jednen. Męski zapach chłopaka opiewający moje spragnione zmysły, dłoń umieszczona na mojej talii bym nie miała możliwości ucieczki. No i dotyk bruneta, sprawiający że czułam się wyjątkowo nieswojo i źle z myślą że myślę o nim w ten sposób. Skarciłam się za to w myślach, i odsunęłam się od niego.
– Jeszcze nie skończyłem.
– Spokojnie, Kookie. Nic mi nie jest. – zapewniłam go, siadając przy stole.
***
Próbowałam wślizgnąć się niepostrzeżenie do domu by nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń babci. Z jednej strony byłam dorosła, jednak jak mam wytłumaczyć to że spędziłam noc nie u mojego chłopaka lecz u jego najlepszego przyjaciela? To chyba by jej nie ucieszyło.
– A gdzie to się panienka tak skrada? – usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos. Odwróciłam się wpadając w ramiona chłopaka, nie chcąc go puścić.
– Przyjechałeś.
– Musiałem. Fakt, być może jestem troszeczkę.. zazdrosny. Co nie zmienia faktu, że ci całkowicie ufam. I bardzo doceniam fakt, że się przyznałaś. – zjechał dłońmi na moje plecy.
– Właśnie.. jak się tutaj dostałeś? – spytałam podejrzliwie, rozglądając się w poszukiwaniu babci na co chłopak wyciągnął z kieszeni klucz do domu i pomachał mi nim przed twarzą.
– Żartujesz!
– Twoja babcia bardzo mnie polubiła. Jak to stwierdziła.. mam na ciebie dobry wpływ. – odparł dumnie.
– Pff.. dobre sobie. – zaśmiałam się, nieco się z nim drocząc.
– A nie? – uniósł brew.
– Nie. – wyszeptałam uwodzicielsko w jego usta, chcąc go bardziej sprowokować. Uwielbiałam się z nim drażnić.
– Och, czyżby? – odwrócił nas gwałtownie, przyszpilając mnie do najbliższej ściany zostawiając między nami milimetry odległości. Czułam jego oddech na swoich wargach, działał na mnie wyjątkowo drażniąco.
– Wciąż jesteś tego samego zdania? – spytał z cwaniaczkiem uśmieszkiem na twarzy.
– Hmm.. niech się zastanowię. Tak. Musisz się bardziej postarać. – zaśmiałam się cicho, zarzucając mu ręce na ramiona.
Chłopak spojrzał na moje usta, oblizując kusząco swoje wargi a następnie wrócił spojrzeniem na moje oczy przyprawiając mnie o przysłowiowy zawrót głowy.– Pocałuj mnie. – odparłam śmiało.
– Nie. – odparł stanowczo, na co się naburmuszyłam.
– Słucham?
– Wolę sprawić byś o to błagała. – powiedział w moje usta, na tyle blisko że nasze miękkie wargi niemal się ze sobą stykały i wsunął swoją zimną dłoń pod materiał mojej koszulki. Zadrżałam pod wpływem różnicy temperatur, podczas gdy jego długie palce kreśliły rozmaite wzory na mojej gładkiej skórze.
W tym momencie usłyszeliśmy dźwięk otwierania się drzwi frontowych, przez co zerwaliśmy się na równe nogi. Chłopak odchrząknął znacząco, poprawiając i wygładzając swoje ubranie. Ja zaś usiłowałam doprowadzić do porządku swoje roztrzepane nieco włosy oraz rozgrzane do czerwoności policzki. Miałam wrażenie, że można by spokojnie usmażyć na nich jajko.
W progu pojawiła się babcia w towarzystwie swoich pracowników. Uśmiechnęła się lekko na nasz widok, po czym zilustrowała nas wzrokiem od głowy aż po same stopy.
– Nie kłopoczcie się, w domu są kamery na wypadek włamania. – sparaliżowało nas.
O cholera.
– Tylko żartowałam. Są, jednak na zewnątrz. W środku mamy system bezpieczeństwa w postaci alarmu, bez obaw. W końcu jesteście dorośli, możecie sobie pozwolić na małe co nie co. – przeszła obok nas, wpatrując się we mnie z uśmiechem. Myślałam że spalę się żywcem.
Ophelia.
Chciałam dzisiaj wam jeszcze coś dodać, więc macie ! ❤️❤️ Miłych snów kochani, nie zapomnijcie o udostępnianiu książki znajomym.
CZYTASZ
| 𝓔𝓾𝓹𝓱𝓸𝓻𝓲𝓪 |
FanfictionRoseanne Se Chang wraca do Korei po ośmiu latach spędzonych na obczyźnie. Musi zmierzyć się z wieloma przeciwnościami losu jak nienasycone ambicje swojego ojca czy krytykę ze strony najpopularniejszej dziewczyny w szkole. Staje się ona istną sensacj...